Rozpoczęłam szczęśliwie nowy rok szkolny. Ominęły mnie kościółki i pobożne prośby o dobre oceny i przychylność duchów pomyślności. Nie obrażając nikogo, kojarzę te zwyczaje z obyczajowością plemienną, czarami jakimiś i rytualnymi prośbami o deszcz.
Zadowolona więc jestem z tego ominięcia i z tej odrobiny jeszcze demokratycznej możliwości wyboru poglądów religijnych.
W szkole na przerwach galimatias. Pierwszoroczniacy wzorem hogwardzkiej uczelni, pętają się pod nogami, tłoczą się w toaletach, gubią się w wąskich korytarzach i przewiązkach w poszukiwaniu sal wykładowych. Wszyscy lekko wystraszeni, zagubieni, a niektórzy wygadani ponad miarę. Psycholog obserwator ma gotowy materiał na doktorat w temacie postaw i zachowań homo sapiens.
My też obserwujemy, pomagamy, opiekujemy się tymi zagubionymi, chociaż niektórzy to wielkie chłopiska i dorosłe panny, a jednak dzieciątka mentalnie.
Zamęt potrwa jeszcze z tydzień zanim machina piekielna, szkołą nazwana ruszy wytyczonym torem.
Pilnie realizować będziemy zdeformowaną wizję pani ministry, wybitnej edukacyjnej ekspertki.
Widziałam podziały godzin dzieci z 10 lekcjami i okienkami pomiędzy. Jakie okienko dla ucznia ? Nie wolno tak, to nieprawne...chociaż może niedługo na ten temat wypowie się TK, albo inny SN. Chociaż może sam Doktor Prawa wyjaśnić raczy zawiłości i oświeci nasze małe rozumki już wkrótce. Może znajdzie chwilę, aby pochylić się nad edukacją podczas nadchodzącej wizyty...
Życie przyniesie, co los da.
Szczęśliwego nowego szkolnego roku życzę Wam, Moje Malutkie Baranki :)
focie by Google