Spałam długo. Nie, nie dlatego, że wypatrywałam Świętego Brodatego Jegomościa w czerwonym kubraczku lub przynoszonych przez niego prezentów.
Nie z powodu stada reniferów z czerwonymi noskami i brzęczącymi dzwoneczkami.
Nawet nie z powodu wigilijnego folgowania sobie przy stole.
Rozmawiałam.
Z Bazylem rozmawiałam. Tym razem po ludzku.
Przegadaliśmy pół nocy. Przy serniku, rybce oraz pierogach z kapustą i grzybami.
Rozmawialiśmy o życiu, świecie, polityce i żwirku do kuwety.
Nie tylko w Wigilię rozmawiamy. Rozmawiamy codziennie, ale te nasze wigilijne pogaduchy są szczególne, bo po ludzku prowadzone. Mogę więc w pełni zrozumieć co kudłaty ma na myśli.
A późnym wieczorem siedzieliśmy przy choince i popijając kakao słuchaliśmy kolęd.
Święta magiczny czas.
Jutro też pośpię do późna...
W christmasowej aranżacji
I był Mikołaj z reniferem
Focie handmade
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz