piątek, 30 lipca 2021

...jak "Lato z Radiem"

 Czytam i piszę, co pewnie nie jest, albo zaraz nie będzie czymś normalnym, jedynie kaprysem zepsutej do szpiku kości lewaczki, biolożki i o zgrozo, nauczycielki! Nauczycielki myślącej, uczącej o jajeczkowaniu, plemnikach i sposobach na to, by te byty nie zawsze się łączyły. Jakie cnoty niewieście? Chociaż jeśli się głębiej zastanowić to przecież nie chodzi o szydełkowanie, szycie patchworków, czy darcie pierza, a o honor, empatię, wolność wyboru czy mądrość. Naturalnie nie mam nic przeciwko tamborkom  i przygotowywaniu słoików na zimę, o ile są w proporcjonalnej ilości do wymienionych wcześniej cnót. Inny miły pan, pyta chyba mądrzejszej koleżanki, a w zasadzie całą paczkę kolegów i koleżanek o zasadność przepisów prawnych, których to zasadność nawet ja, proch intelektualny, rozumiem. Media organizują bezpłatne lekcje języka niemieckiego, prowadzone przez pewnego lektora z Wybrzeża, gdy osoba mająca do tego legitymację lektorską milczy. Zaiste, czasy kolorowe jak "Lato z Radiem"

Ale co tam, robić swoje trzeba i czytać alerty ostrzegające przed huraganami oraz innym gradobiciem. Szkoda, że nie ma takich alertów przeciwkowidowych, może by wtedy dotarło do tępych czerepów to, co w podstawowej szkole nie dotarło, o ponadpodstawowej nie wspominając. No chyba, że już wtedy co bardziej przewidujący pedagodzy uczyli wg zasad mających dopiero nastąpić. A mówi się, że to Lem był futurologiem...

Maluję. Odnajduję swoją pasję sprzed lat w ilustracjach. Pastele olejne, karton. Tylko pozytywne myśli. Założyłam swoją małą galerię na facebooku. Przestałam malować "do szuflady". Przeżyłam już tyle czasu na tym Łez Padole, że przestałam obawiać się plastycznego comming outu. Radujcie się więc razem ze mną kolorem, tematem i kreską.

I w takim tez duchu dobiłam do godziny 01.01. Nastał nam 31 lipca, Dzień moich urodzin. Życzę Wam, żebyście ze mną wytrzymywali jakoś, choć pewnie to nie nie będzie zawsze łatwe. Sobie natomiast życzę wszechogarniającej normalności i pogody ducha. 

Spełni się, jestem pewna.



Dzisiaj tylko selfiki, pszczółki i kotki :) 












wtorek, 13 lipca 2021

Reniferolandia i afrykańskie upały

 Rok szkolny się skończył, a ja milczę. Rozpoczęły się wakacje, a ja milczę. No ale jak mam nie milczeć? Konkurencję mam sporą, a w zasadzie bezkonkurencję, gdyż albowiem pana Suskiego mało kto przebije. Nawet by mi przez myśl nie przeszło, abym mogła w tak trudnej konkurencji brać udział. Mało tego, tropikalne upały wysuszają mój mózg do rozmiaru jakiegoś małego paproszka, nie większego niż ziarnko pieprzu. Kołacze się toto we wnętrzu czaszki nie dając nadziei na zapoczątkowanie jakiejkolwiek twórczej myśli. Jeśli taki stan potrwa dłużej, rozważę poważnie propozycję mojego męża dotyczącą przeprowadzki na Koło Podbiegunowe. Z Wami mogę się kontaktować przez satelity, a stacjonarnie będę uczyć miśki polarne, maskonury czy inne karibu. Z kotami też nie będzie większego problemy, bo Tadziutek i Ursus, to Tłuste Koty są i sadełko trzęsie się im na brzuszku, a jak leżą, przypominają foczki. Dziewczyny nieco delikatniejsze, ale futra maja niczego sobie, nie zamarzną. Ryby tylko będą musiały się przestawić na nieco inny ekosystem, ale dadzą radę, takie to prehistoryczne stwory - gniotsa nie łamiotsa. O, i nawet rusycyzm jakiś wkradł się do opowieści, dodając poprawności politycznej. 

Na tym Podbiegunowym Kole nie ma też pana Ministra Od Nałuki, który dobrze, że nosi maseczkę, ponieważ wypowiada swoje mądrości jakby doświadczał chybotania zębów. W sumie, to nie on jeden. "Cnoty niewieście"...no proszę Was...A może to od tego upału i powinnam współczucie i zrozumienie okazać? 

Tak czy inaczej, rozważam poważnie zamieszkanie w Reniferolandii. Mikołaj, to też argument nie do zbicia. Bardzo lubię tego gościa z lekką nadwagą, siwą brodą i w gustownym kubraczku, w kolorze, który również lubię. I te niskie temperatury, kiedy bardziej się ubierasz niż rozbierasz. Moja kobieca próżność byłaby nakarmiona...całe szafy ciuchów, marzenie.

A Tadeusza upał nie rusza, a może właśnie rusza? Zmienia mi się kocisko w jakąś małą syrenkę czy coś. Muszę sprawdzić czy mu błony pławne między palcami nie wyrastają. Zainteresował się wodą. Wystarczy odkręcić kran, a Tadek materializuje się w jednej sekundzie i domaga się taplania. Doszło do tego, że pakuje mi się pod prysznic, w momencie kąpieli. Zazwyczaj ładuje się pod prysznic przód Tadeusza, zatem łepetyna i przednie łapy umoczone. Łazi potem po domu i kapie. A może on jest angorą turecką, które kochają pływać, tylko my o tym nie wiemy, bo rodowodu w Fundacji nie dali, a może po prostu ma potrzebę taplania? Cóż, bycie Kotem, to stan umysłu, czego Wam i sobie życzę.

Żar tropików w Parku Krakowskim


Tuż przed deszczem


...i po deszczu, raj dla Tadeusza


A gdzie te płetwy ?

A mnie się marzy...ach