I co ? Śnieg z deszczem za oknem w nowohuckim świecie. Zimno, ale nie będę kaprysić, bo wolę tak, niż 35 stopni na plusie w cieniu. Tak, też wiem, że takim poglądem nie zjednam sobie wielu sprzymierzeńców. Nie jestem jednak dyplomatą w tej kwestii.
Lockdown bokiem mi wychodzi. Dzielnie czekam do 18 kwietnia. Może korona zrobi przyjemność urodzinową mojemu Jankowi i pójdzie sobie precz. Było by miło ze strony wirusa, ale biologiczna logika podpowiada mi, żebym się nie nastawiała na taką ewentualność...
Wyciągnęłam rower. Pojechałam w dwugodzinną trasę i porażka. Siedzenie moje osobiste dawało mi znać o swoim istnieniu przez trzy dni. Oj, brak treningu, a przecież siodło żelowe, mięciutkie. Nadrabiam dzielnie zaległości i nawet skłonna jestem jeździć na rowerze do pracy. Naturalnie jeszcze nie, bo niby jak z piwnicy do salonu i komputera ? Mam chęci i nie tylko ja, bo jak gdzieś ostatnio wyczytałam, ruch rowerowy w naszej krainie wzrósł o 29%. Niestety nie podam źródła informacji. Nie pamiętam. Zapewne nieprędko zostaniemy drugimi Niderlandami, ale jest progres.
A wieczorami pracuję nad wspólnym projektem z Jankiem i Tadziutkiem :) . Ale nic Wam więcej nie powiem. Za to o Jankowej pracy mogę mówić. Szykuje się nowy program koncertowy. Z przebojami nieżyjących już polskich artystów. Zza drzwi pracowni płyną piękne dźwięki w nowych aranżacjach. Czekajcie z niecierpliwością. Myślę, że warto.
A koty, jak to koty. Dzisiaj mają wszystko "głęboko w szufladzie".
Sprawca mego bólu
Chłopcy wyluzowani ponad miarę
Tadziutek pomaga w projekcie. Czy na pewno pomaga? :D
JaśFocie : handmade prawie wszystkie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz