środa, 22 kwietnia 2015

Zawsze jakiś pożytek...



Kuśtyk, kuśtyk, kuśtyk...
Odwiedzony przeze mnie z własnej i nieprzymuszonej woli ortopeda, powykręcał mi stopę w takich płaszczyznach, o jakich do tej pory nie miałam pojęcia. Chrupało, strzelało i boli...
I po jaka cholerę tam polazłam? Chociaż technicznie nie mam się czego czepiać. Termin przyzwoity jak na polskie NFZ-owskie prawidła, ortopeda młody i kompetentny, nie trzystuletnia mumia z demencją, do której od dawna nie ma ogonka pacjentów. Przychodnia czysta, babeczki w rejestracji uśmiechnięte...a w drodze do domu zrobiłam kilka fajnych zdjątek.
Zawsze jakiś pożytek :D





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz