piątek, 30 sierpnia 2019

Trutututu podwyżka i prawie Dharma

Ostatni weekend wakacji. Spędzę go po swojemu. Z klimatyzacją w tle, z bezalkoholowym mojito i maseczką z aktywnego węgla na twarzy. Przestudzę, nadwyrężone dzisiaj zwoje nerwowe.
Dlaczego nadwyrężone? Bo musiałam słuchać hocków klocków, włącznie z listem obecnie nam panującego Ministra od Szkół. Minister owy w piśmie rozwija wizję zawodu nauczycielskiego, jako jednego z najlepiej opłacanych i opłacalnych. Life motive tegoż dokumentu, to PODWYŻKA, jaką nauczyciele dostaną, dzięki której odkryją swoją wartość i poszerzą horyzonty.
 Tymczasem, kasy na podwyżki brak.
Miłościwie nam panujący Rząd, z rzeczonym Ministrem w składzie nie przesłał środków na podwyżki dla belfrów, do samorządów. Samorząd nie ma z czego podwyżek wypłacić. Nauczyciele we wrześniu nie dostaną tych głośno odtrąbionych, podwyższonych uposażeń.
Tak, kiedyś dostaną...z wyrównaniem od września, minus inflacja, rzecz jasna.
Co ja plotę, jaka inflacja...budżet się bilansuje :)
I jak sobie maseczki nie zrobić, jak się człowiek zderza z takimi dyrdymałami. Jak sobie pomyślę, że czekają mnie podobne wrażenia przez najbliższe miesiące, to sobie mam ochotę zmienić nieco skład mojego mojito.
Tymczasem Tadeusza nic nie rusza, no może dźwięk otwieranej lodówki i hasło "spacerek". Tadzio pięknie wychodzi na spacer, na smyczy, siejąc przy okazji popłoch wśród podwórkowych piesków formatu kieszonkowego. Takiemu to dobrze. Jak tak na niego patrzę to myślę sobie, że w poprzednim wcieleniu musiałam nieźle narozrabiać, skoro teraz jestem człowiekiem, z całym dziedzictwem człowieczeństwa. Muszę nad sobą popracować, może w kolejnych wcieleniach zasłużę na bycie kotem w kochającym domu.


Lineczek do źródła, żeby nie być gołosłownym

https://fakty.interia.pl/malopolskie/news-prezydent-krakowa-nie-dostalismy-pieniedzy-na-podwyzki-dla-n,nId,3174683

Tadeusz, love <3

Focie : handmade

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Ach, być nierobem i zupa pomidorowa

Już to kiedyś cytowałam, więc popełnię autoplagiat, ale cóż..."Koniec balu panno Lalu". Dzisiaj zaczęłam pracę. Oczywiście nie chciało mi się zacząć, bo jestem NIEROBEM, LENIEM i OBIBOKIEM, który ma ponad dwa miesiące wolnego, robi tylko 18 godzin w tygodniu i jeszcze żąda od rządu wysokiego wynagrodzenia za to nicnierobienie.
Jestem super zmotywowana działaniami tych wyższych, jak i tych bezpośrednich moich przełożonych. Dzisiaj mam jakieś mega nudne szkolenie o rzeczach dla każdego, kto siedzi w szkolnym biznesie, oczywistych. Ale szkolenie unijne...fiu, bździu, ach, och ! Statystyka się polepsza. Sztuka dla sztuki taka, wiec jeśli to ma być prognoza na nadchodzący rok szkolny, to rozwinę skrzydła, jak ten "orła cień".
Błe...takie stanowisko mam dzisiaj. Mam nadzieję, że to się jakoś zmieni i na lepsze, bo koniec końców najważniejszy jest uczeń i jego dobro.
A dzisiaj planuje pomidorówkę ze świeżych pomidorów. Gotowanie koi moje nerwy, pozwala złapać dystans i zapełnia głodne brzuszki. A tych u mnie nie brakuje.
Mam taki jeden, wiecznie pusty brzuszek. Brzuszek rodowodowy, maine coonowy brzuszek Ursusa.
Marzyłam o wielkim rozmiarowo, puchatym kocie, który by zapełnił pustkę po Bazylu...i pojawił się Ursus właśnie. Właściwie powinnam go nazwać Panem Odkurzaczem, ponieważ je WSZYSTKO i  w ilościach porażających. Mały ma osiem miesięcy i waży osiem kilogramów ! Jak tak dalej będzie pochłaniał, to zimą zaprzęgnę go do sanek i będzie reniferkiem. Dzisiaj zje pomidorówkę. Poczęstuje go łyżką, bo jak nie, to awantura w domu gotowa. A awantur nie chcemy.
Wystarczy, że źle się dzieje w Amazonii, obozach dla uchodźców, polskim  wymiarze sprawiedliwości...ale to oczywiście moje subiektywne zdanie.

Nasze maleństwo ośmiokilowe w różnych życiowych sytuacjach :)






Focie : handmade

piątek, 16 sierpnia 2019

Tik tak i drobiowy żołądek

Tik tak, tik tak, czas leci nieubłaganie. Media krzyczą, że promocje szkolne, kajeciki, zeszyciki, plecaczki, piórniki i inne klamoty szkolne w promocji, za pół ceny, taniej, więcej, lepiej, kolorowo, na nowo...za wyprawkę +, albo inne pięćset.
Ja też muszę się na zakupy udać i nabyć to i owo, a najbardziej to kilka długopisów do stawiania piątek.
Tak właśnie, do stawiania piątek.
Mam zamiar mieć bardzo przychylne podejście do ludzkości od pierwszego szkolnego dzwonka, bo po co młodym piętrzyć stresy. Reforma pisowska zaorała system edukacji. Skumulowne dzieciaki i tak będą mieć stres, jak się już dostaną do tej wymarzonej szkoły, pod koniec sierpnia. A potem będą zasuwać na pełny zegar do wieczora w salach o powierzchni 3 metrów kwadratowych na 30 osób. I co z tego, że te sale będą odmalowane i pachnące. Koń by się uśmiał, jakby nie to, że Janów się posypał...
Z bardziej krytycznymi opiniami poczekam gdzieś tak do połowy września, jak na własne oczy zobaczę te "cud - miód" efekty dobrej zmiany.
Na chwilę obecną zmiany, te pozytywne obserwuję w sobie.
Zmieniłam podejście do odżywiania się. Teraz jem bardziej zdrowo. Zaczęłam jeść surowe warzywa, co jeszcze do niedawna było u mnie nie do przejścia. Oczywiście zdrowa dieta rujnuje domowy budżet, bo akurat zielenina zdrożała o 2/3 w porównaniu do ubiegłego roku, ale czego się nie robi dla zdrowia. W każdym razie, vege gulasz z cieciorki na mleku kokosowym jest obłędny. Naleśniki ze szpinakiem też. I nawet polubiłam zielona herbatę.
A koty...dostały dzisiaj pierwszy raz żołądek indyczy. Tak na próbę. Szaleństwo...Żołądek otrzymał atest Kociego Towarzystwa Atestów Spożywczych. Pamiętajcie, co kot zje, jest dla człowieków jadalne. Ja jednak pozostanę przy ciecierzycy :)

mój bimbający przyjaciel

chłopaki nad michą surowizny z narządów wewnętrznych indyka

Zdjątka : handmade

niedziela, 4 sierpnia 2019

Łapy w cieście i zmiany pogody

 Zmiany pogody, uwielbiam...
Jestem meteopatką i albo na zmiany pogody reaguję pobudzeniem, albo totalną zamułą. Dzisiaj mam na przemian. Tak jak te chmurzyska i za chwilę słońce. Raz zjadam ibuprom, raz popijam kawę. Ogólnie cholera mnie bierze, bo nie mogę się na niczym skupić, jestem rozdrażniona, mam smaki a jak coś zjem, to mnie mdli i nawet cola nie pomaga.
Dzień w sumie się zaczął fajną wiadomością z Francji o tym, że Frankowi udało się przelecieć przez Kanał La Manche. Ściskam go serdecznie i gratuluję, bo dotychczas mogłam taką technologie oglądać w Bondzie. Szkoda tylko, że nie można w taki lot rodziny zabrać. Marszałek pewnie niepocieszony jest...
Ale o polityce dziś nie będzie, wystarczająco mi pogoda ciśnienie waha.
Postanowiłam się nie poddawać i zabrałam się za pieczenie mufinek. I oczywiście koty wyrosły jak z pod ziemi. Cudownie się zmaterializowały się tak jak wczoraj, gdy podmalowywałam zaplamioną ścianę. Wczoraj właziły mi do farby, a dzisiaj...najpierw wsadziły pyski do rozbełtanych jajek z mlekiem. Oczywiście, że podpiły trochę. Następnie zainteresowały się papilotkami, Ursus powyciągał je z foremki, bo szeleściło...Potem zajęły się wlewanym ciastem. I znowu Ursus wpakował łapę do zalanej foremki. Cały blat zapaprał, a ciasto poszło do śmieci.
W końcu się udało mufinki upiec. Schowałam, bo bydlątka będą chciały ukraść. Moi koci rozbójnicy akurat lubią słodkie. Teraz śpią.
Ciii...

Malujemy
Pieczemy
Śpimy
zdjątka: handmade

piątek, 2 sierpnia 2019

No, bo nie ma problemu :)

Gorąco, za gorąco. Kolejna fala upałów zalewa Europę. Zalała Francuzów i Belgów. U nas trochę chłodniej, ale zaraz znowu przypiecze.Woda z lodem, wentylatory, chłodna kąpiel i mata chłodząca dla zwierzaków. Jakoś się ratujemy. Najgoręcej jest Ursusowi, bo jest ogromnie puchatym kocurem. Kryje się na kafelkach pod prysznicem, gdzie najchłodniej. Zresztą Tadzio też tam ucieka. Ja się już nie zmieszczę, więc siedzę w salonie przy wiatraku i słucham jak PAD albo inny Prezes RM głosi opowieści letniej treści, jak to Polska nasza węglem stała, stoi i stać będzie jeszcze długie lata. Jak to emisja dwutlenku węgla nie wpływa na globalne ocieplanie się klimatu. Obiecują, że węgiel się jeszcze nie skończy, a jakby się skończył, to zrobimy sobie swoją własną epokę karbonu, sadząc te miliony drzew, które z czasem skamienieją i...po problemie.
 Zresztą problemów nie ma wcale. Przecież nie jest problemem pokazanie opinii publicznej list poparcia sędziów do nowego KRS, ani loty niemego marszałka Koszałka Opałka. Osobiście wolę nieme łabędzie, nie latają stadami rodzinnymi z moich podatków.
Cóż, zobaczymy na jesieni, czy rachunek będzie wystawiony, czy nadal będę żyć w Ciemnym Grodzie.
A tymczasem połowa wakacji zleciała. Niech to !
Ale jeszcze połowa, to dobra wiadomość. "Meksyk"się rozpocznie wraz z wstąpieniem w szkół progi podwójnego rocznika, z którym też, naturalnie nie ma problemu.
Jakoś tak miło na sercu, że problemów brak.
W związku z tym zrobię sobie kawę i poczytam coś o robalach :)


focia by Google and handmade