Ja już sama nie wiem, kiedy ostatni raz tutaj zaglądałam. Nie ogarniam czasu. Przydałby się jakiś fizyk albo magik, który jednym sprawnym ruchem wydłużyłby trwanie doby, do bliżej nieokreślonej bardzo długiej długości charakterystycznej i dopasowanej tylko do mnie. A, i jeszcze ktoś taki by się przydał, kto by mnie potem stawiał na nogi i reanimował z tego przewlekłego zmęczenia, którego nabawiłabym się niewątpliwie podczas trwania tej długiej doby.
Że niby sama się tak nakręcam, no nie powiem "nie". Też w tym maczam końcówki palców, ale to okoliczności. Wszelakie okoliczności, a szczególnie te zewnętrzne. O sytuacji społecznopolitycznej, która zaistniała aż się boję wspominać. I tutaj nie straszne mi są społeczne protesty, po tak głupich i szkodliwych ruchach, jakie wykonano, to Opatrzności dziękować, że tylko takie protesty są. Nie będę jednak nadwyrężać i wzywać nadaremno tej Opatrzności, bo wydaje się, że w ostatnim czasie jest dosyć mocno nadwyrężana oraz obawiam się, że może Jej cierpliwości nie starczyć. Byleby walnęła tym gromem w "zasłużonych", a nie stosowała odpowiedzialności zbiorowej. Pozostaje mi wierzyć w taki scenariusz, choćby wiara moja moja była maluczka jak ziarenko piasku.
Pracuję bardzo intensywnie i piszę, piszę, piszę. Wolę dotrzymać terminu niż ryzykować utratę głowy, która by mi się mogła przydarzyć po bliskim spotkaniu z Naczelną. Ale te wszystkie pisarskie rzeczy są mi zupełnie obce i zaliczają się do kategorii "Mój pierwszy raz...". Znaczy się zdobywam doświadczenie i kiedyś z pewnością będę się sama z siebie śmiać, że tak bardzo przeżywam sytuację.
Za to koty, jak to koty. Mają "wyrąbane" na rzeczywistość. Pełne brzuszki, czyste kuwetki, wypielęgnowane futerka, tylko uszy nie do końca czyste chyba, bo nie słyszą co się do nich mówi, kiedy włażą łapskami na klawiaturę laptopa albo namiętnie obgryzają brzeg laptopowej matrycy, o stole już nie wspomnę.
Największym zbójem w mojej drużynie jest Tadziutek. Kocurek drobnej budowy, acz wielkiego ducha. Król podwórka i gwiazdor dzielni, sławny bardziej niż sami Stonesi, oczywiście wśród podwórkowych psiarzy i kociarzy. Kocurek, który chyba sam nie wie czy jest kotem czy psem. Przez nas i zwierzaki maści wszelkiej akceptowany bez żadnych wycieczek w stronę elgiebete czy dżender. Tadziutek jaki jest, każdy widzi i już. A widzą Tadziutka najczęściej na spacerze, jak dumnie kroczy z podniesionym ogonkiem o każdej porze roku i w każdą pogodę.
A teraz, gdy piszę te słowa, leży na moich kolanach i mruczy jak silnik najwspanialszego Harleya Davidsona. Muzyka dla mojego serca <3, a czas staje w miejscu.
Zapracowana autorka na uśmiech zawsze czas znajdzie :)
Gwiazda Tadziuek, od patrzenia dostajemy cukrzycy <3
Mój zjedzony laptop :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz