środa, 2 marca 2016

Idzie wiosna

Po dniu, który ma okazję zaistnieć raz na cztery lata, nastał nam marzec. „W marcu jak w garncu”, że powtórzę za starym przysłowiem. Mam nadzieję, że na garncu marzec poprzestanie, a nie przyszykuje nam kotła albo innego tygla.
Jeśli już, to poproszę o tę bardzo pozytywną wiosenną wersję.
Zima się nie spisała w tym sezonie, chociaż teraz próbuje jeszcze straszyć, prusząc śniegiem to tu, to tam oraz powiewając polarnomorskim wietrzyskiem.
Może jeszcze nam przyszczypie nosy, ale szczerze wątpię, a moje wątpliwości potwierdza Matka Natura.
Przez opary krakowskiego smogu widać bowiem białe główki przebiśniegów, a na gałązkach krzewów zaczynają zielenić się pierwsze pąki liści. Leszczyny kwitną jak szalone, więc zaraz pewnie przyjdzie kolej na brzozy.
Kosy zwariowały i głośnym piskiem sygnalizują paniom Kosowym, że czas budować gniazda i szykować się na powiększenie rodziny. Krakowskie gołębie, jak to gołębie – nie takie głupie, jak się wydaje, odchowują właśnie lutowe maluchy, które choć jeszcze w dziecięcej szacie upierzenia, chcą podobnie do rodziców fruwać i trenują pilnie skrzydełka.
Marzec działa też na inne stworzenia. Wszystkie, z marcowego powodu jakieś żwawsze, radośniejsze, cieszące się promieniami wychodzącego od czasu do czasu słoneczka. Moje koty już sprawdziły nasłonecznione miejsca na okiennym parapecie, gdzie w pogodne dni zalegają hurtem, bycząc się niemiłosiernie.
Szykujemy się do nadejścia astronomicznej wiosny i symbolicznego utopienia zimowej Marzanny.
A potem już czas żółtych kurczaczków, żurku z jajkiem i wielkanocnych babek.
Dzisiaj jeszcze resztki śniegu w iglastych cisach i odrobinę zmarznięta autorka...

Focie : handmade


 

2 komentarze:

  1. Fakt .... czuć wiosnę jeszcze nie widać a już ......

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety czuję mniej poetycko, stare urazy dają znać przy zmianie pogody. Może to jednak nie taki zły objaw, znaczy się żyję :D

    OdpowiedzUsuń