Mały reset zawsze się przyda. Taka prosta prawda, a ja dochodziłam do niej przez prawie 25 lat pracy zawodowej.
Ot, ja durna. Przecież za tę pracę nikt mi nie podziękuje, chociaż mam też w swoim otoczeniu takich, którzy by mi za pracę bardzo chętnie podziękowali. Nie mylę się panowie i panie, nieprawdaż ?
Więc reset :) dorosłam do decyzji o resetowaniu.
Już od jakiegoś czasu marzyła mi się Energylandia w Zatorze. Jako, że miałam kiedyś ogromnego stracha przed jazdą roller coasterami, a przezwyciężyłam go w parku Asterixa, to ciągnęło mnie i na nasze rozrywkowe podwórko.
Prosta sprawa, internet, kupno biletów w promocji ważnych do końca sezonu i pozytywne nastawienie.
Kilka dni przed wyprawą starałam się wszystko zaplanować, więc internet i głównie szukanie dogodnego połączenia, gdyż nie jestem zmotoryzowana.
I w tym momencie ZONK.
Komunikacyjny ugór.
Ale po kolei...kolej też odpadła, tak na marginesie...
Z Krakowa w godzinach porannych 1 bus, odjeżdżający z dworca. Zadzwoniłam do przewoźnika, aby zarezerwować bilety. Miła Pani poinformowała mnie, że rezerwacji nie prowadzą, bilety do nabycia w kasie lub u kierowcy.
Dzień wyprawy, przyjeżdżamy wcześnie na dworzec, stajemy w ogonku po bilety i tu następny ZONK. Biletów kasa nie sprzedaje / byłam jakieś 25 minut przed planowanym odjazdem ! /. No to biegiem na stanowisko, bo już czułam, że dostanie się do busa będzie graniczyło z cudem. Potwierdziło się to. Na szczęście byłam piąta w kolejce i nawet załapałam się na siedzące miejsce.
Przewoźnik podstawił klekota na 20 osób, dopakował do oporu do 30...Na stanowisku zostało z niczym, a właściwie z dwugodzinnym czasem oczekiwania do następnego klekota ponad 40 osób.
Klekot śmierdział olejem spalinowym i potem stłoczonych ludzi. Szczerze współczuję tym, którzy do Zatora jechali, czy jeżdżą w innych niż rozrywka okazjonalna sprawach.
Dojechaliśmy szczęśliwie i wysadzeni w szczerym polu, musieliśmy zapychać do parku rozrywki na butach przez jakieś wykopy, błotniste łąki, bez chodników, przejść dla pieszych itd.
Delikatnie rzecz ujmując, słowa na q oraz inne równie ciekawe cisnęły mi się na usta. Wściekli, dobrnęliśmy do parku.
Miód na nerwy. Nawet Space Gun czy Apocalipto nie podniosły mi tak ciśnienia, jak poranna podróż.
A tak całkiem serio, było absolutnie super. Weszliśmy zaraz po otwarciu, więc chętnych na mrożące krew w żyłach przygody było niewielu i pomimo ostatniego weekendu wakacji, tłumnie zaczęło się robić około godziny 13. Mieliśmy więc czas, żeby w spokoju, czytaj: bez gigantycznych kolejek, rozerwać się nieco. Park jest zorganizowany wzorowo, na europejskim poziomie. Część atrakcji jest współfinansowana przez Fundusze UE. Liczne punkty gastronomiczne, czyściuteńkie jak kryształ toalety i przemiła, kompetentna obsługa, dopełniają całości dobrego wrażenia.
Oczywiście, że nie zwiedziliśmy wszystkich atrakcji, ale wrócimy do Energylandii na pewno, ale nie busem.
Żeby nie męczyć Was szczegółami...
Z terenu parku zapycha się na nogach do rynku zatorskiego, przez pola...Chciałam zamówić taksówkę. Lokalny Pan Krzysztof Taksówkarz, powiedziała mi, że może mnie zawieźć na busa ale nie teraz, tylko za 40 minut. Teraz nie może, a tak w ogóle, to do rynku jest blisko i przecież mogę iść na nogach. Dodam, że przez te pola, łąki z błotem, bez chodników...
Zapychaliśmy wspólnie z rodziną z małymi dziećmi w ilości sztuk 4. Chętniej niż ja zapłaciliby za tę taksówkę.
Podróż powrotna (50 km) zajęła nam około 3 godzin. Bus planowany w rozkładzie na sobotę, na godzinę 15.07 nie przyjechał...
Co się w tym Kraju nad Wisłą dzieje, że ludzie nie chcą zarabiać pieniędzy na własnym podwórku ? Przepisy, prawo, lenistwo ? Czyż nie powinny być stworzone połączenia SPECJALNIE do parku rozrywki. Czy prywatnym przewoźnikom nie opłaca się przetransportować kilkuset, jak nie kilku tysięcy ludków w ciągu weekendu, szczególnie w wakacje. Czy lokalny samorząd idzie na udry z właścicielem parku, czy nie daje zezwoleń na wjazd pod bramy wejściowe ?
Nie ogarniam. Przecież turyści chętnie zapłaciliby dodatkowe grosze za komfort podróży, tym bardziej, że kilka minut drogi dalej, biorąc pod uwagę samochód jest park z dinozaurami, do którego nie prowadzi ŻADEN chodnik dla pieszych i nie ma ŻADNEGO połączenia. Rozmawiałam na ten temat z zawiedzionymi takim stanem rzeczy turystami...po raz kolejny nie ogarniam...
Polecam te miejsca całym sercem, ale Narodzie, jedźże tam swoim samochodem i generuj spaliny. Nie busem !!! Dla zdrowia psychicznego, nie busem.
Focie : handmade
Po upiornej podróży, mamy zamiar się dobrze bawić
I bawimy się dobrze :)