niedziela, 31 maja 2015

Wielkie żarcie

Dzisiaj zacznę historycznie. Mamy rok 1712. Panuje nam szczęśliwie August II Mocny, nic ciekawego w sensie wydarzeń przełomowych, nie dzieje się w Polsce. Jak popatrzę do Wikipedii, to na Świecie tak jakby troszkę większy ruch, bo Car Piotrek I, przenosi stolicę z Moskwy do Petersburga, a następnie ślubuje swojej Kaśce dozgonną miłość. Rodzi się Jan-Jakub Rousseau, a Wielka Brytania ustanawia podatek od mydła.
Wojen i innego mordobicia nie wymieniam,bo ten post ma być pozytywny dla Ludzkości.
 I w końcu Wydarzenie Roku wg Mab...w Europie otrzymano pierwsze egzemplarze truskawki.
Roślina powstała z dwóch gatunków poziomek, wirginijskiej i chilijskiej. Ma soczyste, pachnące czerwone owoce nadające się do spożywania w każdej postaci i ilości :D
Dla mnie jest to jedyny sezonowy owoc, jakim opycham się do granic możliwości żołądka i nie znam umiaru, a nawet jak bym ten umiar znała, to i tak miałabym go w nosie.
Truskawki ze śmietaną i cukrem - hit mojego dzieciństwa. Zestawienie dla podniebienia genialne ! Do tego truskawkowe ciasto ucierane, lekko przypalone - bo lubię i truskawkowa galaretka.
Nie przepadam za połączeniem truskawki i czekolady chyba, że czekolada czarna i z chili na dodatek. Ale szampan z truskawkami już zupełnie nie przejdzie, bo nie znoszę szampana. Znoszę za to whisky...ale jakoś do tego truskawki...chyba nie.
Cokolwiek by nie powiedzieć o gustach spożywczych, to gdy kończy się truskawkowy boom, napełnia mnie to żalem i tęsknotą i mam ochotę śpiewać podobnie jak Mistrz Michnikowski "Adios truskawki".





Źródło :  http://magicznyswiatksiazki.pl/truskawki-w-smietanie/


piątek, 29 maja 2015

Biologia fajna jest !

Dałam się przekonać, czy to dobrze, czy to źle i jaki tego efekt będzie - zobaczymy. Postaram się, aby był jak najlepszy. Namawiano mnie wielokrotnie aby zacząć prace na własny rachunek...
I zaczynam.
Niewielki projekt na początek w wydawnictwie, którego nazwy na razie nie podam - przyjdzie czas na działania marketingowe :D, o ile będę zadowolona z produktu.
Tematyka moja zawodowa, czyli biologia.
Patrząc na swoją dwudziestoletnią pracę w biznesie edukacyjnym i brzydko powiem, analizując statystyki związane najpierw ze zdawalnością a teraz, przy nowej maturze dostawalnością się na studia medyczne i pokrewne moich absolwentów z różnych szkół, twierdzę, że najgorzej tych zajęć przez całe lata nie prowadziłam. Bo, co może najistotniejsze, nie mam obaw poddawać się zabiegom chirurgicznym u swoich byłych uczniów...zdarzyło się, że mnie składali i co nie co wycinali i nie wyglądam jak "Głowa Kobiety" P. Picasso / poniżej /, więc nauczyłam przyzwoicie...
Zapraszam zatem od września  na moje "Krótkie wykłady z biologii" / tytuł roboczy i zajęcia prywatne.
Życzcie mi powodzenia, a ja...do pisania.


czwartek, 28 maja 2015

Refleksja

Miesiąc temu odeszła Maryśka, moja matka...
...najtrudniejszym było usunąć Jej numer telefonu z komórki...
 A month ago Maryska, my mother gone...
... The most difficult was removed from my cell phone, Her telephone number... 
 

poniedziałek, 25 maja 2015

Byty równoległe

Dziećmi będąc, uwielbiamy słuchać czytanych na dobranoc opowieści o smokach, dzielnych rycerzach w metalowych skafanderkach, księżniczkach w butach o rozmiar za dużych, które gubiąc je siłą rzeczy, zamiast kląć pod nosem na stratę - zyskują tytuł, wikt i opierunek do końca swoich dni. Lubimy słuchać o małych dzielnych dziewczynkach, ubranych na czerwono, które triumfują nad trupem złego wilka, albo o brzydkich kaczątkach, które pięknieją i rozkwitają, albo o takich dwóch...
Gdy dorastamy i doroślejemy, tracimy z oczu świat baśni. Ale, że natura próżni nie znosi, roztacza przed nami inne perspektywy, pokazuje inne oblicza tego samego - słowem wprowadza nam zakrzywienia czasoprzestrzeni, serwuje czarne dziury czy kreuje światy równoległe - takie baśnie dla dorosłych.
Bajka to czy nie bajka, ale każdy z nas miewa nie raz i nie dwa wrażenie, że do takiego świata równoległego trafił. W zależności oczywiście od jakości wykreowanej w tym świecie rzeczywistości, czujemy się tak albo siak, podoba nam się mniej lub bardziej, czyli po prostu jest to nasz świat albo nie nasz. Przejścia do równoległych rzeczywistości bywają niepozorne, albo wielkie i rozdęte, a w skrajnych przypadkach nie zauważamy ich prawie, wchodząc w świat równoległy, jak przysłowiowy nóż w masło.
Znam takie przejście i znam takie miejsce. Wkraczając do niego, czuję się się czasem jak Alicja w Krainie Koszmarów. Na pozór wszystko wygląda jak trzeba, są schody, są ludzie, są okna i są wartości. pamiętajmy jednak, że tak jak po drugiej stronie lustra są to wartości przewartościowane. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich wartości czy antywartości, to byłoby zbyt proste. Przebywając w tej specyficznej rzeczywistości przez dłuższy czas, realnie myślący człowiek staje się taki sam jak zaprzysięgli wielbiciele tej rzeczywistości i zaczyna wyznawać tak jak cała reszta antywartości albo pozostaje zadziwiony, dziecięcym zdziwieniem, które chroni go częściowo przed przewartościowaniem, ale powoduje niezbyt przyjemną konsekwencje opadającej żuchwy i wielkich, zdziwionych oczu. Z moją dolną połową paszczy jest ok, lata praktyki, a poza tym głupio się wygląda z wiecznie otwarta buzią. Za to oczy...
Czasem dwa różne światy przenikają się łagodnie, tak że wydarzenia z jednego maja wpływ na wydarzenia w drugim świecie. Tak i tym razem. Jeślibym wysiliła się choć troszkę, w ciągu trzech pierwszych godzin przebywania po drugiej stronie lustra, miałabym zebrany materiał do doktoratu z behawioryzmu społecznego, a w ciągu kolejnej godziny do habilitacji z socjologii i psychologii tłumu. I byłyby to zbiory materiałów tak wielkie, że Gustave Le Bon skręcałby się w grobie z zazdrości, że przez całe swoje długie i ciekawe życie nie zebrał tylu doświadczeń co ja w ciągu zaledwie paru chwil. 
Bogata w nowe doświadczenia, opuściłam równoległą rzeczywistość. W moim świecie, przy kolejnej kawie i z kotem na kolanach, spokojnie analizowałam zaobserwowane w tamtej rzeczywistości zachowania. I doszłam do wniosku, że nie chcę. Nie chcę być: gloryfikatorem, chwalcą, cmokierem czy wazeliniarzem. Nie  chcę i nie będę nadskakiwać, podlizywać się i szczerząc się uśmiechem nr 18 udawać, że jest cudownie. Nie jest. 
I ciekawa jestem ile z tych pudelków i terierków tresowanych, dzisiaj skaczących i merdających ze szczęścia ogonkami, będzie skakało, merdało i śliniło się tym samym sczęściem, gdy Xiąże zacznie spadać z białego konika.
Ot, będzie studium weterynaryjne.
A teraz śpijcie dobrze, bo przecież nie ma potwora pod łóżkiem...



niedziela, 24 maja 2015

Always look on...

Nastały nam radośnie pisizm, zupełnie mi nie leży. Cóż, takie są zasady demokratycznego państwa, że obywatel ma prawo wyrażać swoje przekonania, głosując w taki czy w inny sposób...czy wypowiadając się na swoim osobistym, subiektywnym blogu.
Niechaj więc Monty, posłuży mi za komentarz :D
https://www.youtube.com/watch?v=WlBiLNN1NhQ

sobota, 23 maja 2015

Takie miejsce

Czas pracy i czas odpoczynku...Odpoczynku wśród Przyjaciół i innych Dobrych i Przychylnych Duchów. W przepięknych okolicznościach przyrody.
I to zupełnie niesamowite, w jaki sposób trafiłam właśnie do tego miejsca. A trafiłam przez daleką Belgię, a konkretnie przez diamentową Antwerpię, gdzie miałam przyjemność poznać jedną z najcieplejszych i najbardziej inteligentnych kobiet. Tak Anka, to o Tobie :D
Właśnie w ostatnich dniach, po intensywnych konferencyjnych obradach, miałam okazję odwiedzić Ankowe miejsce w tej czasoprzestrzeni.
Małe urokliwe miasteczko Serock. Małe ale z tradycjami, bo pierwsze wzmianki o nim pojawiają się już w 1065 roku. Piękne usytuowanie Serocka w widłach Narwi i Bugu oraz Jezioro Zegrzyńskie nadają mu rangę miejscowości turystycznej i tworzą niepowtarzalny mikroklimat. Odczuwałam go miedzy innymi układem pokarmowym, który informował mnie o tym, że jest cały czas głodny...ile ja jadłam ! Ale też spalanie miałam wielkie, bo gonienie po miasteczku i okolicznych plażach z aparatem fotograficznym spalaniu służy, więc moje biodra pozostały w normalnych dla mnie rozmiarach.
I do tego krajobrazy unikatowe, i ptactwo wodne i ślimaki.
Porty jachtowe, szykujące się do sezonu i wielkie przygotowania do trwających w tej chwili dni miasta.
I jedyne na Świecie lody o smaku jarzębiny w cukierni na lokalnym Ryneczku...
Wrócę wkrótce.





środa, 20 maja 2015

Bliżej nieba

Delegacja, z własnej woli wybrane szkolenie, w dodatku przeprowadzone super fachowo, ciekawie i co nie jest bez znaczenia, z odpowiednią dozą humoru.
Skorzystałam, a jakże i nie zawaham się tej wiedzy użyć...
Odwiedziłam ponownie Warszawę, której tak naprawdę nie poznałam do końca nigdy, ale zainteresowała mnie na tyle, że wrócę do niej.
Zafascynowało mnie nowoczesne centrum, kosmiczne konstrukcje ze szkła i betonu. I szacunek dla umysłu, że pozwala na wymyślanie i realizowanie takich konstrukcji. Chyba odkryłam w sobie nowe zamiłowanie, do monumentalizmu. Więc po szeregu gotyckich katedr / na punkcie których mam prywatnie fioła /, francuskiej La Defense, naszej stolicy...teraz chyba czas na Big Apple.
W każdym razie 21 piętro Skylight mi służy :D
Pozdrawiam z Warszawy !



poniedziałek, 18 maja 2015

Coś dla mózgu, coś dla...

Wreszcie robię coś dla siebie i dla własnego mózgu.
Życie tak się jakoś dziwnie plecie, że czasami robimy coś z entuzjazmem i zainteresowaniem...a potem to się tak jakby samo odkłada na półkę i czeka na lepsze, bądź gorsze czasy.
Tak i u mnie.
Pisałam pracę podyplomową z prawa oświatowego. Interesująca działeczka prawna, w której mało kto się biegle łapie bo jest tak samo zakręcone jak wszelakie inne Kodeksy. Pracowałam z nim przez kilka lat ale bez przesadnego wnikania w istotę rzeczy, aż do zeszłego roku, gdy zaistniała sytuacja zmusiła mnie do wytoczenia procesu w Sądzie Pracy, mojemu pracodawcy.
Od tego momentu moja wiedza w tej dziedzinie rośnie i staję się systematycznie ekspertem. Nie ważne okoliczności, które zmuszają mózg do pracy, ważne że zaczął pracować :) wydobywając się z rutyny, marazmu i bylejakości / o tych aspektach obiecuję drogi Czytelniku napisać w stosownym czasie, tak jak teraz piszę - pod swoim nazwiskiem i ze wszystkimi konsekwencjami i świadomością pióra /.
Wróćmy do mózgu...jutro jadę uczyć się od fachowców.
Miejsce : Warszawa
Temat : Mobbing i dyskryminacja w prawie pracy z punktu widzenia psychologa, adwokata i sędziego.
Organizator : Związek Prawników Polskich i Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji
Przewidywany skutek : ...
...i mózg się nie rozleniwi.

http://www.ewspa.edu.pl/mobbing-i-dyskryminacja-w-prawie-pracy-z-punktu-widzenia-psychologa-adwokata-i-sedziego-konferencja-19-maja-2015-r-wtorek-warszawa/ 

 

niedziela, 17 maja 2015

No botox

Zerkałam okiem i uchem na debatę. Tylko jednym okiem i jednym uchem, gdyż odruchy obronne mojego organizmu powiedziały mi, że jeśli zrobię to pełna liczbą narządów w/w zmysłów, czeka mnie studiowanie topografii muszli klozetowej. Już dawno temu przekonałam się, że z organizmem się nie dyskutuje...
Ale taka mała podebatowa obserwacja...Jerry, cwaniak tak sobie fasadę odmłodził, i to bez grama botoxu,  kwasu hialuronowego czy silikonu ...po prostu cud kosmetologiczny !


* Dla mniej zorientowanych, botoks to oczyszczona forma jadu kiełbasianego.A w kiełbasie wyborczej trochę tego jest.


piątek, 15 maja 2015

Koza z Tarnopola

Zimna Zośka, szlag...Palce mi przymarzają do aparatu jak za najlepszych przedwiośnianych czasów. Nie mniej jednak, wytrzymam, bo chcę Wam coś moi drodzy pokazać, coś co mnie urzekło jakiś czas temu...a teraz jest ku temu okazja. Na krakowskim Rynku trwają właśnie Targi Rzemiosła. Bardzo lubię takie targi, chociaż można powiedzieć, że przy okazji wszelakich tego typu imprez mamy małą zmienność wystawców. Zmieniają się za to turyści, a ja jako krakuska z odzysku, czepiać się nie muszę i nie będę.
Bardzo lubię rękodzieło artystyczne i wszelakie zdobnicze działania. Pomimo tego, że we mnie samej dominuje jedynie słuszny kolor czarny, to podoba mi się kolorowy świat kamyków, koralików, łowickich wzorów czy szmacianych zabawek. Przechadzając się jakiś czas temu po kiermaszu, zauważyłam bardzo fajne, ręcznie zdobione zabawki z naturalnych surowców. A, że był to czas christmasowych ozdóbek, nabyłam kilka. Prezentowały się szałowo na choince.
Zainteresowała mnie też sama manufaktura produkująca te cacuszka, a to z powodu bardzo serdecznej, miłej i profesjonalnej obsługi kramiku.
Manufaktura z Tarnopola, po naszemu "Koza Dereza", po ukraińsku Етномайстерня "Коза-Дереза".
Znajdziecie ich w sieci to tu : http://kozadereza.com.ua/  to gdzie indziej.
Radujcie oczy formą, kolorami, pozytywną energią płynącą od kurek, owieczek czy pachnących czekoladą puchatych kotów. Na pewno przyniosą Wam szczęście, tym bardziej ,że trwa chiński rok Kozy.










środa, 13 maja 2015

Niesamowita Natura

Natura jest imponująca, a z drugiej strony taka zwyczajna bo widziana codziennie. Natura jest tajemnicza i niezbadana, bo przecież co rusz odkrywane są nowe gatunki roślin i stworzeń, o których poczciwy Karol Darwin mógł nieśmiało marzyć a inny Karol, Linneusz chwyciłby się za siwą perukę zdobiącą jego głowę, od ich mnogości.
Natura jest dzika a jej prawa brutalne. Wygrywa najsilniejszy, najpiękniejszy, wyposażony w najlepsze geny lub też taki, który się błyskawicznie przystosowuje.
W jednym ze swoich przyrodniczych filmów, mój Mistrz niedościgniony, Sir David Frederick Attenborough opowiadał o fenomenalnych kameleonach, które zawojowały jedne z najbardziej specyficznych środowisk na Ziemi, dzięki swoim ogromnym możliwościom adaptacyjnym.
Ja, wzorem wielkich systematyków i przyrodników zaliczę do grupy około 120 gatunków tych zwierząt, jeszcze jeden nowy - Kameleona Bronisława.

/Przy opracowywaniu powyższego tekstu nie ucierpiał żaden zwierz sklasyfikowany do dnia dzisiejszego jako kameleon. Losy tego nowego rozstrzygną się 24 maja br./






Photo via : http://wyborcza.pl/5,140981,14882434,Male_jest_piekne__Niezwykle_zdjecia_mikroskopowe_.html?i=5

wtorek, 12 maja 2015

Coś wyszło

W zasadzie lubię jak mnie"nosi". Czegoś mi się chce ale sama nie wiem czego. Coś bym zjadła ale sama nie wiem co i czy w ogóle. Może coś bym namalowała albo umyła okno.
Taki twórczy niepokój.
Zazwyczaj siadam wtedy na moment i staram się podyskutować ze swoim twórczym niepokojem.
Czasami coś z tej dyskusji wychodzi, czasami nie...
Dzisiaj coś wyszło...małosolne !


niedziela, 10 maja 2015

A czar wcale nie prysnął...

Pierwsze powyborcze "cieplutkie" i jak zwykle o tej porze powyborczej bardzo szacunkowe wyniki podano.
Duda ma przewagę nad Komorowskim, co było do przewidzenia.
Ale drogi Narodzie, zapunktowałeś dla mnie od bardzo dawna, ponad dwudziestoprocentowym poparciem dla Kukiza. I pokazałeś tym samym, że wcale niekoniecznie wybierasz mniejsze zło, jak to ostatnimi laty bywało, tylko zaczynasz używać mózgu do tego, do czego powinieneś go używać.
Pawle, dzięki za Nazywanie Rzeczy Po Imieniu i nie szczerzenie się do każdej kamery w zasięgu wzroku.
Tak trzymać, bo tutaj nie jest jak po prostu... 

Ile razy


Ile razy w życiu można obalać SYSTEM ?
Ile trzeba...



http://ising.pl/piersi-caluj-mnie-piosenka

piątek, 8 maja 2015

Kto nie pije w Juwenalia...

Kolorowo, głośno, sympatycznie. Juwenalia !
Korowód studentów przemaszerował przez Stołeczne Królewskie Miasto Kraków, by w kulminacyjnym momencie odebrać klucze do jego bram.
Rok rocznie przyglądam się temu właśnie momentowi juwenaliów, podziwiając inwencję twórczą studentów, co do kreacji strojów i postaci. Sklepy z odzieżą używaną od kilku dni przeżywały prawdziwy boom. Setki młodych ludzi poszukujących czegoś fajnego,niepowtarzalnego, wyjątkowego...
A w tym roku na pierwszy plan wysunęły się Gwiezdne Wojny z nieprzeliczoną ilością jedi, stormtroopersów czy kilku wersji Lei oraz wariacji na temat  myśliwca Z-95 HeadHunter Mk.I. Widziałam też całkiem fajnych jaskiniowców, czarownice, kilka postaci żywcem wyjętych z japońskich anime, ze dwa pokemony, Obelixa, uśmiechniętego faraona i cały Zespół Bożonarodzeniowy i Bukę.
.... pomyśleć, że tradycja juwenaliowa trwa od XV wieku.
Miłej zabawy studencka braci przy może nie morzu alkoholu, chociaż zasłyszane przeze mnie dzisiaj hasło brzmi..."Kto nie pije w Juwenalia, ten na pewno jest kanalia".







 

środa, 6 maja 2015

Pierogi

Bieganina od rana.
Urząd Taki, Urząd Inny, apteka, piekarnia. Ze dwanaście telefonów w tak zwanym "międzyczasie"...Któż z nas tego nie zna, mało tego - któż z nas to lubi ?
Czas pędzi nieubłaganie, tik-tak, tik-tak...o kurde blaszka! Żołądek upomina się o porcję paliwa i słusznie, bo w tym zalataniu przegapiłam porę obiadową.
O jakimkolwiek gotowaniu mowy nie ma. Jestem coraz bardziej głodna i muszę coś na szybkiego pochłonąć. Fast food - błe z założenia, włoszczyzna też nie dzisiaj...ale pierogi bym zjadła.
Niedaleko mojego domu jest sklep "Dobczyckich przysmaków", bardzo fajnej manufaktury gastronomicznej.
I skusiłam się. Chociaż staram się bardzo nie jeść mięsa, to to moje niejedzenie wygląda tak jak nie picie wódki przez alkoholika...czasem zalicza się wpadkę. I zaliczyłam, dziesięć pierogów z wątróbką i kaszą gryczaną / której nie cierpię /.
NIEBO W GĘBIE !
Zasnę z pełnym brzuszkiem i wyrzutami sumienia z powodu wpadki...


"Filemon" dla IPSA24. Miłego czytania dzieciaki !

http://ipsa24.eu/news/226/79/Filemon-w-Parku-Ipsowych-Bajek

niedziela, 3 maja 2015

Kasztany kwitną...

Moja droga Grupo,
Jutro pierwszy dzień Waszych maturalnych zmagań. Pamiętajcie o tym, że jesteście bardzo dobrze przygotowani i ABSOLUTNIE WYJĄTKOWI ! Nie dajcie się jednak ponieść nerwom i samouwielbieniu...Bardzo żałuję, że nie mogłam Was pożegnać osobiście, ale niestety Opatrzność zamieszała paluchem w moim życiu.
Trzymam kciuki / wszystkie cztery :D / i życzę osiągnięcia zamierzonych celów.
A tak zupełnie na marginesie -  nie sądzicie, że kwitnące kasztany są po prostu piękne ?



zdjęcie : http://wroclawski.blog-ogrodniczy.pl/page/49/

sobota, 2 maja 2015

Raczej witaj Emigracjo

2 maja, dwa ustawowe święta Flagi Narodowej i Polonii i Polaków za granicą. Dopijam poranną kawę i słucham jakiegoś bubka, marszałka czegośtam, który rzuca danymi statystycznymi mówiącymi o tym, że Polacy owszem emigrują...ale 3/4 z nich powraca do kraju. Nie jest więc tak źle w Polsce, a może jest nawet całkiem dobrze.
Zdecydowanie mamy z tym panem inne źródła informacji. Jak to powiedziała moja znajoma pani Ewa : - Polacy powracają, a owszem. Po resztę rzeczy...
Przeprowadziłam ostatnio doświadczenie na żywym organizmie, czyli na sobie pewien eksperyment -  postanowiłam zdobyć pracę. W ciągu ostatniego 1,5 miesiąca wysłałam około 40 CV do firm i instytucji, które rekrutowały specjalistów w moim zawodzie bezpośrednio lub szukały osób z doświadczeniem w pewnych sferach (było, nie było zawodowo mam się czym chwalić). Pomijam brak jakiejkolwiek kultury rekrutacyjnej pożal się Boże HR-owców...czyli np. brak zdawkowego, "dziękujemy za udział w naborze"...itd. Jedyne co zaproponowano mi, to  praca telefonicznego doradcy klienta. Chyba naszemu ryneczkowi pracy się lekko w d...e przewróciło(!). Jakkolwiek, jeśli taka tendencja powstała i utrzymuje się na ryneczku pracy, to ja z wielką radością wyemigruję, zaburzając rządowe hurraoptymistyczne statystyki...i nie wrócę, bo Bazyla zabiorę ze sobą od razu.