Różne nieszczęścia chodzą po Świecie. Chadzają pojedynczo, parami albo zwalają się całym stadem na człowieka. Czasem nieszczęścia przyciągamy sami, czasem mierzymy się z nimi, by zdobyć nowe cenne doświadczenia. Czasem jednak pojawiają się one bez najmniejszego sensu. Takim właśnie nieszczęściem jest choroba, szczególnie taka, której nie da się wyleczyć i dotyka tych najmniejszych i najsłabszych.
Zespół Retta.
Jest to choroba genetyczna, warunkowana mutacją genu na jednym z chromosomów X. Dotyka dziewczynki, gdyż płeć żeńska u człowieka jest warunkowana zestawem chromosomów XX. Chłopcy z tym syndromem albo się nie rodzą, albo umierają wkrótce po urodzeniu ze względu na obecność tylko jednego chromosomu X (płeć męską warunkuje zestaw chromosomów XY).
Choroba w początkowej fazie rozwoju, gdy dziewczynka jest w przedziale wiekowym między 6 a 18 miesiącem życia, przypomina autyzm i bez odpowiednich badań genetycznych często jest z nim mylona. Pierwsze kryteria diagnostyczne zostały dla tej choroby opracowane w 1984 roku, a pierwszą, najczęściej występującą mutację - przyczynę zespołu odkryto dopiero 1999 roku. Dziedziczne występowanie choroby jest niezwykle rzadkie, bo poniżej 1%. Mutacja pojawia się w genomie dziewczynki "de novo".
W obecnej chwili można znaleźć wiele opracowań i studiów klinicznych tej choroby w podręcznikach i materiałach bibliotek uniwersyteckich. Jak już wspomniałam jest to choroba genetyczna, która na obecny moment nie jest uleczalna. Leczymy ją objawowo, opóźniając występowanie kolejnych symptomów. Dotknięte zespołem Retta dziewczynki tracą stopniowo kontakt z otoczeniem na skutek neurologicznych zmian rozwojowych i dysfunkcji ruchowych. Z tych powodów bywają nazywane "Milczącymi Aniołami".
Po raz pierwszy spotkałam się z tym schorzeniem, czytając jakiś naukowy artykuł. Zrobiłam notatki i odłożyłam sprawę na półkę. Czasem na prowadzonych zajęciach z fizjologii człowieka, wspomniałam o tym schorzeniu, jak o ciekawostce.
W tym roku miałam okazję poznać cudownych ludzi, zaangażowanych w prace z "Milczącymi Aniołami". Jak zwykle, stało się to przypadkiem i ten przypadek sprawił, że mój mąż ze swoim zespołem Yanoosh Baran Band wespół z innymi wykonawcami, zagrał piękny dobroczynny koncert dla małej Mimi - "Milczącego Anioła". Podarowaliśmy też nasze fotograficzne prace na licytacje, z której dochód był również przeznaczony dla malucha. Całość imprezy koordynowała pani Beata Rzepa, która zadbała nawet o wspaniałą pogodę w dniu koncertu :)
Skąd nagle taki szum wokół tego schorzenia, zapytacie.
Dla tracących kontakt z otoczeniem dziewczynek, jedynym ratunkiem jest jest posiadanie specjalistycznego sprzętu komputerowego, który odczytuje z ruchu gałek ocznych dziecka informację o jego aktualnych potrzebach. Inna forma komunikacji z otoczeniem, wobec postępującej choroby jest niemożliwa. Oczywiście taki specjalistyczny sprzęt i jego oprogramowanie jest bardzo drogie, stąd mimo wsparcia ludzi dobrej woli, zorganizowano kolejny dedykowany koncert charytatywny dla dziewczynek dotkniętych tą chorobą.
Pod patronatem pana Jacka Majchrowskiego, Prezydenta Miasta Krakowa koncert zorganizowali pan Piotr Wójcik - Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Zespołem Retta oraz pani Katarzyna Pabian - Radna Miasta Krakowa.
"Koncert dobroczynny dla Milczących Aniołów" odbył się 22 grudnia bieżącego roku w ICE Kraków.
Się działo !
W pierwszej części koncertu, wystąpiła Sinfonietta Cracovia pod dyrekcją Jurka Dybała. Czarowali smyczkami, mruczeniem kontrabasów i muśnięciami harfy. Nie wiadomo kiedy minęła godzina. W drugiej części koncertu zagrał Grzegorz Majzel z zespołem i góralski zespół Inacy, który wciągną publiczność do wspólnego kolędowania. Specjalnym gościem koncertu był Mateusz Ligocki, polski snowbordzista i olimpijczyk.
Były i pierniczki i loteria i przede wszystkim "Milczące Anioły" i ich rodzice. Silni, mimo choroby i zdeterminowani do walki o kontakt z własnymi dziećmi.
Dziękuję za wrażenia, wiedzę i radość.
http://rettsyndrome.pl/?page_id=6
Źrodło : http://rettsyndrome.pl/?page_id=6
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-genetyczne/zespol-retta-objawy-czesto-mylone-sa-z-autyzmem_38445.html
Świat, życie, zależności społeczne, współistnienie tu i teraz, widziane moimi oczami i przefiltrowane przez moje szare komórki. Mój subiektywny, czasem uszczypliwy a czasem bardzo dosadny pogląd na egzystencję, bliźnich, politykę, religię czy sztukę. Podobieństwa wszelakie do realiów i osób są przypadkowe, niezamierzone i fikcyjne. Zapraszam do myślenia.
sobota, 26 grudnia 2015
środa, 23 grudnia 2015
Życzenia dla Was
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia !
Radości, miłości, uśmiechu, pozytywnego myślenia, serc gorących, a w Nowym Roku powodzenia !
Życzy
Mab Gosha
Focia by Pinterest
Radości, miłości, uśmiechu, pozytywnego myślenia, serc gorących, a w Nowym Roku powodzenia !
Życzy
Mab Gosha
Focia by Pinterest
środa, 16 grudnia 2015
EWSPA - grudniowe warsztaty
Piątkowe popołudnie, taksówkowy armagedon. Przebijam się przez miasto...jak dobrze pójdzie po 22.00 Stolico witaj !
Nocleg u Anki pod Warszawą, a od rana zajęcia na EWSPA.
Mam zaszczyt uczestniczyć w warsztatach prawniczych "PSYCHOLOGICZNO- PRAWNE ASPEKTY PRZECIWDZIAŁANIA PRZEMOCY W RODZINIE W OPARCIU O PRAWO MIĘDZYNARODOWE"
Trochę stres, czy sobie poradzę, bo do tej pory miałam kontakt z przemocą w rodzinie sporadyczny, ale niestety się zdarzał. Nadzorowałam procedurę wprowadzania niebieskiej karty dla dzieciaków, w chwili jej zaistnienia w naszym prawodawstwie.
Warsztaty prowadzi prawdziwy ekspert w dziedzinie, pani nadkomisarz Wanda Mende.
Przyjechaliśmy na warsztaty z wielu krajów Europy - odmeldowały się Niemcy, Grecja, Norwegia Włochy i Wielka Brytania. Anka i ja reprezentowałyśmy prasę belgijską oraz tamtejsze prawodawstwo z ramienia osoby zajmującej się Ośrodkiem Konsultacyjnym dla wszystkich dotkniętych przemocą rodzinną.
Na pierwszy ogień poszły studia przypadków i ćwiczenia psychologiczne, na drugi paragrafy, przepisy wykonawcze i dyrektywy UE w temacie.
Chociaż w Warszawie było wietrznie i chłodno, na zajęciach kipiała pozytywna energia i chęć pomagania.
Chociaż przepisy prawne różnią się w krajach członkowskich Unii Europejskiej, to najważniejsza jest wiedza jak je stosować by mądrze i optymalnie pomagać osobom dotkniętym problemem przemocy domowej.
Zmęczona ale bogatsza w wiedzę, dziękuję pomysłodawcom projektu : panu dr Dariuszowi Czajce, Rektorowi EWSPA, pani nadkomisarz Wandzie Mende i pani Karolinie Leśniak, za pracę i trud bezpośredniej organizacji.
Moja Grupo i Wam dziękuję za burzę mózgów i serdeczną atmosferę.
Taaakie niebo nad Pragą
Z materiałów Wandy
Studium przypadku rozpracowane z Kamilą i Anką. Fociła Karolina.
Nocleg u Anki pod Warszawą, a od rana zajęcia na EWSPA.
Mam zaszczyt uczestniczyć w warsztatach prawniczych "PSYCHOLOGICZNO- PRAWNE ASPEKTY PRZECIWDZIAŁANIA PRZEMOCY W RODZINIE W OPARCIU O PRAWO MIĘDZYNARODOWE"
Trochę stres, czy sobie poradzę, bo do tej pory miałam kontakt z przemocą w rodzinie sporadyczny, ale niestety się zdarzał. Nadzorowałam procedurę wprowadzania niebieskiej karty dla dzieciaków, w chwili jej zaistnienia w naszym prawodawstwie.
Warsztaty prowadzi prawdziwy ekspert w dziedzinie, pani nadkomisarz Wanda Mende.
Przyjechaliśmy na warsztaty z wielu krajów Europy - odmeldowały się Niemcy, Grecja, Norwegia Włochy i Wielka Brytania. Anka i ja reprezentowałyśmy prasę belgijską oraz tamtejsze prawodawstwo z ramienia osoby zajmującej się Ośrodkiem Konsultacyjnym dla wszystkich dotkniętych przemocą rodzinną.
Na pierwszy ogień poszły studia przypadków i ćwiczenia psychologiczne, na drugi paragrafy, przepisy wykonawcze i dyrektywy UE w temacie.
Chociaż w Warszawie było wietrznie i chłodno, na zajęciach kipiała pozytywna energia i chęć pomagania.
Chociaż przepisy prawne różnią się w krajach członkowskich Unii Europejskiej, to najważniejsza jest wiedza jak je stosować by mądrze i optymalnie pomagać osobom dotkniętym problemem przemocy domowej.
Zmęczona ale bogatsza w wiedzę, dziękuję pomysłodawcom projektu : panu dr Dariuszowi Czajce, Rektorowi EWSPA, pani nadkomisarz Wandzie Mende i pani Karolinie Leśniak, za pracę i trud bezpośredniej organizacji.
Moja Grupo i Wam dziękuję za burzę mózgów i serdeczną atmosferę.
Taaakie niebo nad Pragą
Z materiałów Wandy
Studium przypadku rozpracowane z Kamilą i Anką. Fociła Karolina.
niedziela, 6 grudnia 2015
Mikołaj :D
Byłam grzeczna najwidoczniej :) Wiem, że ciężko w to uwierzyć...
Mikołaj przyszedł z wielką paką, w której znalazłam super starwarsową podusię przytulankę z Darthem Vaderem. O gustach się nie dyskutuje, przytulę się do Vadera z przyjemnością.
Mikołaj przyniósł też słodycze, będzie co pogryzać, przypominając sobie Gwiezdną Sagę, przed grudniową premierą. Pewnie jeszcze podrzuci bilety.
Bo ja wierzę w Mikołaja.
I nie wnikam, jak latają sanie i w jaki sposób się przemieszczają, bo przecież śniegu ani widu ani słychu.
A skąd ten Mikołaj ?
Jak dla mnie z Laponii, staruszek Joulupukki o gołębim sercu, który pracuje cały rok ze swoimi tonttu, małymi ludkami w przygotowaniu zabawek.
Być może to Sinterklass, który przychodzi w towarzystwie Czarnych Piotrusiów do holenderskich dzieci aż Hiszpanii, a może Papa Noel, Fatcher Christmas, Mikuláš czy starogermański Wodan, któremu nie towarzyszą renifery, tylko kruki.
Nie ważne, kto z mitologicznych postaci przychodzi, chociaż naturalnie nie wolno nam zapominać o tej kulturowej różnorodności. Ważna jest intencja. Dzielenie się tym, czym się ma, otwarte serce i szczery uśmiech na twarzy.
A ci, którzy narozrabiali mniej lub bardziej poważnie pewnie zobaczą się z Krampusem, kozopodobnym złym duchem, który zabiera wrednych gówniarzy do wora. A tym, których nie zabierze, daruje bryły węgla.
I nie mogę się nie poddać refleksji, że w naszym miłym Kraju wzrośnie nagle wydobycie węgla...albo opustoszeją budynki przy ul. Wiejskiej i Pałac Belwederski.
A teraz lecę wyszczotkować Kometę.
Lineczki : http://sciencefiction.com/2015/09/09/better-watch-better-not-cry-no-seriously-dont-krampus-coming-town-new-trailer/
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=173381302685872&set=a.156744974349505.33659.100000420095986&type=3&theater
Mikołaj przyszedł z wielką paką, w której znalazłam super starwarsową podusię przytulankę z Darthem Vaderem. O gustach się nie dyskutuje, przytulę się do Vadera z przyjemnością.
Mikołaj przyniósł też słodycze, będzie co pogryzać, przypominając sobie Gwiezdną Sagę, przed grudniową premierą. Pewnie jeszcze podrzuci bilety.
Bo ja wierzę w Mikołaja.
I nie wnikam, jak latają sanie i w jaki sposób się przemieszczają, bo przecież śniegu ani widu ani słychu.
A skąd ten Mikołaj ?
Jak dla mnie z Laponii, staruszek Joulupukki o gołębim sercu, który pracuje cały rok ze swoimi tonttu, małymi ludkami w przygotowaniu zabawek.
Być może to Sinterklass, który przychodzi w towarzystwie Czarnych Piotrusiów do holenderskich dzieci aż Hiszpanii, a może Papa Noel, Fatcher Christmas, Mikuláš czy starogermański Wodan, któremu nie towarzyszą renifery, tylko kruki.
Nie ważne, kto z mitologicznych postaci przychodzi, chociaż naturalnie nie wolno nam zapominać o tej kulturowej różnorodności. Ważna jest intencja. Dzielenie się tym, czym się ma, otwarte serce i szczery uśmiech na twarzy.
A ci, którzy narozrabiali mniej lub bardziej poważnie pewnie zobaczą się z Krampusem, kozopodobnym złym duchem, który zabiera wrednych gówniarzy do wora. A tym, których nie zabierze, daruje bryły węgla.
I nie mogę się nie poddać refleksji, że w naszym miłym Kraju wzrośnie nagle wydobycie węgla...albo opustoszeją budynki przy ul. Wiejskiej i Pałac Belwederski.
A teraz lecę wyszczotkować Kometę.
Lineczki : http://sciencefiction.com/2015/09/09/better-watch-better-not-cry-no-seriously-dont-krampus-coming-town-new-trailer/
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=173381302685872&set=a.156744974349505.33659.100000420095986&type=3&theater
poniedziałek, 23 listopada 2015
Bardzo Wygodny Stołeczek
Pytacie mnie moi Drodzy, czy będę stawała do konkursu o Bardzo Wygodny
Stołeczek.
- Na dzień dzisiejszy
nie.
Bardzo Wygodny Stołeczek bowiem, jest w tak rozdętym miejscu, że tego rozdęcia
starczyłoby na wypełnienie niejednego
takiego balonu. O jakości wypełnienia, przez grzeczność nie wspomnę.
Dobranoc Państwu.
Focia : http://www.widoczki.com/balon-chmury.html
środa, 11 listopada 2015
Polska dla Polaków, Ziemia dla ziemniaków...itepe
Dobiega końca Dzień Niepodległości.
Czekałam do wieczora, nie pisząc nic o obchodach, postawach, rządzie, marszach i innych mszach świętych w intencjach. Poczekałam co dzisiejszy dzień pokaże. A pokazał sporo.
Po pierwsze bardzo konkretny wpis na fb, pana Andrzeja Saramowicza - zachęcam do lektury.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1052924331405376&id=100000634566548&fref=nf&pnref=story
Po wtóre, wycieczki po Polsce Prezydenta Wszystkich Polaków i wycieczki po Krakowie Prezesa Jarosława który, pozwolę sobie zacytować za Onet.pl : "Zdaniem prezesa PiS "musimy obronić się przed różnymi atakami". - Atakami na nasze wartości, na to wszystko co jest fundamentem naszego życia, atakami na rodzinę, atakami na Kościół. Musimy się przed tym obronić, musimy obronić naszą wolność. Polska musi być państwem wolności, nawet gdyby wszędzie indziej w Europie ta wolność została zlikwidowana - argumentował".
Po następne święte oburzenie pani Profesor od Jedzenia w Sejmie z powodu Pana Bociane made in Google.
I jeszcze po kolejne cywilna procesja, zwana Marszem Niepodległości z leitmotivem "Polska dla Polaków".
Analizując to wszystko, co się wydarzyło. Zastanawiając się nad słowami Saramowicza, stwierdzam że :
Rdzenni mieszkańcy Kraju nad Wisłą są dziwni. Nie potrafią podejmować zdroworozsądkowych decyzji i robią z siebie kretynów na arenie międzynarodowej. Są zwolennikami teorii spiskowych o atakach, zagrożeniach i zniewoleniach wszelakich. Opatrzność, czymkolwiek jest jednak czuwała nade mną, gdyż mimo spaceru po moim mieście nie napatoczyłam się na Kapitanat naszego kraju.
Nie lubimy bocianów, chociaż około 80 % światowej populacji tego stwora zamieszkuje sezonowo Polskę. W takiej sytuacji, jak dotyka uchodźców i z deklaracji polityków PiS w sprawie uchodźców, mam poważne obawy o wiosenne przyloty do Polski bocianów z Afryki...jak z Afryki to uchodźca...
Pan Prezydent natomiast, nie jest Prezydentem Wszystkich Polaków, bo moim nie jest, gwarantuję Ci to Czytelniku. Albo jestem błędem statystycznym, albo potrzebujemy jakiegoś fizyka molekularnego lub innego abstrakcyjnego matematyka do obliczenia Paradoksu Pani Baran.
Jak się temu wszystkiemu przyglądnąć, to Cyrk coraz bardziej śmieszny, tylko mi jakoś niewesoło.
Przynajmniej rogale marcińskie, nawet te w Krakowie pieczone dały mojemu podniebieniu wielką przyjemność. Dziękuję cukiernikom z Placu Wszystkich Świętych.
Lineczki : https://www.google.pl/search?q=rogale+marci%C5%84skie&client=ubuntu&channel=fs&biw=1366&bih=635&source=lnms&tbm=isch&sa=X&sqi=2&ved=0CAYQ_AUoAWoVChMIwuOIkLiJyQIVCtYaCh11KQ3P#imgrc=hfvhtYPXlyVxvM%3A
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/kaczynski-i-szydlo-swietuja-11-listopada-w-krakowie/4jt2vj
Czekałam do wieczora, nie pisząc nic o obchodach, postawach, rządzie, marszach i innych mszach świętych w intencjach. Poczekałam co dzisiejszy dzień pokaże. A pokazał sporo.
Po pierwsze bardzo konkretny wpis na fb, pana Andrzeja Saramowicza - zachęcam do lektury.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1052924331405376&id=100000634566548&fref=nf&pnref=story
Po wtóre, wycieczki po Polsce Prezydenta Wszystkich Polaków i wycieczki po Krakowie Prezesa Jarosława który, pozwolę sobie zacytować za Onet.pl : "Zdaniem prezesa PiS "musimy obronić się przed różnymi atakami". - Atakami na nasze wartości, na to wszystko co jest fundamentem naszego życia, atakami na rodzinę, atakami na Kościół. Musimy się przed tym obronić, musimy obronić naszą wolność. Polska musi być państwem wolności, nawet gdyby wszędzie indziej w Europie ta wolność została zlikwidowana - argumentował".
Po następne święte oburzenie pani Profesor od Jedzenia w Sejmie z powodu Pana Bociane made in Google.
I jeszcze po kolejne cywilna procesja, zwana Marszem Niepodległości z leitmotivem "Polska dla Polaków".
Analizując to wszystko, co się wydarzyło. Zastanawiając się nad słowami Saramowicza, stwierdzam że :
Rdzenni mieszkańcy Kraju nad Wisłą są dziwni. Nie potrafią podejmować zdroworozsądkowych decyzji i robią z siebie kretynów na arenie międzynarodowej. Są zwolennikami teorii spiskowych o atakach, zagrożeniach i zniewoleniach wszelakich. Opatrzność, czymkolwiek jest jednak czuwała nade mną, gdyż mimo spaceru po moim mieście nie napatoczyłam się na Kapitanat naszego kraju.
Nie lubimy bocianów, chociaż około 80 % światowej populacji tego stwora zamieszkuje sezonowo Polskę. W takiej sytuacji, jak dotyka uchodźców i z deklaracji polityków PiS w sprawie uchodźców, mam poważne obawy o wiosenne przyloty do Polski bocianów z Afryki...jak z Afryki to uchodźca...
Pan Prezydent natomiast, nie jest Prezydentem Wszystkich Polaków, bo moim nie jest, gwarantuję Ci to Czytelniku. Albo jestem błędem statystycznym, albo potrzebujemy jakiegoś fizyka molekularnego lub innego abstrakcyjnego matematyka do obliczenia Paradoksu Pani Baran.
Jak się temu wszystkiemu przyglądnąć, to Cyrk coraz bardziej śmieszny, tylko mi jakoś niewesoło.
Przynajmniej rogale marcińskie, nawet te w Krakowie pieczone dały mojemu podniebieniu wielką przyjemność. Dziękuję cukiernikom z Placu Wszystkich Świętych.
Lineczki : https://www.google.pl/search?q=rogale+marci%C5%84skie&client=ubuntu&channel=fs&biw=1366&bih=635&source=lnms&tbm=isch&sa=X&sqi=2&ved=0CAYQ_AUoAWoVChMIwuOIkLiJyQIVCtYaCh11KQ3P#imgrc=hfvhtYPXlyVxvM%3A
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/kaczynski-i-szydlo-swietuja-11-listopada-w-krakowie/4jt2vj
czwartek, 5 listopada 2015
Machlojusie
A dzisiaj krakowski kwiatuszek.
Chyba co niektórym w tym Mieście przydymiło główki od powtarzających się fal smogu. Za ujawnienie przekrętów na uczelni ponosi konsekwencje osoba, która odważyła się te przekręty ujawnić.
Jakże ta sytuacja przypomina mi inną, gdy po ujawnieniu rażącego łamania prawa, odwołano osobę ujawniającą machloje, jako powód odwołania podając nielojalność wobec pracodawcy.
Gratuluję i Wysokiej Uczelni i rzeczonemu Pracodawcy wysokich standardów moralnych. I nie dziwmy się faktowi, i nie oburzajmy się świętym oburzeniem, gdy notowania nauczycieli akademickich czy jakichkolwiek innych lecą w społeczeństwie na przysłowiowy "zbity pysk".
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/czy-krakowski-profesor-straci-tytul-naukowy-popelnil-razacy-plagiat/7hfnyy
Redakcjo Onet.pl, dzięki.
Chyba co niektórym w tym Mieście przydymiło główki od powtarzających się fal smogu. Za ujawnienie przekrętów na uczelni ponosi konsekwencje osoba, która odważyła się te przekręty ujawnić.
Jakże ta sytuacja przypomina mi inną, gdy po ujawnieniu rażącego łamania prawa, odwołano osobę ujawniającą machloje, jako powód odwołania podając nielojalność wobec pracodawcy.
Gratuluję i Wysokiej Uczelni i rzeczonemu Pracodawcy wysokich standardów moralnych. I nie dziwmy się faktowi, i nie oburzajmy się świętym oburzeniem, gdy notowania nauczycieli akademickich czy jakichkolwiek innych lecą w społeczeństwie na przysłowiowy "zbity pysk".
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/czy-krakowski-profesor-straci-tytul-naukowy-popelnil-razacy-plagiat/7hfnyy
Redakcjo Onet.pl, dzięki.
niedziela, 1 listopada 2015
Wesołych...Wszystkich Świętych
Odwiedziłam groby najbliższych. Zapaliłam znicze. Powspominałam. Zahaczyłam o Aleję Zasłużonych, pogadałam z Artystami. Wrzuciłam parę grosików do kwestowych puszek.
W nastroju skupienia, ale i w jakimś sensie spokoju i radości poszłam do najstarszej części cmentarza, gdzie grobowce przypominają nieco nowoorleańskie kaplice. Piękna pogoda, szeleszczące liście pod nogami, zapach chryzantem...Poczułam się tak, jakbym była sama, bez tych tłumów ludzi, bez odmawianego w tle różańca w intencji zmarłych...taka niematerialna.
Nastrój prysnął w ułamku sekundy.
Fastfood Mc Rakowicki. Fryty, kiełbaski, kurczaki z rożna, goloneczki, bigosiki a na deserek goferki ze śmietanką...
Ja rozumiem, że ludzie z całej Polski przyjeżdżają, że z drogi, że głodni, ale nie do zaakceptowania przeze mnie jest fakt żarcia frytek i kiełbasek, przechadzając się między mogiłami, jak po sopockim molo.
Jakoś przenajświętszych strażników chrześcijańskiej obyczajowości to nie oburza, a bulwersują się, plując niemal przez lewe ramię na widok hallowinowej dyni !?
Co za popieprzona hipokryzja.
PS. Fotek kulinarnych nie wsadzę, bo nie mam zamiaru lansować takiego badziewia.
W nastroju skupienia, ale i w jakimś sensie spokoju i radości poszłam do najstarszej części cmentarza, gdzie grobowce przypominają nieco nowoorleańskie kaplice. Piękna pogoda, szeleszczące liście pod nogami, zapach chryzantem...Poczułam się tak, jakbym była sama, bez tych tłumów ludzi, bez odmawianego w tle różańca w intencji zmarłych...taka niematerialna.
Nastrój prysnął w ułamku sekundy.
Fastfood Mc Rakowicki. Fryty, kiełbaski, kurczaki z rożna, goloneczki, bigosiki a na deserek goferki ze śmietanką...
Ja rozumiem, że ludzie z całej Polski przyjeżdżają, że z drogi, że głodni, ale nie do zaakceptowania przeze mnie jest fakt żarcia frytek i kiełbasek, przechadzając się między mogiłami, jak po sopockim molo.
Jakoś przenajświętszych strażników chrześcijańskiej obyczajowości to nie oburza, a bulwersują się, plując niemal przez lewe ramię na widok hallowinowej dyni !?
Co za popieprzona hipokryzja.
PS. Fotek kulinarnych nie wsadzę, bo nie mam zamiaru lansować takiego badziewia.
sobota, 31 października 2015
Coś się kończy, coś...refleksje
Nie mam duszy słowiańskiej.
Mam duszę azjatycką z kropelką meksykańskiej fascynacji drugą stroną istnienia, fascynacji śmiercią.
Właśnie teraz, pod koniec października i na początku listopada budzi się mój prekolumbijski pierwiastek.
Dla Katolików jest to czas refleksji nad przemijaniem, czas wspomnienia bliskich, którzy przebywają w lepszym świecie, do którego i oni podążają. Dla mnie po części też. Żyję w tej kulturze i uczestniczę w jej obyczajowości. Ale dla mnie Święto Zmarłych nie jest smutne. Nie popadam w refleksję i zadumę zgodnie z nakazami kalendarza świąt.
Nie fascynuje mnie szczególne Halloween, chociaż nie stronię od symboliki i estetyki tego święta. Lubię dynie, kolor pomarańczowy, czarownice latające na miotłach i oczywiście czarne koty :) Zombie też w sumie lubię, chociaż bardzo nie estetycznie jedzą...cóż nikt nie jest doskonały...
Jeśli rzucimy okiem na obrzędy towarzyszące Śmierci w różnych kulturach, zauważymy całą masę obyczajów mniej lub bardziej dla nas szokujących, przy których grzmiący z oburzenia na pogańskie zwyczaje Kościół Katolicki i biegające, rozwrzeszczane dzieciaki, poprzebierane za mumie...to pesteczka.
Madagaskar, grupa etniczna Malagasowie, obyczaj : Famadihana.
Wielka rodzinna uroczystość, która ma na celu integrację żywych, oddanie czci zmarłym i uzyskanie ich błogosławieństwa do czasu następnego spotkania.
Uroczystości Famadihany odbywają się od czerwca do października, kiedy na Madagaskarze jest chłodniej, gdyż uroczystości polegają między innymi na wyciąganiu zmarłych z grobowców i wspólne z nimi świętowanie spotkania rodzinnego. Zmarli traktowani są z największym szacunkiem, owijani w nowe białe całuny i ponownie chowani. Uroczystości powtarzają się co około 5 lat i przypominają nasze wielkie rodzinne zgromadzenia np. z okazji wesela.
Filipiny, Sagada. Nietypowy obyczaj grzebania zmarłych. Trumny wieszane są na skałach. Naskalne cmentarze są wielką atrakcją turystyczną.
Przykładów nietypowych obyczajów funeralnych jest wiele.
Ale o tym napiszę przy innej okazji, bo moje zainteresowanie tymi nietypowymi zwyczajami raczej nie przeminie. A dzisiaj jeszcze słów kilka o Święcie Zmarłych.
Día de Muertos, meksykańskie święto o prekolumbijskich korzeniach mających ponad 3000 lat. Czas wspomnień, ale i czas radości, tańców, śpiewów i dobrego jedzenia.
Królują czaszki, szkielety i aksamitki, znane u nas jako rabaciane "śmierdziuchy". Podczas obchodów Dia de los Muertos rodziny i przyjaciele zmarłych spotykają się na cmentarzach, by bawić się i świętować i dawać swoją fizyczną obecność najbliższym, którzy odeszli. Przez kilka dni trwa radosna fiesta. Świętuje się wszędzie tam, gdzie wyemigrowali Meksykanie...najbliżej Krakowa - w Pradze. Symbolem Dia de los Muertos, najbardziej kojarzonym jest La Catrina / La Calavera Garbancera, personifikacja śmierci, stworzona przez Jose Guadelupe Posada na początku XX wieku.
Elegancka dama, a właściwie jej szkielet szykownie ubrany. Dzisiaj przedstawiana w wielu wariantach, zazwyczaj młodych dziewczyn z kwiatami we włosach i śladami rozkładu.
Śmierć ociepliła wizerunek.
Wolę to Święto postrzegać właśnie tak, radośnie, zajadając Pan de Muerto / Chleb Zmarłych, przypominający nasze słodkie drożdżowe ciasto i popijając kakao. W 2003 roku Święto to zostało wciągnięte na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
Jutro nie będę uprawiać grobingu. Z wiązanką świeżych chryzantem, światełkiem pamięci i ciepłymi myślami odwiedzę miejsca spoczynku tych, którzy tak naprawdę nigdy mnie nie opuścili. Bo w życiu coś się kończy, coś zaczyna...
Focie : handmade
http://blekitnyfotel.pl/a-moze-tak-dia-de-los-muertos/
https://taralinda.wordpress.com/2012/10/30/is-day-of-the-dead-morbid-and-other-myths-about-dia-de-los-muertos/
Mam duszę azjatycką z kropelką meksykańskiej fascynacji drugą stroną istnienia, fascynacji śmiercią.
Właśnie teraz, pod koniec października i na początku listopada budzi się mój prekolumbijski pierwiastek.
Dla Katolików jest to czas refleksji nad przemijaniem, czas wspomnienia bliskich, którzy przebywają w lepszym świecie, do którego i oni podążają. Dla mnie po części też. Żyję w tej kulturze i uczestniczę w jej obyczajowości. Ale dla mnie Święto Zmarłych nie jest smutne. Nie popadam w refleksję i zadumę zgodnie z nakazami kalendarza świąt.
Nie fascynuje mnie szczególne Halloween, chociaż nie stronię od symboliki i estetyki tego święta. Lubię dynie, kolor pomarańczowy, czarownice latające na miotłach i oczywiście czarne koty :) Zombie też w sumie lubię, chociaż bardzo nie estetycznie jedzą...cóż nikt nie jest doskonały...
Jeśli rzucimy okiem na obrzędy towarzyszące Śmierci w różnych kulturach, zauważymy całą masę obyczajów mniej lub bardziej dla nas szokujących, przy których grzmiący z oburzenia na pogańskie zwyczaje Kościół Katolicki i biegające, rozwrzeszczane dzieciaki, poprzebierane za mumie...to pesteczka.
Madagaskar, grupa etniczna Malagasowie, obyczaj : Famadihana.
Wielka rodzinna uroczystość, która ma na celu integrację żywych, oddanie czci zmarłym i uzyskanie ich błogosławieństwa do czasu następnego spotkania.
Uroczystości Famadihany odbywają się od czerwca do października, kiedy na Madagaskarze jest chłodniej, gdyż uroczystości polegają między innymi na wyciąganiu zmarłych z grobowców i wspólne z nimi świętowanie spotkania rodzinnego. Zmarli traktowani są z największym szacunkiem, owijani w nowe białe całuny i ponownie chowani. Uroczystości powtarzają się co około 5 lat i przypominają nasze wielkie rodzinne zgromadzenia np. z okazji wesela.
Filipiny, Sagada. Nietypowy obyczaj grzebania zmarłych. Trumny wieszane są na skałach. Naskalne cmentarze są wielką atrakcją turystyczną.
Przykładów nietypowych obyczajów funeralnych jest wiele.
Ale o tym napiszę przy innej okazji, bo moje zainteresowanie tymi nietypowymi zwyczajami raczej nie przeminie. A dzisiaj jeszcze słów kilka o Święcie Zmarłych.
Día de Muertos, meksykańskie święto o prekolumbijskich korzeniach mających ponad 3000 lat. Czas wspomnień, ale i czas radości, tańców, śpiewów i dobrego jedzenia.
Królują czaszki, szkielety i aksamitki, znane u nas jako rabaciane "śmierdziuchy". Podczas obchodów Dia de los Muertos rodziny i przyjaciele zmarłych spotykają się na cmentarzach, by bawić się i świętować i dawać swoją fizyczną obecność najbliższym, którzy odeszli. Przez kilka dni trwa radosna fiesta. Świętuje się wszędzie tam, gdzie wyemigrowali Meksykanie...najbliżej Krakowa - w Pradze. Symbolem Dia de los Muertos, najbardziej kojarzonym jest La Catrina / La Calavera Garbancera, personifikacja śmierci, stworzona przez Jose Guadelupe Posada na początku XX wieku.
Elegancka dama, a właściwie jej szkielet szykownie ubrany. Dzisiaj przedstawiana w wielu wariantach, zazwyczaj młodych dziewczyn z kwiatami we włosach i śladami rozkładu.
Śmierć ociepliła wizerunek.
Wolę to Święto postrzegać właśnie tak, radośnie, zajadając Pan de Muerto / Chleb Zmarłych, przypominający nasze słodkie drożdżowe ciasto i popijając kakao. W 2003 roku Święto to zostało wciągnięte na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
Jutro nie będę uprawiać grobingu. Z wiązanką świeżych chryzantem, światełkiem pamięci i ciepłymi myślami odwiedzę miejsca spoczynku tych, którzy tak naprawdę nigdy mnie nie opuścili. Bo w życiu coś się kończy, coś zaczyna...
Focie : handmade
http://blekitnyfotel.pl/a-moze-tak-dia-de-los-muertos/
https://taralinda.wordpress.com/2012/10/30/is-day-of-the-dead-morbid-and-other-myths-about-dia-de-los-muertos/
poniedziałek, 26 października 2015
Spisek ? Spisek !!!
Poniedziałkowy, jesienny poranek.
Rzeczywistość kwiczy, jak kwiczała, pożyjemy - zobaczymy.
Przed szacownym gmaszyskiem w Herszcikowie, dokąd na Uroczystość przybywa dzisiaj nie tylko Szyja, ale i Głowa (!) w towarzystwie różnych podgrzybków, taki oto obrazek.
Myślę, że trzeba powołać odpowiednią Komisję, bo przecież to Spisek. Jak nic, Spisek.
Rzeczywistość kwiczy, jak kwiczała, pożyjemy - zobaczymy.
Przed szacownym gmaszyskiem w Herszcikowie, dokąd na Uroczystość przybywa dzisiaj nie tylko Szyja, ale i Głowa (!) w towarzystwie różnych podgrzybków, taki oto obrazek.
Myślę, że trzeba powołać odpowiednią Komisję, bo przecież to Spisek. Jak nic, Spisek.
niedziela, 25 października 2015
Czerwona czy niebieska ?
Wieczór powyborczy
"Pani Terminator zza szyb pendolino" podziękowała Panu Prezesowi.
Ja też podziękowałam Panu Prezesowi, dawno temu i jeszcze raz Mu dzisiaj dziękowałam.
To teraz czerwona czy niebieska pigułka ?
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wybory-parlamentarne-2015-pierwsze-wyniki-sondazowe/5r3v4d
"Pani Terminator zza szyb pendolino" podziękowała Panu Prezesowi.
Ja też podziękowałam Panu Prezesowi, dawno temu i jeszcze raz Mu dzisiaj dziękowałam.
To teraz czerwona czy niebieska pigułka ?
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wybory-parlamentarne-2015-pierwsze-wyniki-sondazowe/5r3v4d
piątek, 23 października 2015
Zasłyszane
Z cyklu zasłyszane na korytarzu :
*
- Ale dla czego nie mogę przyjść na spotkanie z Panem Prezydentem w sznurowanych butach ?
- Bo byś Go sznurówką udusiła...
*
Selfie z Panem Prezydentem możemy robić dopiero przy poczęstunku.
... i nieśmiało przypominam Ci czytelniku o niedzielnych wyborach.
Lineczek : http://www.keepcalmandposters.com/poster/together-we-can-rule-the-galaxy--Xrdpd
*
- Ale dla czego nie mogę przyjść na spotkanie z Panem Prezydentem w sznurowanych butach ?
- Bo byś Go sznurówką udusiła...
*
Selfie z Panem Prezydentem możemy robić dopiero przy poczęstunku.
... i nieśmiało przypominam Ci czytelniku o niedzielnych wyborach.
Lineczek : http://www.keepcalmandposters.com/poster/together-we-can-rule-the-galaxy--Xrdpd
środa, 21 października 2015
Więc chodź, pomaluj mój świat...
W Herszcikowie poruszenie wielkie.
Naczelny herszcik, pomniejsi herszcikowie i zbójowie, chociaż niektórzy z nich w rzeczywistości rozmiarów są sułsznych, wymyślili Uroczystość.
Koncepcja Uroczystości rozwijała się w herszcikowych i zbójowych głowach, przyjmując różne kształty i procedury, z założeniem, że ma być pompa i parada i Wszyscy Święci i szabelka i raucik i rączka - rączka i buzi -buzi i pan w czarnej sukience, no może dwóch panów...a wszystko w blasku fleszy i cieniu kudłatych mikrofonów, jedynie słusznych mediów.
Uwielbiam takie akcje, gdzie punkt po punkcie, zgodnie z instrukcją, herszcikowe grono robi z siebie delikatnie mówiąc pośmiewisko.
Według jakiej instrukcji ?
Ano takiej, co to powstała za czasów zamierzchłej i smutnej ustrojowo powojennej historii Tego Miejsca na Ziemi, kiedy to ówczesna Wierchuszka podróżowała od zakładu pracy do zakładu pracy, odbywając Uroczystości całkiem podobne do tej, przez herszcików wymyślonej. Może główni bohaterowie, którzy mieli zostać uwiecznieni po wsze czasy, cechowali się nieco innym profilem psychologicznym, ale oprawa ta sama.
Ileż to razy dziecięciem będąc, słyszałam i widziałam co się wyrabiało aby takie Uroczystości przygotować. Jak się pucowało trasy przejazdów, jak się aranżowało idealistyczne gazetki naścienne, jak się uczono recytacji i pieśni pochwalnych, jak się malowało trawę na zielono...
Spoglądamy ze zgrozą i zażenowaniem na Kima, co się go kapitalizm i realizm nie ima...
Zapewniam, nie trzeba tak daleko wzrokiem sięgać.
Z Herszcikowa komunizm nie wylazł nigdy, przenigdy. Chociaż rok 1989 dawno przeminął, w Herszcikowie, lekko licząc jest jakiś 1971.
Przygotowania do Uroczystości wrą, a pacholęta przemieszczają się w tym syfie, zamiast lekcji słuchając odgłosów szlifowania ścian. Ścian głównego korytarza oczywiście, bo przecież w boczne zakamary Wszyscy Święci nie wlezą. A nie daj Panie do kibla, gdzie zamiast profesjonalnych plastikowych guzików do spuszczania wody w dolnopłuku, błękitem błyszczą zakrętki po wodzie mineralnej.
A swoją drogą ciekawa jestem przyczyn tego, z jakiego powodu całe to "malowanie trawy" odbywa się teraz, przed Uroczystością a nie w czasie dwumiesięcznej przerwy w pracy Herszcikowa. Sponsora na sześć puszek farby i worek gipsu nie było ? No chyba, że nie było z czego zapłacić panu Zdzisiowi za to szlifowanie ścian. Oj.
i zakamarki...
PS. Jak obiecałam..., żeby nie skłamać a prawdę powiedzieć. Błękit nakrętek na dolnopłuku powala.
Naczelny herszcik, pomniejsi herszcikowie i zbójowie, chociaż niektórzy z nich w rzeczywistości rozmiarów są sułsznych, wymyślili Uroczystość.
Koncepcja Uroczystości rozwijała się w herszcikowych i zbójowych głowach, przyjmując różne kształty i procedury, z założeniem, że ma być pompa i parada i Wszyscy Święci i szabelka i raucik i rączka - rączka i buzi -buzi i pan w czarnej sukience, no może dwóch panów...a wszystko w blasku fleszy i cieniu kudłatych mikrofonów, jedynie słusznych mediów.
Uwielbiam takie akcje, gdzie punkt po punkcie, zgodnie z instrukcją, herszcikowe grono robi z siebie delikatnie mówiąc pośmiewisko.
Według jakiej instrukcji ?
Ano takiej, co to powstała za czasów zamierzchłej i smutnej ustrojowo powojennej historii Tego Miejsca na Ziemi, kiedy to ówczesna Wierchuszka podróżowała od zakładu pracy do zakładu pracy, odbywając Uroczystości całkiem podobne do tej, przez herszcików wymyślonej. Może główni bohaterowie, którzy mieli zostać uwiecznieni po wsze czasy, cechowali się nieco innym profilem psychologicznym, ale oprawa ta sama.
Ileż to razy dziecięciem będąc, słyszałam i widziałam co się wyrabiało aby takie Uroczystości przygotować. Jak się pucowało trasy przejazdów, jak się aranżowało idealistyczne gazetki naścienne, jak się uczono recytacji i pieśni pochwalnych, jak się malowało trawę na zielono...
Spoglądamy ze zgrozą i zażenowaniem na Kima, co się go kapitalizm i realizm nie ima...
Zapewniam, nie trzeba tak daleko wzrokiem sięgać.
Z Herszcikowa komunizm nie wylazł nigdy, przenigdy. Chociaż rok 1989 dawno przeminął, w Herszcikowie, lekko licząc jest jakiś 1971.
Przygotowania do Uroczystości wrą, a pacholęta przemieszczają się w tym syfie, zamiast lekcji słuchając odgłosów szlifowania ścian. Ścian głównego korytarza oczywiście, bo przecież w boczne zakamary Wszyscy Święci nie wlezą. A nie daj Panie do kibla, gdzie zamiast profesjonalnych plastikowych guzików do spuszczania wody w dolnopłuku, błękitem błyszczą zakrętki po wodzie mineralnej.
A swoją drogą ciekawa jestem przyczyn tego, z jakiego powodu całe to "malowanie trawy" odbywa się teraz, przed Uroczystością a nie w czasie dwumiesięcznej przerwy w pracy Herszcikowa. Sponsora na sześć puszek farby i worek gipsu nie było ? No chyba, że nie było z czego zapłacić panu Zdzisiowi za to szlifowanie ścian. Oj.
PS. Jak obiecałam..., żeby nie skłamać a prawdę powiedzieć. Błękit nakrętek na dolnopłuku powala.
niedziela, 18 października 2015
Autopromocja
Wczoraj było słów kilka o węglowodanach i ogólnie pojętej chemii organicznej, dzisiaj to co Tygrysy lubią najbardziej...lekcja anatomii.
Uwielbiam anatomię. Wykładam ją od lat i za każdym razem odkrywam coś nowego, fajnego, jakieś związki przyczynowo - skutkowe, jak brak mózgu a funkcjonowanie w świecie polityki na przykład i tede.
Kształcę lekarzy, masażystów, kosmetyczki. Jestem spokojna - jak wykształcę, tak będę potem miała, bo i pewnie masażyk lub korekta chirurgiczna mojego schorowanego szkieletu osiowego by się przydała. A może jakiś mały botoksik za parę lat, bo czemu niby nie ?
Dzisiaj przerwę w zajęciach wykorzystałam na zrobienie kilku zdjęć uroczemu modelowi Felicjanowi i samej sobie.
Ot, autopromocja :D
Uwielbiam anatomię. Wykładam ją od lat i za każdym razem odkrywam coś nowego, fajnego, jakieś związki przyczynowo - skutkowe, jak brak mózgu a funkcjonowanie w świecie polityki na przykład i tede.
Kształcę lekarzy, masażystów, kosmetyczki. Jestem spokojna - jak wykształcę, tak będę potem miała, bo i pewnie masażyk lub korekta chirurgiczna mojego schorowanego szkieletu osiowego by się przydała. A może jakiś mały botoksik za parę lat, bo czemu niby nie ?
Dzisiaj przerwę w zajęciach wykorzystałam na zrobienie kilku zdjęć uroczemu modelowi Felicjanowi i samej sobie.
Ot, autopromocja :D
sobota, 17 października 2015
Węglowodany...
A kto Państwa szanownych chemii i biologii uczył ?
Jeden Pan Dyżurny od Szczepionek, Drugi Pan Dyżurny Dietetyk...A może raka będą leczyć proszkiem do pieczenia ?
Węglowodany...
Lineczek : https://www.youtube.com/watch?v=anHZ7flJsn0
Jeden Pan Dyżurny od Szczepionek, Drugi Pan Dyżurny Dietetyk...A może raka będą leczyć proszkiem do pieczenia ?
Węglowodany...
Lineczek : https://www.youtube.com/watch?v=anHZ7flJsn0
wtorek, 13 października 2015
Dzień Nauczyciela czyli bomba endorfinowa
Dzień Nauczyciela… mój dzień. Ale nie do końca pewna jestem czy mam się z
czego cieszyć w tym dniu, czy nie mam.
Nie będę dokonywać patetycznych podsumowań, chociaż kusi
mnie, by cośtam powiedzieć na temat. Kto mnie zna, doskonale wie jakie mam
zapatrywania na belferskie środowisko, jego jakość, chęć do pracy i kształcenia
się , i ogólnie pojęte człowieczeństwo. A kto mnie nie zna, niech sam wyciągnie
na ten temat wnioski z informacji, że
moi przyjaciele są artystami, ekonomistami, dziennikarzami czy prawnikami.
Przyjaciół z mojej branży na palcach policzyć…
Ale nie to jest najważniejsze.
Najważniejsi są Ci, dzięki którym mam pracę, dzięki którym
moja kora mózgowa nie jest gładka jak pupa niemowlaka i nie odbijają się od
niej elektrony, którzy dają mi nieograniczone pokłady frajdy i sprawiają, że
mimo wykonywania tego zawodu od ponad 20 lat, przekazywanie wiedzy mnie kręci
nieustająco i zupełnie obce jest mi
wypalenie zawodowe.
Autentyczna radość i endorfinowa bomba. Przeponę też ćwiczę,
bo oddychanie przeponowe to podstawa, a
śmiech to zdrowie. A powody do śmiechu się zdarzają. Ostatnio jakby rzadziej,
bo Padawani nieco poważniejsi i
dojrzalsi i jakoś tak im nie wypada gadać głupot, ale były czasy gdy padały
śmiałe biologiczne tezy…
·
„ Jądra służą do łączenia gatunków”
·
„Konflikt serologiczny powstaje na skutek stanu
zapalnego”
·
„Małpy mają zacofaną część czaszki”
·
„Łodygi w sporoficie są zdrętwiałe”
·
„U człowieka występuje naturalna krzywizna
pośladkowa”
·
„Ropalia to takie oczka u meduzy ale i tak są
zaropiałe i meduza nic nimi nie widzi”
·
„Zwierzęta wydalają gdzie popadnie”
·
„Ja, Józek Iksiński zaprzeczam istnieniu u mnie
pochwy, a tym samym rzęsistka pochwowego”
·
„Jak jest więcej nerek, to się szybciej krew
filtruje”
·
„Dżuma jest przenoszona przez krowy, jak taka
ugryzie to ma się dżumę”
·
„Muszka owocuszka"
Ale i mnie się dzieją powiedzonka. Dzięki moim uczennicom
Magdzie i Kaśce, które z anielską cierpliwością spisywały wszystkie puszczane
przeze mnie na zajęciach teksty, powstał unikat, kruk prawie biały pod tytułem
„Baran! Co Ty mówisz ?”.
Pozwolę więc sobie
siebie zacytować.
·
- Co to jest hormon ? Co to za substancja ?
Na sali panuje cisza…
- Pewnie mi Państwo zaraz powiecie, że
chemiczna i będziecie chcieli Nobla
·
- Magda, dobrze mówisz, tylko źle zęby układasz
·
- Mamy jęzor z kubkami smakowymi, dzięki którym
czujemy co jemy… biedny Jurand ze Spychowa
·
- Ja takie hasła puszczam ? O, kurde !
I raduje mnie to jak widzę, że nitka między uszami się fałduje. Jak
uruchamiają się ośrodki nerwowe, jak kształtuje się wrażliwość, powstają pasje
i dążenia do pogłębiania wiedzy. Jak nie trzepie się ozorem, dla samego
trzepania ozorem.
Jak się słucha drugiego człowieka z uwagą i ze zrozumieniem.
Jaśku, zrobiłeś mi dzisiaj jeden z najfajniejszych prezentów
w moim dotychczasowym życiu i nie chodzi mi o przedmiot chociaż pozytywka
miażdży konkurencję :D ale o to, że kiedyś słuchałeś, zapamiętałeś i
zastosowałeś tę wiedzę w idealnym momencie.
Cieszę się i dziękuję Ludkowie !
piątek, 11 września 2015
Tututuru, tututuru !
Trututuru, trututuru...zatruturowała trąbka, zaklarnecił klarnet i nawet bęben zabębnił.
Jakby tak zamknąć na moment oczy, można by poczuć się jak na nowojorskiej ulicznej paradzie albo nowoorleańskim pogrzebie.
W sumie miło i atrakcja dla turystów...tylko tak z roku na rok słabsza.
"Semper fidelis" jakieś takie niewyraźne...najmłodsi jeszcze w komplecie, bo wypada i się jeszcze boją. Starsi wpadli towarzysko, z kawką w ręku zakupioną w sąsiedniej kawkowej sieciówce, a odwiedziny przybrały formę wizyty delegatów.
Mistrzowie też przerzedzeni znacznie, a przecież powinni być w pracy, tak samo jak młodzież powinna być w szkole.
Trutututru !
Jedna z najpoważniejszych uroczystości szkolnych, którą szczycimy się przy każdej możliwej okazji i w każdym możliwym miejscu...,że unikatowa, niepowtarzalna, kształtująca postawy i charaktery. Że my mamy zaszczyt, bo tylu sławnych, że etos, że humanizm, że przyjaciele szkoły, że szabelka...a frekwencję imprezy można sprawdzić na miejskim monitoringu. Może nie trzeba będzie następnym razem zawracać głowy Straży Miejskiej i Policji organizacją imprezy masowej. Dziękować Panu, fajerwerków brakło i gołębie krakowskie nie miały stresa.
Trututuru !
Focie : handmade
...w drodze na...
...trąbki słyszę...
Jakby tak zamknąć na moment oczy, można by poczuć się jak na nowojorskiej ulicznej paradzie albo nowoorleańskim pogrzebie.
W sumie miło i atrakcja dla turystów...tylko tak z roku na rok słabsza.
"Semper fidelis" jakieś takie niewyraźne...najmłodsi jeszcze w komplecie, bo wypada i się jeszcze boją. Starsi wpadli towarzysko, z kawką w ręku zakupioną w sąsiedniej kawkowej sieciówce, a odwiedziny przybrały formę wizyty delegatów.
Mistrzowie też przerzedzeni znacznie, a przecież powinni być w pracy, tak samo jak młodzież powinna być w szkole.
Trutututru !
Jedna z najpoważniejszych uroczystości szkolnych, którą szczycimy się przy każdej możliwej okazji i w każdym możliwym miejscu...,że unikatowa, niepowtarzalna, kształtująca postawy i charaktery. Że my mamy zaszczyt, bo tylu sławnych, że etos, że humanizm, że przyjaciele szkoły, że szabelka...a frekwencję imprezy można sprawdzić na miejskim monitoringu. Może nie trzeba będzie następnym razem zawracać głowy Straży Miejskiej i Policji organizacją imprezy masowej. Dziękować Panu, fajerwerków brakło i gołębie krakowskie nie miały stresa.
Trututuru !
Focie : handmade
...w drodze na...
...trąbki słyszę...
czwartek, 3 września 2015
Coś nie tak
Coś jest ze mną nie tak.
Nie, nie w sensie klasycznie pojmowanym, to wiem od zawsze, że jestem inna. Różnie mi z tym. Raz lepiej, raz gorzej - szczególnie gdy idę pod prąd, nie dając się ponieść lemingowemu prądowi. A opinie ludków o mnie, mam w "głębokim poważaniu", bo raczej trudno nie mieć lemingowej opinii w innym miejscu...ale to też nie to.
Przepoczwarzam się, czy jak ? Czy z Vipera berus, zmienię się w jednorożca ? Czy zza rogu zaczyna machać przyjaźnie klimakterium ?
Szlag...
Objawem mojej przypadłości jest brak chęci kupowania. Kupowania wszystkiego, od jedzenia poczynając na ciuchach kończąc. Dzisiaj połaziłam po sklepach z ciuchami i nic, normalnie nic mnie nie ruszyło. Nawet buty i okulary, na punkcie których mam fioła, nie robią na mnie wrażenia...
Czy już czas umierać czy może mam jesienną depresję?
Focia : http://gemoftheweek.com/buy-real-estate-not-clothes/
Nie, nie w sensie klasycznie pojmowanym, to wiem od zawsze, że jestem inna. Różnie mi z tym. Raz lepiej, raz gorzej - szczególnie gdy idę pod prąd, nie dając się ponieść lemingowemu prądowi. A opinie ludków o mnie, mam w "głębokim poważaniu", bo raczej trudno nie mieć lemingowej opinii w innym miejscu...ale to też nie to.
Przepoczwarzam się, czy jak ? Czy z Vipera berus, zmienię się w jednorożca ? Czy zza rogu zaczyna machać przyjaźnie klimakterium ?
Szlag...
Objawem mojej przypadłości jest brak chęci kupowania. Kupowania wszystkiego, od jedzenia poczynając na ciuchach kończąc. Dzisiaj połaziłam po sklepach z ciuchami i nic, normalnie nic mnie nie ruszyło. Nawet buty i okulary, na punkcie których mam fioła, nie robią na mnie wrażenia...
Czy już czas umierać czy może mam jesienną depresję?
Subskrybuj:
Posty (Atom)