Tak to już u mnie jest, że chęć napisania czegokolwiek przychodzi nocą. Złości mnie to, ponieważ często już jestem "na ostatnich nogach", a tu w głowie kulka skacze, jak u jakiegoś Pomysłowego Dobromira. A ze skaczącą kulką się nie dyskutuje, tym bardziej, że mózg ludzki ma konsystencję pasztetu...takiego z pudełka, do smarowania.
Dzisiaj mam jakiś taki niewyraźny humor. Ani dobry, ani przesadnie zły. Taki lekko dołujący, ale to przez pandemię. Mam serdecznie dosyć wirusa, obostrzeń, izolacji i antyszczepionkowców. Z chęcią wysłałabym ich na jakieś kursy doszkalające wespół z płaskoziemcami. I nie ma to nic wspólnego z wolnością poglądów, bo trzeba wyraźnie oddzielić ją od najnormalniejszej głupoty. A może wynika to z braku pasztetu ?
Tęsknię za koncertami, kawą nie na wynos, choć zwykle nie pijam kawy w kawiarni...o ironio, muzycznymi pubami i turystami, chociaż nie lubię tłumów. Oj, jak ja nie lubię takiego nastroju u siebie, oj nie lubię...
W dodatku dzisiaj zaliczyłam bliski kontakt z podłogą w przedpokoju, przez troskę o mojego męża. Otóż, do naszych kotów przyjechał dzisiaj kurier, dostarczając kuwetowy żwirek oraz smakołyki dla wiecznie głodnych brzuszków. Paczka była dość ciężka, więc pan kurier postawił ją w przedpokoju, który jest w naszym mieszkaniu bardzo ciemny. Musiałam na chwilkę wyjść z domu, a w tym czasie mógł wrócić Janek, który z pewnością potknąłby się na kociej paczce. Przesunęłam więc ją w bardziej oświetlone miejsce, a o tym fakcie natychmiast zapomniałam. Przypomniałam zaś sobie w momencie, gdy zajęłam pozycję horyzontalną między szafą, a komodą. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego leżę, ale ból kolana prawego i lewej kostki przypomniał, dlaczego. Kostka cała, kolano rozbite (dębowy parkiet dał radę), ale będę żyć . W tym całym zamieszaniu nie zwróciłam uwagi na zachowanie Tadziutka. Przypomniałam sobie dopiero wieczorem. Gdy kocurek usłyszał przedpokojowy rumot, przybiegł zapewne z ciekawości. Ale, gdy zobaczył mnie leżącą, podszedł, zaczął obwąchiwać, po czym usiadł obok mnie i nie spuszczał mnie z oka, póki nie wstałam. Pilnował. Dobry kocurek. No chyba, że czekał momentu, żeby mnie zjeść :) :) :)
Wracam trochę do malowania. Nieśmiało, ale potrzebuję twórczego zajęcia, żeby ten puszkowy pasztet dobrze pracował.
Nie dajmy się zwariować.
W trakcie
EfektyDzielny Tadziutek
Koty mają to do siebie że nie nie mieszczą się w naszych standardach. Śpią w dzień... chyba że marzec. Jako Tadek wiem coś na ten temat. Chyba ...
OdpowiedzUsuńTen petroniusz to dawny Nick z przed wielu lat
OdpowiedzUsuńKoty mają to do siebie że nie nie mieszczą się w naszych standardach. Śpią w dzień... chyba że marzec. Jako Tadek wiem coś na ten temat. Chyba ...
OdpowiedzUsuń