Stary rok odszedł, nowy przybył pośród śpiewów Zenka, wystrzałów różnego rodzaju marketowych sztucznych ogni, przerażenia zwierząt dzikich i domowych. Do tego te wszystkie typki w beznadziejnych garniturkach i źle dobranych oprawkach okularów, rachunki za gaz, galopująca inflacja, pandemia...
W ostatni dzień starego roku wybrałam się na poranny spacer. Taka cisza, taki spokój, pojedynczy przechodnie. Zimy niestety nie zauważyłam, za to na termometrze zaokiennym 10 stopni na plusie. Ciapa i deszcz. Staram się myśleć pozytywnie.
Dzisiaj w pierwszym dniu nowego roku, ani ludeczka na ulicy. Wszyscy chyba odsypiają nocne bale. Ja też odsypiam. Z kotami odsypiam. Koty zawsze coś odsypiają, a ja chyba nabieram kocich cech, no bo nie dość, że zapadam w sen natychmiastowy, to na dodatek sardynki z puszki zjadam.
Miło tak w fotelu pod kocem z kawą i Ursusem. Janek drzemie obok. Jaki Nowy rok, taki cały rok, czego sobie i Wam życzę wierząc, że dobre życzenia się spełniają.
Love and peace.