sobota, 31 października 2015

Coś się kończy, coś...refleksje

Nie mam duszy słowiańskiej.
Mam duszę azjatycką z kropelką meksykańskiej fascynacji drugą stroną istnienia, fascynacji śmiercią.
Właśnie teraz, pod koniec października i na początku listopada budzi się mój prekolumbijski pierwiastek.
Dla Katolików jest to czas refleksji nad przemijaniem, czas wspomnienia bliskich, którzy przebywają w lepszym świecie, do którego i oni podążają. Dla mnie po części też. Żyję w tej kulturze i uczestniczę w jej obyczajowości. Ale dla mnie Święto Zmarłych nie jest smutne. Nie popadam w refleksję i zadumę zgodnie z nakazami kalendarza świąt.
Nie fascynuje mnie szczególne Halloween, chociaż nie stronię od symboliki i estetyki tego święta. Lubię dynie, kolor pomarańczowy, czarownice latające na miotłach i oczywiście czarne koty :) Zombie też w sumie lubię, chociaż bardzo nie estetycznie jedzą...cóż nikt nie jest doskonały...
Jeśli rzucimy okiem na obrzędy towarzyszące Śmierci w różnych kulturach, zauważymy całą masę obyczajów mniej lub bardziej dla nas szokujących, przy których grzmiący z oburzenia na pogańskie zwyczaje Kościół Katolicki i biegające, rozwrzeszczane dzieciaki, poprzebierane za mumie...to pesteczka.
Madagaskar, grupa etniczna Malagasowie, obyczaj : Famadihana.
Wielka rodzinna uroczystość, która ma na celu integrację żywych, oddanie czci zmarłym i uzyskanie ich błogosławieństwa do czasu następnego spotkania.
Uroczystości  Famadihany odbywają się od czerwca do października, kiedy na Madagaskarze jest chłodniej, gdyż uroczystości polegają między innymi na wyciąganiu zmarłych z grobowców i wspólne z nimi świętowanie spotkania rodzinnego. Zmarli traktowani są z największym szacunkiem, owijani w nowe białe całuny i ponownie chowani. Uroczystości powtarzają się co około 5 lat i przypominają nasze wielkie rodzinne zgromadzenia np. z okazji wesela.
Filipiny, Sagada. Nietypowy obyczaj grzebania zmarłych. Trumny wieszane są na skałach. Naskalne cmentarze są wielką atrakcją turystyczną.
Przykładów nietypowych obyczajów funeralnych jest wiele.
Ale o tym napiszę przy innej okazji, bo moje zainteresowanie tymi nietypowymi zwyczajami raczej nie przeminie. A dzisiaj jeszcze słów kilka o  Święcie Zmarłych.
Día de Muertos, meksykańskie święto o prekolumbijskich korzeniach mających ponad 3000 lat. Czas wspomnień, ale i  czas radości, tańców, śpiewów i dobrego jedzenia.
Królują czaszki, szkielety i aksamitki, znane u nas jako rabaciane "śmierdziuchy". Podczas obchodów Dia de los Muertos rodziny i przyjaciele zmarłych spotykają się na cmentarzach, by bawić się i świętować i dawać swoją fizyczną obecność najbliższym, którzy odeszli. Przez kilka dni trwa radosna fiesta. Świętuje się wszędzie tam, gdzie wyemigrowali Meksykanie...najbliżej Krakowa - w Pradze. Symbolem Dia de los Muertos,  najbardziej kojarzonym jest La Catrina / La Calavera Garbancera, personifikacja śmierci, stworzona przez  Jose Guadelupe Posada na początku XX wieku.
Elegancka dama, a właściwie jej szkielet szykownie ubrany. Dzisiaj przedstawiana w wielu wariantach, zazwyczaj młodych dziewczyn z kwiatami we włosach i śladami rozkładu. 
Śmierć ociepliła wizerunek.
Wolę to Święto postrzegać właśnie tak, radośnie, zajadając Pan de Muerto / Chleb Zmarłych, przypominający nasze słodkie drożdżowe ciasto i  popijając kakao. W 2003 roku Święto to zostało wciągnięte na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
Jutro nie będę uprawiać grobingu. Z wiązanką świeżych chryzantem, światełkiem pamięci i ciepłymi myślami odwiedzę miejsca spoczynku tych, którzy tak naprawdę nigdy mnie nie opuścili. Bo w życiu coś się kończy, coś zaczyna...









Focie : handmade
           http://blekitnyfotel.pl/a-moze-tak-dia-de-los-muertos/
           https://taralinda.wordpress.com/2012/10/30/is-day-of-the-dead-morbid-and-other-myths-about-dia-de-los-muertos/


poniedziałek, 26 października 2015

Spisek ? Spisek !!!

Poniedziałkowy, jesienny poranek.
Rzeczywistość kwiczy, jak kwiczała, pożyjemy - zobaczymy.
Przed szacownym gmaszyskiem w Herszcikowie, dokąd na Uroczystość przybywa dzisiaj nie tylko Szyja, ale i Głowa (!) w towarzystwie różnych podgrzybków, taki oto obrazek.


Myślę, że trzeba powołać odpowiednią Komisję, bo przecież to Spisek. Jak nic, Spisek.

niedziela, 25 października 2015

Czerwona czy niebieska ?

Wieczór powyborczy

"Pani Terminator zza szyb pendolino" podziękowała Panu Prezesowi.
Ja też podziękowałam Panu Prezesowi, dawno temu i jeszcze raz Mu dzisiaj dziękowałam.
To teraz czerwona czy niebieska pigułka ?

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wybory-parlamentarne-2015-pierwsze-wyniki-sondazowe/5r3v4d

piątek, 23 października 2015

Zasłyszane

Z cyklu zasłyszane na korytarzu :

 *

- Ale dla czego nie mogę przyjść na spotkanie z Panem Prezydentem w sznurowanych butach ?
- Bo byś Go sznurówką udusiła...

*

Selfie z Panem Prezydentem możemy robić dopiero przy poczęstunku.



... i nieśmiało przypominam Ci czytelniku o niedzielnych wyborach.


Lineczek : http://www.keepcalmandposters.com/poster/together-we-can-rule-the-galaxy--Xrdpd

środa, 21 października 2015

Więc chodź, pomaluj mój świat...

W Herszcikowie poruszenie wielkie.
Naczelny herszcik, pomniejsi herszcikowie i zbójowie, chociaż niektórzy z nich w rzeczywistości rozmiarów są sułsznych, wymyślili Uroczystość.
Koncepcja Uroczystości rozwijała się w herszcikowych i zbójowych głowach, przyjmując różne kształty i procedury, z założeniem, że ma być pompa i parada i Wszyscy Święci i szabelka i raucik i rączka - rączka i buzi -buzi i pan w czarnej sukience, no może dwóch panów...a wszystko w blasku fleszy i cieniu kudłatych mikrofonów, jedynie słusznych mediów.
Uwielbiam takie akcje, gdzie punkt po punkcie, zgodnie z instrukcją, herszcikowe grono robi z siebie delikatnie mówiąc pośmiewisko.
Według jakiej instrukcji ?
Ano takiej, co to powstała za czasów zamierzchłej i smutnej ustrojowo powojennej historii Tego Miejsca na Ziemi, kiedy to ówczesna Wierchuszka podróżowała od zakładu pracy do zakładu pracy, odbywając Uroczystości całkiem podobne do tej, przez herszcików wymyślonej. Może główni bohaterowie, którzy mieli zostać uwiecznieni po wsze czasy, cechowali się nieco innym profilem psychologicznym, ale oprawa ta sama.
Ileż to razy dziecięciem będąc, słyszałam i widziałam co się wyrabiało aby takie Uroczystości przygotować. Jak się pucowało trasy przejazdów, jak się aranżowało idealistyczne gazetki naścienne, jak się uczono recytacji i pieśni pochwalnych, jak się malowało trawę na zielono...
Spoglądamy ze zgrozą i zażenowaniem na Kima, co się go kapitalizm i realizm nie ima...
Zapewniam, nie trzeba tak daleko wzrokiem sięgać.
Z Herszcikowa komunizm nie wylazł nigdy, przenigdy. Chociaż rok 1989 dawno przeminął, w Herszcikowie, lekko licząc jest jakiś 1971.
Przygotowania do Uroczystości wrą, a pacholęta przemieszczają się w tym syfie, zamiast lekcji słuchając odgłosów szlifowania ścian. Ścian głównego korytarza oczywiście, bo przecież w boczne zakamary Wszyscy Święci nie wlezą. A nie daj Panie do kibla, gdzie zamiast profesjonalnych plastikowych guzików do spuszczania wody w dolnopłuku, błękitem błyszczą zakrętki po wodzie mineralnej.
A swoją drogą ciekawa jestem przyczyn tego, z jakiego powodu całe to "malowanie trawy" odbywa się teraz, przed Uroczystością a nie w czasie dwumiesięcznej przerwy w pracy Herszcikowa. Sponsora na sześć puszek farby i worek gipsu nie było ? No chyba, że nie było z czego zapłacić panu Zdzisiowi za to szlifowanie ścian. Oj.

i zakamarki...



PS. Jak obiecałam..., żeby nie skłamać a prawdę powiedzieć. Błękit nakrętek na dolnopłuku powala.



niedziela, 18 października 2015

Autopromocja

Wczoraj było słów kilka o węglowodanach i ogólnie pojętej chemii organicznej, dzisiaj to co Tygrysy lubią najbardziej...lekcja anatomii.
Uwielbiam anatomię. Wykładam ją od lat i za każdym razem odkrywam coś nowego, fajnego, jakieś związki przyczynowo - skutkowe, jak brak mózgu a funkcjonowanie w świecie polityki na przykład i tede.
Kształcę lekarzy, masażystów, kosmetyczki. Jestem spokojna - jak wykształcę, tak będę potem miała, bo i pewnie masażyk lub korekta chirurgiczna mojego schorowanego szkieletu osiowego by się przydała. A może jakiś mały botoksik za parę lat, bo czemu niby nie ?
Dzisiaj przerwę w zajęciach wykorzystałam na zrobienie kilku zdjęć uroczemu modelowi Felicjanowi i samej sobie.
Ot, autopromocja :D





sobota, 17 października 2015

Węglowodany...

A kto Państwa szanownych chemii i biologii uczył ?
Jeden Pan Dyżurny od Szczepionek, Drugi Pan Dyżurny Dietetyk...A może raka będą leczyć proszkiem do pieczenia ?
Węglowodany...


Lineczek : https://www.youtube.com/watch?v=anHZ7flJsn0

wtorek, 13 października 2015

Dzień Nauczyciela czyli bomba endorfinowa



Dzień Nauczyciela… mój dzień.  Ale nie do końca pewna jestem czy mam się z czego cieszyć w tym dniu, czy nie mam.
Nie będę dokonywać patetycznych podsumowań, chociaż kusi mnie, by cośtam powiedzieć na temat. Kto mnie zna, doskonale wie jakie mam zapatrywania na belferskie środowisko, jego jakość, chęć do pracy i kształcenia się , i ogólnie pojęte człowieczeństwo. A kto mnie nie zna, niech sam wyciągnie na ten temat wnioski  z informacji, że moi przyjaciele są artystami, ekonomistami, dziennikarzami czy prawnikami. Przyjaciół z mojej branży na palcach policzyć… 

Ale nie to jest najważniejsze. 

Najważniejsi są Ci, dzięki którym mam pracę, dzięki którym moja kora mózgowa nie jest gładka jak pupa niemowlaka i nie odbijają się od niej elektrony, którzy dają mi nieograniczone pokłady frajdy i sprawiają, że mimo wykonywania tego zawodu od ponad 20 lat, przekazywanie wiedzy mnie kręci nieustająco  i zupełnie obce jest mi wypalenie zawodowe.

Autentyczna radość i endorfinowa bomba. Przeponę też ćwiczę, bo oddychanie przeponowe to podstawa,  a śmiech to zdrowie. A powody do śmiechu się zdarzają. Ostatnio jakby rzadziej, bo Padawani  nieco poważniejsi i dojrzalsi i jakoś tak im nie wypada gadać głupot, ale były czasy gdy padały śmiałe biologiczne tezy…

·         „ Jądra służą do łączenia gatunków”
·         „Konflikt serologiczny powstaje na skutek stanu zapalnego”
·         „Małpy mają zacofaną część czaszki”
·         „Łodygi w sporoficie są zdrętwiałe”
·         „U człowieka występuje naturalna krzywizna pośladkowa”
·         „Ropalia to takie oczka u meduzy ale i tak są zaropiałe i meduza nic nimi nie widzi”
·         „Zwierzęta wydalają gdzie popadnie”
·         „Ja, Józek Iksiński zaprzeczam istnieniu u mnie pochwy, a tym samym rzęsistka pochwowego”
·         „Jak jest więcej nerek, to się szybciej krew filtruje”
·         „Dżuma jest przenoszona przez krowy, jak taka ugryzie to ma się dżumę”
·         „Muszka owocuszka"
                                                                                                                     
    Ale i mnie się dzieją powiedzonka. Dzięki moim uczennicom Magdzie i Kaśce, które z anielską cierpliwością spisywały wszystkie puszczane przeze mnie na zajęciach teksty, powstał unikat, kruk prawie biały pod tytułem „Baran! Co Ty mówisz ?”.
Pozwolę więc  sobie siebie zacytować.

·         - Co to jest hormon ? Co to za substancja ?
Na sali panuje cisza…
- Pewnie mi Państwo zaraz powiecie, że chemiczna i będziecie chcieli Nobla

·         - Magda, dobrze mówisz, tylko źle zęby układasz

·         - Mamy jęzor z kubkami smakowymi, dzięki którym czujemy co jemy… biedny Jurand ze Spychowa

·         - Ja takie hasła puszczam ? O, kurde !

I raduje mnie to jak widzę, że nitka między uszami się fałduje. Jak uruchamiają się ośrodki nerwowe, jak kształtuje się wrażliwość, powstają pasje i dążenia do pogłębiania wiedzy. Jak nie trzepie się ozorem, dla samego trzepania ozorem.
Jak się słucha drugiego człowieka z uwagą i ze zrozumieniem.

Jaśku, zrobiłeś mi dzisiaj jeden z najfajniejszych prezentów w moim dotychczasowym życiu i nie chodzi mi o przedmiot chociaż pozytywka miażdży konkurencję :D ale o to, że kiedyś słuchałeś, zapamiętałeś i zastosowałeś tę wiedzę w idealnym momencie.

Cieszę się i dziękuję Ludkowie !