Od 24 lutego moja głowa jest na wojnie. Ruskie wojska mordują ludzi. Psychopatyczny zbrodniarz i jego sługusy u władzy. Haga dla nich to za mało...
Dzielny Naród walczy.
Dzisiaj nie będzie kotów, heheszków, selfików. Dzisiaj będzie "Ukraińska baśń" autorstwa mojego Janka. Czytajcie proszę i nie traćmy nadziei na lepsze dni.
Ukraińska baśń
Nie miała już dokąd uciekać, nie miała już sił do ucieczki, uciekać już nie chciała. Stała na gruzach własnego domu, w miejscu, gdzie jeszcze wczoraj było wejście do piwnicy. Ziąb targał ciałem kobiety a jedynym źródłem ciepła była drobna dłoń Wiktorii
-Czy to jest ta gwiazda zwiastująca koniec wojny mamusiu?
-Tak kochanie – ścisnęła rękę córeczki trochę zbyt mocno.
Pośród bieli świeżego śniegu pocisk eksplodował zielenią zbliżającej się dopiero wiosny. Wysypały się kwiaty, zaszumiała dopiero co zwalona wierzba, rozćwierkały się ptaki. Śmierć stała przed drzwiami ich domu, gestem dłoni zapraszając do środka. Gdy weszły odłożyła kosę za progiem i zabrała się do robienia posiłku. Wkrótce na stole pojawiły się kanapki, herbata i nawet ciasteczka na deser. Ale matka i córka nie jadły. Śmierć usiadła naprzeciwko, spojrzała im w oczy. Wcale nie była straszna. Nawet uśmiechnęła się, pokiwała głową jakby coś zrozumiała, wstała od stołu i wyszła. Jeszcze wróciła po kosę, usiadła na dziesięć sekund by odegnać pecha i znów wyszła.
Siedziały we dwójkę po jednej stronie stołu. Trochę niezręcznie, bez przeciwwagi. Wiktoria huśtała nogami, Oleksandra przesunęła talerz z kanapkami bliżej środka stołu. A może wcześniej było lepiej?... A może to bez znaczenia?.. Wtem otwarły się drzwi. Bez charakterystycznego skrzypienia, ale dziewczyny od razu spojrzały w tę stronę. W progu stał żołnierz. Jego rany zdążyły się zabliźnić i tylko zakrwawiony i poszarpany mundur świadczył o trudach jego powrotu.
-Taaaatuś! - krzyknęła Wiktoria i rzuciła się w ramiona żołnierza. Oleksandra zalała się łzami.
Chwilę później Śmierć dyskretnie zajrzała przez okno i upewniwszy się, że wszyscy siedzą przy stole i jedzą przygotowane przez nią kanapki, ujęła w dłoń kosę i wróciła do pracy. A pracy miała dużo i opóźnienie znaczne. Trzeba było ruszyć w zimę i opuścić dom pośród wiosny, gdzie od tej pory Wiktoria, Oleksandra i Artem byli wiecznie i szczęśliwi...
Foto by Google