sobota, 2 maja 2020

Bratki, kwiatki majowe

Majówka, jak miło. Zielono, głównie zielono. Mój ulubiony odcień zieleni wciska się w oczy i zapada w pamięć. Muszę się nazapamiętywać tego koloru na cały rok, żeby do niego wracać w pełni lata, w rudej jesieni i nijakiej, burej zimie. Zdjęcia go nie oddadzą, pędzel nie namaluje. Bo to nie tylko sam kolor, ale zapach, dźwięk, ulotne wrażenie, którego doświadcza się w jednej, drugiej i kolejnej chwili. Chodzę i chłonę wiosnę każdym ze zmysłów. Czasem przez maseczkę, czasem nie. Cóż jestem ciut niepokorna :)
W tym roku okno u mnie na żółto i na niebiesko, dokładnie na żółto bardziej. Bratki oszalały i tfu, tfu, kwitną cudnie. A w tej żółci, Janeczkowa niezapominajka. Szkoda, że zaraz przekwitnie. Na razie cieszy oko. Nie tylko moje. Kocie oko też cieszy. Chociaż jak się tak zastanowić, to na dobrą sprawę pewna nie jestem, czy to ta niezapominajka, czy gołąb, który wysiaduje jaja w gnieździe naprzeciw okna. A może to ta ta mucha wielgaśna, która przysiadła na parapecie. Co się dzieje w kociej głowie ? Ot, pytanie niedoodpowiedzenia. Czasem wolę nie wiedzieć, ze względów na higienę psychiczną.
Chłopaki korzystają z majówkowej aury i uprawiają plażing smażing naokienny, a Tadziutek to już przegina i każe się wyprowadzać na pole. A zbójuje przy tym straszliwie, goniąc gołębie i lejąc po łbach psy sąsiadów. Uchodzi mu na sucho, bo jest uroczym małym gnojkiem, ulubieńcem podwórka.
Jak miło, wyłączyłam telewizor. Ucięłam temat wyborczy i koronawirusowy, jednym sprawnym ruchem kciuka. Dość na dzisiaj. Teraz tylko zapach majowej ziemi po deszczu.






Focie : handmade

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz