sobota, 30 grudnia 2017

Poważne przemyślenia w cieplutkich skarpetkach

Wieczór. Siedzę w fotelu ze szklaneczką dwudziestoparoletniej whisky w ręku. Za oknem krzątanina jeszcze trwa - przygotowania do sylwestrowej nocy idą pełną parą. Wygoda to, mieć imprezę przed oknami, nie ruszając się z domu. Zobaczymy w jakiej to kreacji wystąpię w ostatnim dniu roku. Czy w skoczę w elegancką sukienkę, domowe ciuchy, czy może cieplutki i milutki szlafroczek z termofrotty. Zobaczymy.
Jutro odejdzie stary rok, zapanuje nowy.
Mnóstwo myśli goni po głowie, jaki był ten, a jaki będzie przyszły. Czy ludzie zaczną być ludźmi, czy pozostaną nierozumnymi, zajadłymi potworami, wpierającymi butnie i z pogardą, że białe jest czarne. Czy nauczymy się pokory i rozumienia, czy będziemy skakać sobie do gardeł w tym naszym polskim piekiełku...
Czy będę mrozić szampana w tym nadchodzącym roku, czy moje dzikie serce ciągnąć będzie do podróży, może emigracji, o której myślę coraz częściej, przyglądając się temu, co wyprawiają ludzie obdarzeni zaufaniem społecznym...
Dużo myśli.
A życzenia dla Was z serca płynące, szczere.
Dobrego roku dla Wszystkich. Jeśli będziemy uczciwi w tym co robimy i mówimy, nie może być gorzej, tylko lepiej.
Do siego Roku Ludeczkowie. Do siego Roku !


A na tej foci herbatka, nie łiseczka :)
Focie : handmade

sobota, 23 grudnia 2017

Przedwigilijny luz

W wigilię Wigilii nie robię nic. Nie kiwam nawet malutkim paluszkiem. Wszystkie działania przedświąteczne zakończyłam wczoraj.
Dosyć zasuwania na pełny gwizdek do ostatnich chwil przed pierwszą gwiazdką. Nie piszę tego, aby wkurzyć wszystkich, którzy ciężko pracują by przygotować świąteczne frykasy. Po prostu tak to sobie zaplanowałam, by czas przedświąteczny spędzić na luzie, a teraz to konsekwentnie realizuję.
Pomalowałam pazurki, nałożyłam odżywczą maseczkę w nadziei, że pomoże oszukać upływający czas, poczytałam książkę...a wieczorem spotkanie z "Ostatnim Jedi".
Właśnie...
Film zgrabny, akcja wartka, super plenery, efekty. I dla mnie to tyle.
Nie moja bajka. Obejrzałam wszystkie najnowsze GW, głowy mi nie urwało, nie zaiskrzyło. Takie życie :D
Ale skłamałabym, że nic na mnie nie zrobiło wrażenia. Zrobiło, a właściwie zrobiły...Porgi.
Przeurocze stworki z wielgaśnymi oczami i uroczymi pyszczkami, z których wystają malutkie ząbki.
Zakochałam się od pierwszego trailera.
Jeśli zostały wymyślone przez scenarzystów w celu podniesienia wyniku sprzedażowego gadżetów, to połknęłam haczyk. Jak tylko Porgi pojawią się w formie maskotek, kupuję. Natychmiast. A niech będzie marketingowcom :)
Teraz czekam już na Święta.
W radosnym nastroju, w domu pachnącym jabłkami z cynamonem i mandarynkami. Razem ze mną najbliżsi, a na tapecie komputera Porgi.
Wesołych Świąt i Merry Christmas, kochani.
Wesołych Świąt !





Zdjątka : handmade
https://www.teepublic.com/t-shirt/2027100-star-wars-the-last-jedi-birds-porgs-merry-christma

wtorek, 21 listopada 2017

Paryż - przedsmak

Pomilczałam dłuższą chwilę. Dla własnego zdrowia psychicznego.
Tak mnie totalnie wkurza sytuacja na rodzimej scenie politycznej, że chcąc coś napisać, a po głowie chodziły mi polityczne tematy, musiałabym zacząć używać języka nieparlamentarnego. Tego nie chciałam...
Ale już jestem. A byłam w Paryżu.
W zasadzie byliśmy z Panem Mężem.
Listopad w Paryżu przywitał nas słońcem i temperaturą dodatnią umiarkowanie, czytaj  - dla nas, mieszkańców wschodnich rubieży, oznaczało to chodzenie bez kurtek, w sweterkach tylko.

Tambylcy zazwyczaj okutani byli w ciepłe paltociki, szaliczki, za to z bosymi stopami w letnich butkach. Taką tendencję modową obserwuję od lat. Do nas też dociera, o czym pisałam - gołe kosteczki zimą...brrr.
Rue Lamande. Nasza baza noclegowa w polskiej szkole.
Przyjemnie, miło, domowo, niedrogo. Gorący prysznic i wygodne łóżko gwarantowane po całodniowych włóczęgach po mieście.
Kościół Scientologów obok, jakby ktoś, coś.
Plan zwiedzania miałam bardzo ambitny, coś w stylu "3 kontynenty w 2 dni" :)
Udało się zrealizować wszystko i jeszcze więcej.
Dzisiaj tylko krótkie info.
Następny wpis dłuższy, obiecuję.






sobota, 14 października 2017

Takie życzenia

Piękny dzień dzisiaj. Dosłownie i z okazji święta nauczycielskiego.
Dzień Nauczyciela i wszystkich w edukacji pracujących  - Dzień Edukacji Narodowej.
Ale nie tak bezrefleksyjnie...
Rządząca partia jedynie słuszna, jak walec drogowy, metodycznie wdraża pseudoreformę edukacji. Nic to, że dewastuje się system oświaty, nic to, że podstawy programowe są niedopracowane, nic to, że nauczyciele tracą pracę, nic to, że największy beneficjent tego absurdu - dzieci, są uczestnikami  chaosu.
Konsekwentnie, krok po kroku, wbrew rodzicom czy związkom zawodowym realizowane są obietnice wyborcze.
A jak się Suwerenowi nie podoba, to przecież może wyjechać. Demokracja.
Drodzy Nauczyciele, jak długo jeszcze będziecie udawać, że w sumie się nic nie dzieje. Jak długo pozwalać będziecie na dzielenie swojego środowiska, jak długo będziecie godzić się na lekceważenie Waszej ciężkiej pracy, słuchając bzdur na temat wymiaru zajęć, jak długo jeszcze będziecie pozostawać w nie tylko egzystencjalnej nicości.
Czekacie na te 500+, które Wam obiecali, na ochłap w postaci dodatków motywacyjnych, czy może odpowiadają Wam projekty zmian w KN ?
Może już czas, by wzorem Waszych najzdolniejszych uczniów, a obecnie lekarzy rezydentów, upomnieć się o swoje prawa ?

Wszystkim Belfrom i Niebelfrom składam życzenia serdeczne, ciepłe i prawdziwe.
Otwartych oczu i umysłów Wam i sobie życzę. Wrażliwości zawodowej i po ludzku, dobrego serca oraz spokojnego snu.
Zawsze.

Focia by Google

poniedziałek, 2 października 2017

Weźże się ogarnij studencie :)

Jak niedawno pisałam, lubię październik. Dzieje się wiele w tym jesiennym miesiącu. Zazwyczaj przychodzi jesień, a razem z nią studenci.
Gród Kraka Prastary jest, jak wiadomo powszechnie uniwersytecką "mekką", do której ciągną ludeczkowie ze wszystkich krańców naszej Galaktyki.
Studencka brać zawsze jest charakterystyczna w jakimś sensie i można ja rozpoznać na tle mieszkańców i turystów.
Nie jest jednak tak awangardowa i kolorowa, jak kiedyś.
Szczerze mówiąc, brakuje mi tego pazura, szczypty wyobraźni i oryginalności, które nadawały specyficzny koloryt żakom.
Gdzie się podziały te kolorowe dziewczyny z ASP ? Gdzie ich barwne, oryginalne stroje od których nie można było oderwać oczu, a potem nudziło się zaprzyjaźniona krawcową, żeby uszyła nam podobne. Gdzie ten czas, gdy Rynek i Planty były swoistym wybiegiem do prezentowania modowych trendów. Takie krakowskie haute couture.
Gdzie ci faceci, studenci prawa, w dobrze skrojonych garniturach szytych przez krawców z krwi i kości, nie hapniętych z sieciówkowych wyprzedaży. Nie mam nic do sieciówek, sama tam kupuję. Sądzę jednak, że garnitur nie może być tylko nabyty po okazyjnej cenie, przede wszystkim musi na pacjencie leżeć...
Mogłabym tak jeszcze chwilę wymieniać...
A dzisiejsi studenci, szarzy, byle jacy, świecący gołymi kostkami wyłażącymi ze sportowych kamaszków niezależnie od pogody.
Brodaci panowie, chcący być cool i lekko hipsterscy, w gruncie rzeczy nie do końca zaaranżowani i bywa, że zaniedbani.
Z dziewczynami jest ciut lepiej, ale i tak nie potrafię do końca określić ich stylu. Styl miejski, hmmm...
Ale co najcudowniejsze dzieje się w czasie sesji. Kreatywność męskiej części studentów przeraża.
Z przepastnych czeluści akademików czy studenckich mieszkań wychodzą na dzienne światło obrośnięte kreatury w garniturach, sportowych butach , dźwigające plecaki. A jak jest chłodno, to jeszcze do tych plecaków i garniturów mają sportowe kurtki z gore texu. W sumie te sportowe buty i kurtki pasują do siebie, to czego się czepiam ? :)
A dzisiaj pada deszcz i spadają mokre liście. Wrażenia estetyczne będą przy sesji. Teraz patrzę na miarowo spadające krople, pijąc herbatę z malinami...marzenie.


focia by Google
Resztę pozostawiam wyobraźni.

sobota, 30 września 2017

...jesień się zaczyna

Zaczyna się październik, mój ulubiony miesiąc.
Strzeli kolorami w tonacjach brązu i czerwieni. Zamgli poranki, oszroni trawniki, otrzepie liście z drzew.
Dlaczego lubię ?
Lubię czuć lekki chłód, lubię późne poranki i wczesne wieczory. Nie mam jesiennej depresji. Wolę się ubierać na cebulkę niż przywdziewać letnie fatałaszki.
Tak jakoś mi romantyczniej, bardziej marzycielsko, przyjemniej.
Dzisiejszy dopołudniowy spacer dał mi przedsmak października.
Poczekam cierpliwie :)




Focie : handmade

poniedziałek, 11 września 2017

Sabinie


Umieranie.
Czy może jednak nadzieja ?
Czy może jedno i drugie, nierozłączne ze sobą jak pory roku, jak ogień i woda.
Była diagnoza, była walka, była przegrana z ciężką chorobą.
Była też nadzieja i uśmiech, i pozytywna energia.
Tyle uczuć, intensywnych tak bardzo, czasem za bardzo...
Niech Ci będzie dobrze piegowata okularnico, gdziekolwiek teraz jesteś.
My tutaj pobędziemy jeszcze trochę, pamiętając...

poniedziałek, 4 września 2017

Jaka deforma ?

Trutututu ! Trzeba odtrąbić rozpoczęcie roku szkolnego. Dostałam rozkład zajęć do łapy. Nie najgorszy. Wprawdzie godzina rozpoczęcia zajęć w niektóre dni, 7.30 zabija mnie. Dam radę, bo kto jak nie ja ?
Deforma edukacji, to jest dopiero powód do zmartwienia, a nie moja 7.30.
Oczywistym już w tym momencie jest, że rządząca partia i jej minister edukacji poważnie minęli się z prawdą, zapowiadając, że reforma będzie bezkosztowa, nie dotknie kadrowo nauczycieli i pracowników administracyjnych, mało tego, miały powstać nowe etaty i wzrosnąć zapotrzebowanie na pracę nauczycieli.
I jak to wygląda na chwilę obecną ?
Deforma dotknie około 30 tysięcy nauczycieli. Zlikwidowane zostały gimnazja. Szacuje się, że od września w skali kraju, straciło pracę około 10 tysięcy nauczycieli. Takich osób będzie więcej, gdyż aktualizacja danych ze szkół spłynie do organów prowadzących 15 września.
A w Krakowie, zlikwidowanych zostało 51 gimnazjów. Niektóre, przekształcone w szkoły podstawowe, które z braku zainteresowanych, nie otworzyły klas pierwszych. Nie ma dzieciaczków, nie ma klas pierwszych, nie ma pracy dla nauczycieli.
 Między innymi, taki los spotkał byłe Gimnazjum nr 16. Jest to dla mnie nie do pojęcia. Było to jedno z najlepszych gimnazjów w mieście, którego absolwenci dostawali się bez problemów do najlepszych liceów...Szkoda gadać.
Szacunkowe dane, zebrane jak myślę z projektów arkuszy organizacyjnych szkół mówią, że w Krakowie od września pracę straciło 134 osoby, w tym 61 w gimnazjach i 43 w zespołach szkół. Na odprawy dla nauczycieli UMK przeznaczył około 1 milion złotych !
Nowe etaty, a jakże. Znalazłam dwie oferty dla nauczyciela przyrody i biologii w szkole podstawowej na obrzeżach miasta, w wymiarze 2 godzin tygodniowo w każdej ze szkół. Co, mam się nie czepiać, bo godziny są, nieprawdaż ? Kiedyś był Latający Holender, teraz będzie latający nauczyciel.
Co jeszcze do tego ?
W pakiecie dostajemy okrojone i niemerytoryczne podstawy programowe. Ze zubożonymi zagadnieniami z fizyki, biologii czy języka ojczystego. Przepchnięte bez konsultacji ze specjalistami. Wiem co mówię, gdyż sama należę do grona ekspertów "dobrej zmiany", współpracowałam z MEN i ta współpraca polegała na przybyciu do ministerstwa, przedstawieniu się pozostałym ekspertom, przerwie kawowej oraz odbiorze długopisu i notesu z logo MEN. O merytorycznej dyskusji w trakcie dwugodzinnego spotkania nie było mowy.
Mamy zafundowany powrót do takiej szkoły, do której chodziłam sama, skostniałej w swoich strukturach, zamkniętej na najnowsze odkrycia i metody nauczania, która będzie zniechęcać ucznia do rozwoju, do poznawania rzeczywistości, czy chociażby czytania. Bo jak czytać "poezję" pewnego pana, tego od katastrofy ? Katastrofa...
Ktoś zapyta, czego się czepiam ? Zdobyłam wykształcenie, skończyłam więcej niż jeden kierunek studiów, a teraz pyskuję. Otóż, miałam szczęście trafić na bardzo mądrych i zdystansowanych ideologicznie nauczycieli, którzy uczyli samodzielnego myślenia pomiędzy wierszami wytycznych z ministerstwa. Jeśli my pozwolimy się ogłupić,będziemy kształtować byle jakich uczniów, którzy nie będą stanowić dla nikogo konkurencji, ot z przeproszeniem i bez obrazy, rowokopów.
I jeszcze bonusy :
- Segregacja dzieci przez rozporządzenie o indywidualnym nauczaniu. Dzieciaki, którym zostało przyznane nauczanie indywidualne po 31 sierpnia bieżącego roku, nie mogą mieć zajęć na terenie szkoły. Zajęcia tylko w domu. Żegnaj klaso, żegnaj socjalizacjo. Witamy izolację.
- Próbę podziału nauczycieli przy pomocy pięciu stówek, których i tak nie otrzymają, bo z początku dostaną niecałą stówkę. A nie wszyscy dostaną, bo tylko Ci, co spełniają kryteria, jeszcze nie do końca wiadomo jakie.
- Dzisiejsze obiecywanki podwyżek dla nauczycieli w wysokości  15%, z małym haczykiem - po kilku latach. Kiełbacha wyborcza, nic innego.
Czy na to nauczyciele się złapią, trudno powiedzieć. Jeżeli nauczką nie będzie dla nich wyrzucenie do kosza 910 tysięcy podpisów przeciw wprowadzaniu zmian w polskiej szkole...
Dzisiaj zaczęliśmy rok szkolny od protestów przed ministerstwem. Smuteczek...
Po takim miłym początku, postanowiłam się rozerwać i odwiedziłam jeden z krakowskich antykwariatów. I proszę, na co wpadłam. Lektura będzie fascynująca, akurat na te zwariowane czasy :)

Źródłami, na których bazowałam, pisząc ten tekst, to dane ZNP oraz artykuły prasowe DZP i GW. Doświadczenie osobiste również.
Focia : handmade


sobota, 26 sierpnia 2017

Tylko nie busem !!!

Mały reset zawsze się przyda. Taka prosta prawda, a ja dochodziłam do niej przez prawie 25 lat pracy zawodowej.
Ot, ja durna. Przecież za tę pracę nikt mi nie podziękuje, chociaż mam też w swoim otoczeniu takich, którzy by mi za pracę bardzo chętnie podziękowali. Nie mylę się panowie i panie, nieprawdaż ?
Więc reset :) dorosłam do decyzji o resetowaniu.
Już od jakiegoś czasu marzyła mi się Energylandia w Zatorze. Jako, że miałam kiedyś ogromnego stracha przed jazdą roller coasterami, a przezwyciężyłam go w parku Asterixa, to ciągnęło mnie i na nasze rozrywkowe podwórko.
Prosta sprawa, internet, kupno biletów w promocji ważnych do końca sezonu i pozytywne nastawienie.
Kilka dni przed wyprawą starałam się wszystko zaplanować, więc internet i głównie szukanie dogodnego połączenia, gdyż nie jestem zmotoryzowana.
I w tym momencie ZONK.
Komunikacyjny ugór.
Ale po kolei...kolej też odpadła, tak na marginesie...
Z Krakowa w godzinach porannych 1 bus, odjeżdżający z dworca. Zadzwoniłam do przewoźnika, aby zarezerwować bilety. Miła Pani poinformowała mnie, że rezerwacji nie prowadzą, bilety do nabycia w kasie lub u kierowcy.
Dzień wyprawy, przyjeżdżamy wcześnie na dworzec, stajemy w ogonku po bilety i tu następny ZONK. Biletów kasa nie sprzedaje / byłam jakieś 25 minut przed planowanym odjazdem ! /. No to biegiem na stanowisko, bo już czułam, że dostanie się do busa będzie graniczyło z cudem. Potwierdziło się to. Na szczęście byłam piąta w kolejce i nawet załapałam się na siedzące miejsce.
Przewoźnik podstawił klekota na 20 osób, dopakował do oporu do 30...Na stanowisku zostało z niczym, a właściwie z dwugodzinnym czasem oczekiwania do następnego klekota ponad 40 osób.
Klekot śmierdział olejem spalinowym i potem stłoczonych ludzi. Szczerze współczuję tym, którzy do Zatora jechali, czy jeżdżą w innych niż rozrywka okazjonalna sprawach.
Dojechaliśmy szczęśliwie i wysadzeni w szczerym polu, musieliśmy zapychać do parku rozrywki na butach przez jakieś wykopy, błotniste łąki, bez chodników, przejść dla pieszych itd.
Delikatnie rzecz ujmując, słowa na q oraz inne równie ciekawe cisnęły mi się na usta. Wściekli, dobrnęliśmy do parku.
Miód na nerwy. Nawet Space Gun czy Apocalipto nie podniosły mi tak ciśnienia, jak poranna podróż.
A tak całkiem serio, było absolutnie super. Weszliśmy zaraz po otwarciu, więc chętnych na mrożące krew w żyłach przygody było niewielu i pomimo ostatniego weekendu wakacji, tłumnie zaczęło się robić około godziny 13. Mieliśmy więc czas, żeby w spokoju, czytaj: bez gigantycznych kolejek, rozerwać się nieco. Park jest zorganizowany wzorowo, na europejskim poziomie. Część atrakcji jest współfinansowana przez Fundusze UE. Liczne punkty gastronomiczne, czyściuteńkie jak kryształ toalety i przemiła, kompetentna obsługa, dopełniają całości dobrego wrażenia.
Oczywiście, że nie zwiedziliśmy wszystkich atrakcji, ale wrócimy do Energylandii na pewno, ale nie busem.
Żeby nie męczyć Was szczegółami...
Z terenu parku zapycha się na nogach do rynku zatorskiego, przez pola...Chciałam zamówić taksówkę. Lokalny Pan Krzysztof Taksówkarz, powiedziała mi, że może mnie zawieźć na busa ale nie teraz, tylko za 40 minut. Teraz nie może, a tak w ogóle, to do rynku jest blisko i przecież mogę iść na nogach. Dodam, że przez te pola, łąki z błotem, bez chodników...
Zapychaliśmy wspólnie z rodziną z małymi dziećmi w ilości sztuk 4. Chętniej niż ja zapłaciliby za tę taksówkę.
Podróż powrotna (50 km) zajęła nam około 3 godzin. Bus planowany w rozkładzie na sobotę, na godzinę 15.07 nie przyjechał...
Co się w tym Kraju nad Wisłą dzieje, że ludzie nie chcą zarabiać pieniędzy na własnym podwórku ? Przepisy, prawo, lenistwo ? Czyż nie powinny być stworzone połączenia SPECJALNIE do parku rozrywki. Czy prywatnym przewoźnikom nie opłaca się przetransportować kilkuset, jak nie kilku tysięcy ludków w ciągu weekendu, szczególnie w wakacje. Czy lokalny samorząd idzie na udry z właścicielem parku, czy nie daje zezwoleń na wjazd pod bramy wejściowe ?
Nie ogarniam. Przecież turyści chętnie zapłaciliby dodatkowe grosze za komfort podróży, tym bardziej, że kilka minut drogi dalej, biorąc pod uwagę samochód jest park z dinozaurami, do którego nie prowadzi ŻADEN chodnik dla pieszych i nie ma ŻADNEGO połączenia. Rozmawiałam na ten temat z zawiedzionymi takim stanem rzeczy turystami...po raz kolejny nie ogarniam...
Polecam te miejsca całym sercem, ale Narodzie, jedźże tam swoim samochodem i generuj spaliny. Nie busem !!! Dla zdrowia psychicznego, nie busem.

Focie : handmade

Po upiornej podróży, mamy zamiar się dobrze bawić




I bawimy się dobrze :)

piątek, 25 sierpnia 2017

Do tablicy dziewczynko i chłopczyku

Koniec wakacji zbliża się wielkimi krokami. Jakoś bardziej niż zwykle nie chce mi się wracać do pracy.
Pomijam jakieś tam moje preferencje, bo zawód nauczyciela mnie kręci, za to miejsce w którym utknęłam, ten zawód wykonując, w mojej ocenie pozostawia wiele do życzenia.
Będę sobie zatem życzyła wiele...
Po kolejne, czekają nas atrakcje związane z totalnym rozpirzeniem naszego systemu edukacji przez panią nauczycielkę ze Świebodzic, z przeuroczym i szczerym uśmiechem.
Sajgon, jaki się szykuje w tym temacie, może przerażać najwytrawniejszych praktyków.
Wzrost znaczenia kuratoriów, też nie ułatwi życia w szkole. Zatraca się bowiem wypracowana przez lata równowaga między elementem dbającym o sprawy pedagogiczne i finansowaniem szkół.
Ponadto, wszyscy sobie zdają sprawę z tego, że kuratoria są upolitycznione, a jak powszechnie wiadomo szkoła jest, powinna być apolityczna. Ale nic to, za tej władzy polityka będzie do szkół waliła drzwiami i oknami. Żeby to jeszcze była polityka na pewnym poziomie taktu, mądrości, kultury i poszanowania obywatela, czyli taka, która trzyma się standardów demokracji - może łatwiej byłoby takie zjawisko przełknąć.
Zwolnienia nauczycieli i pracowników administracji i obsługi, kumulacja roczników, podwójne świadectwa, wymiar religii w szkole, zignorowanie w podstawach programowych teorii ewolucji, omijanie szerokim łukiem tematów związanych ze stosowaniem antykoncepcji, wyrzucenie z kanonu lektur Miłosza czy Lema. To tak na początek.
W tych moich rozważaniach, męczy jeszcze jedna myśl, oparta na prostej analogii w strukturach funkcjonowania Państwa. Konkretnie chodzi mi o obecne funkcjonowanie sądownictwa. Już przecież słyszeliśmy w wiadomościach, że pan Zbyszek wysłał prokuratorów do sędziów, którzy się mu postawili. Otóż, moi Drodzy w strukturach szkolnictwa funkcjonuje coś takiego, jak Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli, w której miałam na ówczesny czas przyjemność pracować. Ale teraz, gdy rozważam różne scenariusze rozwoju sytuacji w polskiej edukacji, zadaję sobie pytanie, czy w czasie najbliższym nie zafunduje się nauczycielom, analogicznych jak w sądownictwie zmian. Bo, skoro mamy rzecznika dyscyplinarnego, takiego nauczycielskiego prokuratora, który jest pracownikiem upolitycznionego kuratorium, i który może wszczynać postępowania z urzędu...to jakoś tak czuję przez skórę, że ilość spraw związanych np. ze światopoglądem, czy działalnością nauczycieliw grupach takich jak chociażby KOD czy innych obywatelskich inicjatywach, wygeneruje zwiększone zainteresowanie nimi kuratoriów i rzeczników dyscyplinarnych. Czyli zasada prosta, dajcie nam człowieka, a paragraf się znajdzie, szczególnie wobec braku sprecyzowanego kodeksu etycznego pracy nauczycieli.
Tak czy inaczej, dla środowiska nauczycielskiego, dla dzieci i rodziców idą czasy ciężkie i niepewne.
Trzeba jakoś przetrwać, nie dając się zastraszać. Używać logicznych argumentów, z założeniem, że i tak nie trafią do świadomości decydentów /patrz referendum edukacyjne/ i przetrwać do tego momentu, gdy mam nadzieję w demokratycznych wyborach określimy swój dalszy los.
Szczęśliwego nowego roku szkolnego 2017 / 2018, Kochani.


Focia by Google

niedziela, 20 sierpnia 2017

Powolutku

Deszczowa niedziela. Po falach saharyjskich upałów, piętnaście stopni jest szokiem termicznym, ale jakże miłym. Deszcz od samego rana pada równiutko, zmywając kurz, dając pić roślinom i pewnie wywołuje uśmiech zadowolenia u podkrakowskich ogrodników.
Wczoraj jadąc na Podkarpacie, widziałam jak podlewano z beczkowozów pola  kukurydzy i tytoniu.
Budzę się pomalutku, wychodzę z trybu wakacyjnego.
W trakcie wakacji działo się tyle, i to tyle złego, szczególnie na naszej scenie politycznej, że nie miałam ani siły, ani ochoty na babranie się w politycznych debilizmach jedynie słusznej partii.
Nabrałam przez wakacje siły na to, by być jeszcze lepszą i mądrzejszą opozycjonistką. Oczywiście, że totalną i histeryczną, bo jakżeby inaczej :D
A od września będę się mierzyć z rewelacjami deformy edukacji. Jak mówię, mam na to siłę.
A dziś pięknie deszcz pada.
Zaraz wyjdę na spacer. Kaloszki i parasol czekają, wyciągnięte z dna przepastnej szafy. Popatrzę na ten odrobinę umyty Świat, pooddycham chłodnym powietrzem. Może upiekę ciasto ze śliwkami i oglądnę jakiś fajny film, w towarzystwie moich kanapowych kotów.
Powolutku wychodzę z trybu wakacyjnego...


Focia : http://tvnmeteo.tvn24.pl

niedziela, 16 lipca 2017

Manifestacja, 16.07.17

Nie zgodzę się na demolowanie ustroju naszego kraju. Nie zgodzę się na likwidację trójpodziału władzy. Nie zgodzę się na ograniczenie swobód obywatelskich. Nie zgodzę się na to, żeby jakiś karypel grzmiał na mnie, że potraktuje mnie Kodeksem Karnym za głośne wyrażanie swoich poglądów.
Jest nas więcej. I będzie jeszcze więcej.
Nas, świadomych, rozumiejących i odpowiedzialnych i solidarnych - Zjednoczona Opozycja Małopolski.

Focie : handmade

















niedziela, 9 lipca 2017

Tęczotwórcza pogoda

Leniwa niedziela...
A, gdzie tam leniwa.
Po pierwsze, trzeba było się obudzić. Nie było to łatwe, bo noc nocą była nie do końca. Piękna pełnia rozjaśniała niebo, powodując u mnie bezsenność. Jak już usnęłam, to śniły mi się totalne bzdury, męcząc mnie nie mniej niż dwugodzinny trucht lub porządna siłka.
Obudziłam się zmięta i niewyspana, z piekącymi oczami.
Po drugie, trzeba było wstać z łóżka i przygotować coś na śniadanie. Śniadanie na szczęście zrobił mąż, ale raczej za mnie nie mógł wstać z przyczyn technicznych - wszak wstał przecież.
Bazyl również nie chciał za mnie wstać.
Wstałam, zjadłam cośtam i dopiero przy piątym łyku kawy zaczęła mi błyskać jaka taka świadomość.
Świadomość tego głównie, że boli mnie głowa.
Po trzecie, świadomość ciśnieniowej mini migrenki.
Za oknem pięknie świeciło słońce, ale niebo jakieś takie mętnawe. I jak ma głowa nie boleć ? Kawa nie pomogła, pomogła dopiero pigułka, zwana dawniej tabletką z krzyżykiem.
Za oknem robiło się co raz ciemniej.
Bruuuuuuuu, bruuuuuuuu - zaburczało w oddali.
Trach ! - błysnęło i trzasnęło naładowane elektrycznością powietrze.
Z chmur zaczęło kapać intensywnie i intensywniej.
Zawiało przyjemnym, pachnącym wilgocią chłodkiem.
Całej afery pogodowej raptem z 10 minut.
Po czwarte, na nieboskłon wypełzła tęczowa tęcza.
Na początku niemrawa, potem nabierająca kolorów.
Pogoda tęczotwórcza jest męcząca, za to sama tęcza przepiękna.
Zgodzę się nawet na ten ból głowy, w zamian za tęczowe widoki.
Błogo...

focia : handmade

focia by Yanoosh Baran


niedziela, 2 lipca 2017

Początek wakacji z fizyką

Życie stawia różne wyzwania. Raz to, raz co innego. Padło na mnie.
Letnie Warsztaty Naukowe "Małopolska Chmura Edukacyjna". Kurcze, zawsze jestem do dyspozycji młodych ludzi w trakcie roku szkolnego, a tu podkusiło mnie, żeby również w pierwszym tygodniu wakacji.
Wyzwanie.
Nigdy nie kręciło mnie bycie kololonijnym wychowawcą. No, ale przecież warsztaty naukowe, to nie kolonie...
Największym wyzwaniem dla mnie było to, że będąc w Krakowie, byłam regularnie skoszarowana. Tak dziwnie trochę. Ale uczniowie z Krakowa mieli podobnie, chociaż mogli na noc wracać do domów.
Ale jak warsztaty, to warsztaty.
Zostałam opiekunem młodzieży pogłębiającej wiedzę z fizyki. Nie uczestniczyłam we wszystkich zajęciach, ale zdarzyło mi się ogarnąć pojęcie chmury obliczeniowej CC1.
Alleluja ! Jednak nie jestem taka całkowitą "ścisłą" niedojdą :)
Najwięcej frajdy sprawiła mi jednak wizyta w Ogrodzie Doświadczeń im. Stanisława Lema oraz wizyta w Muzeum Inżynierii Miejskiej.
Odezwało się moje wewnętrzne dziecko, ciekawe świata i uwielbiające eksperymenty. Niestety z powodu bardzo napiętego programu nie zdążyłam pozorbować w kuli ziemskiej - nadrobię z nawiązką już niedługo.
A teraz kto, co.
Organizatorem całości był Małopolski Urząd Marszałkowski, Grupa Montownia Sp. J, UE oraz krakowskie uczelnie. Miejsce do spania i pełne brzuszki zapewnił nam dom studencki, a właściwie elegancki hostel "Nawojka".
Podopieczni - na medal ! Wszystkim wychowawcom życzę takich uczniów.
Chyba się przekonam do wakacyjnych wyjazdów z dzieciami :)
Nie ma to jak pozytywne doświadczenia.
Mam nadzieję, do zobaczenia za rok.

http://e-chmura.malopolska.pl/
http://www.grupamontownia.pl/

Focie : handmade