Weekend mija w tempie szalonym. Chętnie wydłużyłabym ten czas o drugie tyle co najmniej. Męczy mnie ta zima, głównie przez panujący prawie codziennie smog. Chyba nigdy jeszcze tak bardzo nie czekałam wiosny. A może wyczekuję zmian ? To też wysoce prawdopodobne, gdyż doszłam do punktu, gdzie kręcę się w kółko i nie rozwinę się bardziej. Pomijam rozwój własnych zainteresowań, z mojej osobistej inicjatywy.
Takie jakieś przesilenie mnie dopada...A może to znak nadchodzącej właśnie zmiany ?
Zobaczymy.
Ja dzisiaj wybrałam się na spacer by zobaczyć nowohuckie łabądki. Na zamarzniętej jeszcze tafli Zalewu Nowohuckiegov pasło się towarzystwo wszelakiej pierzastej maści od wszędobylskich gołębi poczynając, na kaczusiach kończąc. Były i one. Piękne, wielkie i dostojne łabędzie. Przechadzały się po lodzie, nie reagując zbytnio na rzucane im pożywienie. Były tak najedzone, że wydawało się, iż lód skrzypi pod ich łapami.
Popatrzyliśmy sobie w oczy, posyczeliśmy, po czym pozwoliły się fotografować. Niestety przez chwilę tylko. Potem poczłapały spalać zjedzone kalorie.
Człap, człap, człap.
Focie : handmade
Świat, życie, zależności społeczne, współistnienie tu i teraz, widziane moimi oczami i przefiltrowane przez moje szare komórki. Mój subiektywny, czasem uszczypliwy a czasem bardzo dosadny pogląd na egzystencję, bliźnich, politykę, religię czy sztukę. Podobieństwa wszelakie do realiów i osób są przypadkowe, niezamierzone i fikcyjne. Zapraszam do myślenia.
niedziela, 19 lutego 2017
piątek, 10 lutego 2017
Paszcza boli...
Jak nie urok, to przemarsz wojsk.
Wizyta u weta a właściwie u wetki. Absolutnie cudowna Pani Doktor osłuchała, obadała, pozaglądała do uszu, paszczy.
Właśnie, do Bubuniowej paszczy.
Paszcza okazała się być chora.
Bubunia złapała wirusowe zapalenie, nie chce jeść, nie może gryźć, przekrwione bolesne dziąsełka, ała !
Że też jej się to przydarzyło, nie tym reprezentantom Suwerena, którzy pipczą trzy po trzy z sejmowej mównicy. Jakby mieli zapalenie paszczy, to może pipczenia mniej by było.
A jakby jeszcze zastrzyki dostali...
Bubunia dostała. Ale z nią może być tylko lepiej. Dupka będzie troszkę pokłuta, ale wirusa przegonimy i moje słodkie kociątko ponownie będzie chrupało chrupki i mordowało sztuczne myszy.
A co do Pani Doktor, to polecamy raz jeszcze.
Lecznica dla Zwierząt "4 Łapy" na os. Handlowym w Nowej Hucie.
Życzymy sobie, żeby człowieczy NFZ tak funkcjonował.
https://www.facebook.com/GabinetWeterynaryjny4Lapy/
Focie Bubuni by Yanoosh Baran
Wizyta u weta a właściwie u wetki. Absolutnie cudowna Pani Doktor osłuchała, obadała, pozaglądała do uszu, paszczy.
Właśnie, do Bubuniowej paszczy.
Paszcza okazała się być chora.
Bubunia złapała wirusowe zapalenie, nie chce jeść, nie może gryźć, przekrwione bolesne dziąsełka, ała !
Że też jej się to przydarzyło, nie tym reprezentantom Suwerena, którzy pipczą trzy po trzy z sejmowej mównicy. Jakby mieli zapalenie paszczy, to może pipczenia mniej by było.
A jakby jeszcze zastrzyki dostali...
Bubunia dostała. Ale z nią może być tylko lepiej. Dupka będzie troszkę pokłuta, ale wirusa przegonimy i moje słodkie kociątko ponownie będzie chrupało chrupki i mordowało sztuczne myszy.
A co do Pani Doktor, to polecamy raz jeszcze.
Lecznica dla Zwierząt "4 Łapy" na os. Handlowym w Nowej Hucie.
Życzymy sobie, żeby człowieczy NFZ tak funkcjonował.
https://www.facebook.com/GabinetWeterynaryjny4Lapy/
Focie Bubuni by Yanoosh Baran
Prawie indyjskie curry
Kończą się ferie, szkoda. To co fajne kończy się zdecydowanie zbyt szybko.
Czy naładowałam akumulatory, pewnie trochę tak, ale nie sądzę żeby to naładowanie było na 100%. Żeby odpocząć tak na full, musiałoby zniknąć z mojej rzeczywistości kilka humanoidalnych stworów. Ale rozumiem, że nie od razu można mieć wszystko i trzeba wierzyć, że marzenia się spełniają.
