Zaproszenie w skrzynce na badania medyczne.
- No ha, ha - pomyślałam.
Z reguły wyrzucam tego typu uloteczki, jednak ku swojemu zdziwieniu, tym razem tego nie zrobiłam.
Zadzwoniłam i zgłosiłam chęć swojego udziału w badaniach.
Stwierdziłam, że posłucham najwyżej o dobrodziejstwach merynosowych kołder albo o super dietetycznych potrawach, gotowanych w kosmicznie drogich garach.
Mam wolny dzień, więc godzinę mogę poświęcić. Ocenię wszystko chłodnym okiem specjalisty.
Tłum 70 + kłębił się przed wejściem. Stanęłam pokornie w kolejce, zostałam zarejestrowana. Starałam się nie wsłuchiwać w rozmowy pokolenia mojej matki, bo od tych dolegliwości, o których słyszałam, że tym ludziom dolegają, mogłabym się położyć i umrzeć w butach, tak od ręki.
Następnie zmierzyłam się z maszyną badającą i grzecznie powędrowałam na miejsce, czekając na prelekcję.
Nie chciano sprzedawać merynosów, ale maty masujące.
Ale o dziwo, prelekcje prowadził wykwalifikowany fizjoterapeuta, merytorycznie przygotowany i ogarniający w tenże merytoryczny sposób pytania padające ze strony zgromadzonej ludzkości.
Nie był też nachalny w promowaniu produktu.
Na koniec dostaliśmy wyniki badań, wydrukowane przez medyczną maszynę.
Jeszcze pożyję :)
Mój organizm jest w dosyć dobrej kondycji. Drobne podrasowanie się przyda.
Jedyne co mnie zdziwiło, to diagnoza, że jestem lekko niedowodniona.
Piję bardzo dużo wody, mogę więcej. Przynajmniej rozprostują mi się niektóre zmarszczki...bez botoxu za pięć stówek :)
Focia by : http://myfitness.pl/fitness/1,107702,19436822,muszynianka-najlepsza-woda-mineralna.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz