Pandemia poszła mi w biodra. Nie wiem ile ważę, ale "zmężniałam" pewnie do rozmiaru 48, co mnie nie cieszy, ale też ma swoje pozytywne strony, gdyż chyba przewidując katastrofalne skutki pracy w systemie home office, zakupiłam nowy dres marki no name, ważne, że wygodny, ze sznureczkiem w talii. A także dwie pary jeansów z lycrą, które nadają piękną, opływową linię moim zmężniałym biodrom. I jakoś wcale nie raduje mnie proporcjonalny rozrost górnej części klatki piersiowej. Dobrej jakości biustonosz, to wydatek rzędu 300 zł, a mąż artysta, od roku kasy nie przynosi. Jak żyć, kiedy teatry zamknięte, siłownie zamknięte, baseny zamknięte, tylko kościoły otwarte, no z limitem. To może jak ten limit taki jest, można by parkour po ławkach poćwiczyć. Pomimo wielkiej ciekawości, raczej nie zaryzykuję i chyba zacznę uprawiać te szatańskie wygibasy, zwane yogą. Może mnie jaki demon nie dopadnie, a Guru nie przekabaci na swoją stronę. A może i przy okazji tej praktyki stracę wałeczek w pasie i obwód w łydce też się pomniejszy. A, i słyszałam, że to dobre też dla głowy jest, można uzyskać chill i zen, a to już coś, szczególnie jak w godzinach wieczornych masz widzenie Mateusza, albo Zbycha, albo jeszcze którego tam Sebastiana. Zen wtedy jest wręcz pożądany.
Zakupiłam matę, klocki, dresik już mam. Będzie jedynie problem z kotami, bo też chcą zen i yogę, wszystkie cztery naraz. Mogłam kupić dwie maty...Koty też zmężniały.
Zdrowia życzymy <3
Zmężniały Ursus 10 kg kota
Przyjemne z pożytecznym
Albo tylko przyjemne :)
Focie handmade and GoogleZapraszam do czytania, komentowania, subskrybowania i uśmiechu.