Jak tak patrzę na ten popierniczony Świat, to mi odchodzi wszelka ochota na pisanie czegokolwiek poza mowami oskarżycielskimi. A moja lista jest bardzo długa i jakbym faktycznie te wszystkie sprawy, o których myślę zaczęła analizować, to sama nie ogarnę ile tomów akt by powstało. Wydarzenia w kraju i na świecie sprawiają, że odzywają się we mnie najbardziej mroczne uczucia i jeślibym straciła resztę zdrowego rozsądku i ten promil miłosierdzia, jaki został we mnie, do drugiego człowieka, to przewiduję, że byłabym dużo gorsza od całej Hiszpańskiej Inkwizycji i wszystkich morderczych dyktatorów tego świata. Zaczęłabym od obrócenia w proch tego ogromnego kawałka ziemi po lewej stronie naszej mapy, stojąc do niej tyłem i nie jest to Ukraina. Rosną we mnie ekstremalne uczucia a resztkami sił nie radykalizuję się jeszcze całkowicie.
Ratuje mnie ten kawałek serca i empatii, który oddałam kiedyś pewnemu bardzo silnemu mężczyźnie, który strzeże go jak prawdziwy arturiański rycerz. Moja opoka i przyjaciel. Dziękuję Janeczku.
Pomijając te złe uczucia, to piszę kolejne biologiczne zlecenie i jeszcze kolejne. Trzeba sobie jakoś radzić w tym odhumanizowanym dla twórców i nauczycieli świecie, bo jak to się mówi "Twardym trzeba być, nie miętkim".Zatem żywię nadzieję, że wrzesień , najpóźniej październik przyniosą mi "The wind of change".
Na szczęście koty są lekarstwem na całe zło. Zawsze mogę wyskoczyć z Tadeuszem na obchód dzielni, wpaść do mięsnego po jakąś chabaninę i zielonego coś do gara do Pani Anuszki i po pyszne pierogi z ziemniakami do Pani Aliny. Cieszę się, że te dziewczyny, które uciekły przed wojną trafiły do Huty i pysznie dla mnie gotują. Palce lizać.
Koty też kuchnię ukraińską lubią, szczególnie potrawy mięsne, a Ursus nawet barszcz. Barszcz akurat od zawsze przyrządzam sama, na żeberkach wieprzowych i oczywiście z fasolą - wyznaję ten sposób.
Wakacje to jedyny czas, kiedy mogę spokojnie gotować. Jutro fasolka szparagowa kupiona w nieinflacyjnej cenie, więc się naobierałam za wszystkie czasy. I masełko i bułka tarta i jajo i kefir.
Najprostsze rozwiązania są najlepsze, dlatego dorzuciłam się do Bayraktara Sławkowi Sierakowskiemu.
Ja gotuję barszcz ukraiński, a Stefania śpi. Całe gary na mojej głowie.
Za to chłopaki dzielnie asystują, czekając na obryw
Na koniec idę oczyścić umysł do parku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz