Może nie wykażę się zbytnią błyskotliwością cytując Słownik
Języka Polskiego, ale:
Rekolekcje →w Kościele katolickim:
nauki połączone z mszą, mające na celu umocnienie wiary i odnowę moralną» za
Słownikiem Języka Polskiego PWN.
…no właśnie.
Katolicy przeżywają Wielki Post, przygotowując się do Świąt
Wielkiej Nocy, czasu zmartwychwstania Chrystusa.
Spotkania rekolekcyjne odbywające się w tym czasie mają
wyciszać, pogłębiać wiarę, budzić refleksję, dawać szansę na rozwój duchowy i
stawanie się lepszym katolikiem, lepszym człowiekiem, co jest ideą cenną,
piękną i mądrą...
…tymczasem…
Od 1990 roku w Polsce
jednym z przedmiotów obowiązkowo nauczanych w publicznych szkołach jest
religia katolicka.
/Jeśli drogi Czytelniku chciałbyś w tym miejscu zapytać
mnie, słusznie przeczuwając pewne moje przemyślenia, to potwierdzę…Tak, jestem
przeciwna religii jako obowiązkowemu przedmiotowi w szkołach publicznych. Jest
to jednak refleksja na zupełnie inny felieton, chociaż pewnych zbieżności nie
uniknę/.
Kontynuując myśl, wraz z religią zagościły w szkołach
rekolekcje.
Od prawie czternastu lat obserwuję stopniową degradację
znaczenia, trywializację i bezmyślność organizacyjną rekolekcyjnych spotkań w
szkołach .
W podstawówkach problem dotyczy raczej dzieci, które nie
biorą udziału w rekolekcjach, one najczęściej pozostają w domach. Jest to
podyktowane koniecznością zapewnienia dzieciakom bezpieczeństwa. Należy cieszyć
się, gdy w pobliżu są dziadkowie, którzy zaopiekują się latoroślą. Jeśli
dziadków brak, wynajmujemy nianię, której oczywiście płacimy, bo bycie nianią
to praca jak każda inna a na dodatek bardzo odpowiedzialna. Gdy niani nie ma,
zawsze możemy się postarać o urlop u pracodawcy i samodzielnie zatroszczyć się
o dziecko w jego „wolnym czasie” rekolekcji. Nie ma co narzekać, że szkoła
powinna opiekę zapewnić. W końcu to nasze dziecko, chcieliśmy go mieć…nie ma co
robić afery o trzy dni urlopu.
W gimnazjach, przynajmniej w tych, do których uczęszczają
dzieci moich znajomych rekolekcje są organizowane na pierwszych bądź ostatnich
godzinach lekcyjnych. Ułatwia to nieco życie nie uczęszczającym na takie
spotkania gimnazjalistom. Są jednak takie szkoły, gdzie rekolekcje są
organizowane w ciągu dnia szkolnego. Wtedy dzieci nie biorące udziału w
spotkaniach lądują na około dwie godziny w świetlicy, razem z innymi
nie-rekolekcjonistami oraz całą resztą uczniów w ilości zależnej od wielu
zmiennych. Ktoś powie, że się czepiam tej przymusowej przerwy w lekcjach i ten
czas można poświęcić na naukę, odrabianie zadania domowego, itp.
Odpowiem, że oczywiście można. Świetnym treningiem na naukę
czegokolwiek ze zrozumieniem będzie uczenie się z dwudziestką innych bliźnich
mniej lub bardziej hałaśliwych, przebywających w tym samym czasie z naszą
pociechą w tej samej świetlicy.
Można też, co czynią niektórzy organizować dziecku w czasie
rekolekcji ortodontę, poradnię PP czy inne atrakcje. Dodam tylko, że te
atrakcje są wybierane też przez te dzieci, które z racji deklarowanej wiary
powinny odbywać rekolekcje. No ale przecież jest tyle zajęć dodatkowych i
przecież nasza pociecha musi się dostać do najlepszego liceum i musi, musi, musi
i czasu brak…
Ale najfajniejsze rekolekcje mają licealiści.
Jeśli są już osobami pełnoletnimi, sami mogą decydować o tym
czy chodzą na religię i biorą udział w rekolekcjach czy też nie. Decydują o tym
czy nie chodzą na religię ale idą na rekolekcje albo proszą rodziców o
wystawienie lewego zwolnienia z rekolekcji…bo tak, albo proszą o prawdziwe usprawiedliwienie
nieobecności na rekolekcjach z powodu korków z chemii, majcy lub okazji kursu
prawka jazdy.
Pełna dowolność bez względu na wyznawaną wiarę i deklarowane
postawy etyczno- moralne.
Są też i takie przypadki, gdzie z założenia w tym czasie do
szkoły się nie przychodzi, bo po co wracać z rekolekcji na jedną, dwie lub
ileśtam lekcji, bo po co iść w ogóle na rekolekcje, lepiej zaliczyć dwa polskie
i ulotnić się jak przysłowiowa kamfora…
W tych wszystkich „kombinacjach alpejskich” są i
nauczyciele.
Bo młodzież do kościoła na rekolekcje trzeba zaprowadzić, bo
Dyrektor kazali, bo jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo uczniów, bo co by
było, gdyby było? Ale żeby tak licealistów z rekolekcji do szkoły
przyprowadzić, przy okazji obecność im sprawdzić…to już nie, bo…Bo pewnie
uczestniczenie w modlitwie i kontemplacji czyni uczniów bardziej
odpowiedzialnymi i bardziej wypadkoodpornymi, a poza tym droga ze szkoły do
kościoła jest bardziej niebezpieczna niż z kościoła do szkoły.
Że absurd, ależ nie zaprzeczę. Ale nie tylko o piętnowanie
absurdu mi chodzi.
Mnie zastanawia, jakie wartości przekazujemy naszym
podopiecznym, pozwalając im na takie zachowania. Jakie postawy kreujemy,
udając, że nie ma problemu nagminnych oszustw i kłamstw pod szyldem rekolekcji.
Dlaczego sami sobie nie odpowiemy uczciwie na pytanie…no to jestem czy nie
jestem wyznawcą religii katolickiej i jej zasad. Przecież nikt nikogo do
niczego nie zmusza.
Patrząc na ten cały, łagodnie mówiąc galimatias
rekolekcyjny, jestem przerażona…
Ale w sumie czego oczekiwać od nastolatków, którzy mają
jeszcze „kiełbie we łbie”, gdy jedna ze znajomych nauczycielek, na forum klasy /klasa
w tym dniu jest podzielona na grupy i jedna z grup kończy zajęcia dopiero po
rekolekcjach/ radośnie oznajmia:
„Ci z Państwa, którzy chodzą na religię idą ze mną do
kościoła. Po rekolekcjach wracają do
szkoły. A ci z Państwa, którzy nie idą na rekolekcje, mają WOLNEEEEE ! (gest
Marcinkiewicza)…
… Rekolekcje → w Kościele
katolickim: nauki połączone z mszą, mające na celu umocnienie wiary i odnowę
moralną» za Słownikiem Języka Polskiego PWN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz