Chyba w końcu przyszła wiosna.
Rzuciła nam wyże, niże, ścierające się fronty, migreny.
Nie tylko migreny.
Zaliczyłam wiosenne zapalenie gardła i strun głosowych.
Zaniemówiłam, bynajmniej nie z powodu zakwitających krokusów i żonkili.
Zaczęło się niewinnie od lekkiej chrypki, następnie mój głos brzmiał tak jak głos zawodowej czarnej bluesmanki, przerobiłam również wysokie C, po czym zapadła na dwa dni cisza.
No, prawie cisza.
Jak próbowałam się odezwać, brzmiałam jak pies Muttley. Słysząc się umierałam ze śmiechu, co szokowało moje koty, które ze zdziwieniem patrzyły na ten obrazek i pewnie zastanawiały się,
- Ki diabeł, wygląda i pachnie jak mamunia. Ale co to za upiorne dźwięki wydaje ?
Jakkolwiek patrzyły na mnie jak się patrzy na UFO, to na dźwięk otwieranej lodówki reagowały prawidłowo...
A jak człowiek chory, to ma smaki.
Nie, nie na rosół tym razem.
Śliwki w czekoladzie. Królestwo za śliwki w czekoladzie.
Poszłam po te śliwki, kupiłam kilka. Trzy zjadłam na miejscu, ale oczywiście skrupulatnie rozliczyłam się z pustych papierków przy kasie.
Na półce z dżemami zobaczyłam czekoladowo-śliwkowy przysmak.
Kupiłam.
Nie jestem znawcą smaków, jak pewna pani z telewizji i mam lekki katar, co przytępia smak, ale siedzę szczęśliwa w fotelu z pustym słoikiem po dżemie czekoladowo-śliwkowym w ręku.
...moje biedne biodra, to tylko szczegół.
Pomyślę o nim jutro.
Tak brzmiałam : https://www.youtube.com/watch?v=3uSTOHa4Im4
Focia by Google
Focia by Yanoosh Baran https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1847815411909111&set=a.581126918577973.1073741831.100000420095986&type=3&theater
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz