Sobotnie przedpołudnie spędziłam spacerując z Yanooshem uliczkami starego Krakowa, dziwiąc się nieodmiennie od lat dwudziestu, tłumom ludzi - tubylców i przyjezdnych. Znając swoją niechęć do tłumów, chciałabym sprawdzić swoje odczucia na 5th Avenue.
Tubylców w sobotnie przedpołudnie można odróżnić od turystów, po wielkich albo i niewielkich torbach, siatkach, reklamówkach wypełnionych świeżymi warzywami prosto z Kleparza, tego Starego rzecz jasna.
Turystom też się zdarza zaplątać na Kleparz i wtedy "look there ! fresh strawberrys !", OMG, real mushrooms. Are these mushrooms from your own forest ?", to na widok stoiska z prawdziwkami i podgrzybkami, zasłyszane kiedyś przy okazji zakupów.
Zakupy ok, ale nie dzisiaj.
Dzisiaj spacer, kawa mrożona, czarna jak smoła w zwyczajnej kafejce i piercing.
Jestem wielką fanką tatuażu, od zawsze. Mam parę, a następne czekają na realizację. I jeśli ktoś miałby jeszcze jakieś wątpliwości :D, lubuję się w "japończykach" i staram się nie wychodzić poza ten krąg kulturowy. Czy boli, jasne że boli. Zastrzyk w tyłek też boli i pobieranie krwi też. Ale według mnie warto pocierpieć. Ale dzisiaj zrealizowałam plany na uszko i wmontowałam tragusa.
Zdjęć nie wstawiam, pokażę jak się zagoi.
focia poglądowa by Google
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz