Wielkimi, wręcz milowymi krokami odchodzi moje pokolenie. Nie, nie to w ujęciu statystycznym. To z przynależności duchowej i identyfikacji.
Zawsze czułam się tutaj nie do końca na miejscu. Z jakiegoś powodu urodziłam się o trzydzieści lat za późno. Przeleciały mi koło nosa pierwsze, koślawe jeszcze ale charyzmatyczne koncerty Stonesów. Skandalizująca Bardotka i równie kontrowersyjna, a według mnie jedna z najpiękniejszych muz lat sześćdziesiątych Anita Pallenberg. Początki The Queen i ten niepowtarzalny i unikalny klimat marokańskiej psychodelii.
Wychowałam się, obcując z klasyką rocka oraz kinowymi osobowościami.
A teraz moi Idole odchodzą...jest mi źle.
Każdy z nas kiedyś odejdzie, tylko dla czego teraz Wy a nie ci jazgoczący, zakompleksieni pseudoludkowie?
Lemmy, Davidzie, Severusie...czekajcie Gdzieś Tam na mnie przy półce zastawionej eliksirami i z dobrą łychą.
http://www.rollingstone.com/music/news/vampire-of-the-sunset-strip-20091029
http://www.beautifulhub.com/movies/severus-snape-harry-potter-wallpaper.html
Do bani to zycie ...
OdpowiedzUsuńA,żebyś wiedziała. Nawet mi się gadać nie chce.
OdpowiedzUsuń