Właśnie spełniłam jedno swoje.
Wstałam taka jakaś lewa...bolała mnie głowa. Sprawdziłam aplikację smogową i o dziwo, dzisiaj smogu nie ma. Pewnie z tego powodu bolała mnie głowa - zbyt czyste powietrze :)
Człowiek przyzwyczaja się do patologii w każdej postaci...
Ale skoro nie śmierdzi smogiem, to zamarzyłam, żeby przygotować coś fantastycznie aromatycznego do jedzenia.
Znieczulona ibupromem i uzbrojona w chęci do gotowania, zadecydowałam - curry !
Moje kubki smakowe zwariowały, curry...mniam, mniam.
Rozpoczęłam działania zaczepno obronne, na co zwabione odgłosem krojenia i trzaskania garami, pojawiły się jak na komendę moje trzy futrzaste gracje i z wywalonymi jęzorami, wyciągając łapki w proszących i dramatycznych gestach, żebrały o kurczacze zwłoki.
Dostały.
Mam miękkie serce dla tych puchatych terrorystów.
Po kilkudziesięciu minutach curry dochodziło. W tak zwanym międzyczasie zmajstrowałam jeszcze zupę ogórkową i sok jabłkowy z cytryną i imbirem.
A teraz zaczynam konsumpcję.
Jeśli chcecie przepis na moje curry, piszcie.
Mniam, mniam, mniam :D
Focie : handmade
Czy naładowałam akumulatory, pewnie trochę tak, ale nie sądzę żeby to naładowanie było na 100%. Żeby odpocząć tak na full, musiałoby zniknąć z mojej rzeczywistości kilka humanoidalnych stworów. Ale rozumiem, że nie od razu można mieć wszystko i trzeba wierzyć, że marzenia się spełniają.
Właśnie spełniłam jedno swoje.
Wstałam taka jakaś lewa...bolała mnie głowa. Sprawdziłam aplikację smogową i o dziwo, dzisiaj smogu nie ma. Pewnie z tego powodu bolała mnie głowa - zbyt czyste powietrze :)
Człowiek przyzwyczaja się do patologii w każdej postaci...
Ale skoro nie śmierdzi smogiem, to zamarzyłam, żeby przygotować coś fantastycznie aromatycznego do jedzenia.
Znieczulona ibupromem i uzbrojona w chęci do gotowania, zadecydowałam - curry !
Moje kubki smakowe zwariowały, curry...mniam, mniam.
Rozpoczęłam działania zaczepno obronne, na co zwabione odgłosem krojenia i trzaskania garami, pojawiły się jak na komendę moje trzy futrzaste gracje i z wywalonymi jęzorami, wyciągając łapki w proszących i dramatycznych gestach, żebrały o kurczacze zwłoki.
Dostały.
Mam miękkie serce dla tych puchatych terrorystów.
Po kilkudziesięciu minutach curry dochodziło. W tak zwanym międzyczasie zmajstrowałam jeszcze zupę ogórkową i sok jabłkowy z cytryną i imbirem.
A teraz zaczynam konsumpcję.
Jeśli chcecie przepis na moje curry, piszcie.
Mniam, mniam, mniam :D
Focie : handmade
poniedziałek, 6 lutego 2017
Mam chyba nosówkę
Skąd się w nosie bierze katar ?
No skąd ?
Nagła cholera mnie bierze, bo to trzeci raz w ciągu ostatnich paru tygodni. To robota bakterii, wirusów czy smogu ?
Miód nie pomaga, imbir nie pomaga...nawet witamina C nie pomaga.
Może to alergia.
Ale skąd alergia w środku zimy ?
Może na misie - pysie lub inne Ptysie, metropolie czy jeszcze fajniejsze imaginacje...
Spróbuję jeszcze wapno - bez recepty kupię u pana aptekarza.
Na nosie rośnie mi kalafior, którego nie da się zamaskować najstaranniejszym makeupem.
Dzisiaj śpię z rolką papierowych ręczników i termoforem.
Wy też odpoczywajcie w pokoju.
Do jutra...smark, smark...
Focia : http://www.loveit.pl/love/850818
No skąd ?
Nagła cholera mnie bierze, bo to trzeci raz w ciągu ostatnich paru tygodni. To robota bakterii, wirusów czy smogu ?
Miód nie pomaga, imbir nie pomaga...nawet witamina C nie pomaga.
Może to alergia.
Ale skąd alergia w środku zimy ?
Może na misie - pysie lub inne Ptysie, metropolie czy jeszcze fajniejsze imaginacje...
Spróbuję jeszcze wapno - bez recepty kupię u pana aptekarza.
Na nosie rośnie mi kalafior, którego nie da się zamaskować najstaranniejszym makeupem.
Dzisiaj śpię z rolką papierowych ręczników i termoforem.
Wy też odpoczywajcie w pokoju.
Do jutra...smark, smark...
Focia : http://www.loveit.pl/love/850818
piątek, 3 lutego 2017
Chiński Kogut i maska przeciwsmogowa
Ferie, błogi czas zimowego odpoczynku.
Odpoczynku ?
Nie do końca. Pracuję nad nowymi webinarami i projektami. Moim drugim imieniem powoli staje się "event manager". Ale wcale nie narzekam.
Cenię sobie to, że mogę pospać do 8.30 i nie zamordowuję każdorazowo budzika.
A jeśli o budzik chodzi i wczesne wstawanie, to od kilku dni króluje nam Chiński Rok Ognistego Koguta. A kogut, jak to kogut - wstaje pierwszy, drze dzioba i budzi wszystkich dookoła.
Jakie prognozy na rok lunarny ?
Dla mojego znaku przyzwoite, pod warunkiem, że będę podchodziła do spraw metodycznie i we współpracy z innymi. Muszę więc swoje "JA" nieco okiełznać, a wszystko powinno się dobrze ułożyć.
Zresztą po fali hejtu, jak nie dyskryminacji, jakiej ostatnio doświadczyłam, życzę sobie wyprostowania ścieżek. O hejcie, w następnym wpisie szerzej i dosadniej będzie. Już dzisiaj zapraszam do lektury.
Ale teraz odpoczynek chociaż trochę, bo w perspektywie kolejnego tygodnia rysuje się poprawianie matury próbnej. Jest to w sumie fajne zajęcie, pod warunkiem, że moi uczniowie pisząc, trzymali się naukowych faktów. Chociaż poczytać jakieś nowe tezy też można, w końcu człowiek uczy się przez całe życie, nieprawdaż Moje Dzieciątka Potworzątka ? :D
Szusujcie na tych nartach lub czym innym jeszcze przez tydzień, potem do roboty.
Odezwały się we mnie kulinarne zapędy i pichcę bigos. Mąż sobie zażyczył, a ja niczym ta dobra wróżka, co spełnia marzenia...W całym domu niemiłosiernie wonieje kapuchą, ale będę dzielna i otworzę okno. Może ta kapucha smog przegoni, bo w tym mieście nie ma permanentnie czym oddychać. Zamówione maski przeciwpyłowe już do mnie idą. Będę używać niepomna tego, że w XXI wieku, w Krakowie można zostać zwyzywanym przez niepozornie wyglądającą miłą staruszkę od "szatanistów i pedałów" /cytat ze staruszki/, za noszenie maski przeciwpyłowej, co przydarzyło się mojemu przyjacielowi.
Żyć nie umierać :)
Focie :
handmade oraz http://joemonster.org/art/34067
Odpoczynku ?
Nie do końca. Pracuję nad nowymi webinarami i projektami. Moim drugim imieniem powoli staje się "event manager". Ale wcale nie narzekam.
Cenię sobie to, że mogę pospać do 8.30 i nie zamordowuję każdorazowo budzika.
A jeśli o budzik chodzi i wczesne wstawanie, to od kilku dni króluje nam Chiński Rok Ognistego Koguta. A kogut, jak to kogut - wstaje pierwszy, drze dzioba i budzi wszystkich dookoła.
Jakie prognozy na rok lunarny ?
Dla mojego znaku przyzwoite, pod warunkiem, że będę podchodziła do spraw metodycznie i we współpracy z innymi. Muszę więc swoje "JA" nieco okiełznać, a wszystko powinno się dobrze ułożyć.
Zresztą po fali hejtu, jak nie dyskryminacji, jakiej ostatnio doświadczyłam, życzę sobie wyprostowania ścieżek. O hejcie, w następnym wpisie szerzej i dosadniej będzie. Już dzisiaj zapraszam do lektury.
Ale teraz odpoczynek chociaż trochę, bo w perspektywie kolejnego tygodnia rysuje się poprawianie matury próbnej. Jest to w sumie fajne zajęcie, pod warunkiem, że moi uczniowie pisząc, trzymali się naukowych faktów. Chociaż poczytać jakieś nowe tezy też można, w końcu człowiek uczy się przez całe życie, nieprawdaż Moje Dzieciątka Potworzątka ? :D
Szusujcie na tych nartach lub czym innym jeszcze przez tydzień, potem do roboty.
Odezwały się we mnie kulinarne zapędy i pichcę bigos. Mąż sobie zażyczył, a ja niczym ta dobra wróżka, co spełnia marzenia...W całym domu niemiłosiernie wonieje kapuchą, ale będę dzielna i otworzę okno. Może ta kapucha smog przegoni, bo w tym mieście nie ma permanentnie czym oddychać. Zamówione maski przeciwpyłowe już do mnie idą. Będę używać niepomna tego, że w XXI wieku, w Krakowie można zostać zwyzywanym przez niepozornie wyglądającą miłą staruszkę od "szatanistów i pedałów" /cytat ze staruszki/, za noszenie maski przeciwpyłowej, co przydarzyło się mojemu przyjacielowi.
Żyć nie umierać :)
Focie :
handmade oraz http://joemonster.org/art/34067
Subskrybuj:
Posty (Atom)