Dziećmi będąc, uwielbiamy słuchać czytanych na dobranoc opowieści o smokach, dzielnych rycerzach w metalowych skafanderkach, księżniczkach w butach o rozmiar za dużych, które gubiąc je siłą rzeczy, zamiast kląć pod nosem na stratę - zyskują tytuł, wikt i opierunek do końca swoich dni. Lubimy słuchać o małych dzielnych dziewczynkach, ubranych na czerwono, które triumfują nad trupem złego wilka, albo o brzydkich kaczątkach, które pięknieją i rozkwitają, albo o takich dwóch...
Gdy dorastamy i doroślejemy, tracimy z oczu świat baśni. Ale, że natura próżni nie znosi, roztacza przed nami inne perspektywy, pokazuje inne oblicza tego samego - słowem wprowadza nam zakrzywienia czasoprzestrzeni, serwuje czarne dziury czy kreuje światy równoległe - takie baśnie dla dorosłych.
Bajka to czy nie bajka, ale każdy z nas miewa nie raz i nie dwa wrażenie, że do takiego świata równoległego trafił. W zależności oczywiście od jakości wykreowanej w tym świecie rzeczywistości, czujemy się tak albo siak, podoba nam się mniej lub bardziej, czyli po prostu jest to nasz świat albo nie nasz. Przejścia do równoległych rzeczywistości bywają niepozorne, albo wielkie i rozdęte, a w skrajnych przypadkach nie zauważamy ich prawie, wchodząc w świat równoległy, jak przysłowiowy nóż w masło.
Znam takie przejście i znam takie miejsce. Wkraczając do niego, czuję się się czasem jak Alicja w Krainie Koszmarów. Na pozór wszystko wygląda jak trzeba, są schody, są ludzie, są okna i są wartości. pamiętajmy jednak, że tak jak po drugiej stronie lustra są to wartości przewartościowane. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich wartości czy antywartości, to byłoby zbyt proste. Przebywając w tej specyficznej rzeczywistości przez dłuższy czas, realnie myślący człowiek staje się taki sam jak zaprzysięgli wielbiciele tej rzeczywistości i zaczyna wyznawać tak jak cała reszta antywartości albo pozostaje zadziwiony, dziecięcym zdziwieniem, które chroni go częściowo przed przewartościowaniem, ale powoduje niezbyt przyjemną konsekwencje opadającej żuchwy i wielkich, zdziwionych oczu. Z moją dolną połową paszczy jest ok, lata praktyki, a poza tym głupio się wygląda z wiecznie otwarta buzią. Za to oczy...
Czasem dwa różne światy przenikają się łagodnie, tak że wydarzenia z jednego maja wpływ na wydarzenia w drugim świecie. Tak i tym razem. Jeślibym wysiliła się choć troszkę, w ciągu trzech pierwszych godzin przebywania po drugiej stronie lustra, miałabym zebrany materiał do doktoratu z behawioryzmu społecznego, a w ciągu kolejnej godziny do habilitacji z socjologii i psychologii tłumu. I byłyby to zbiory materiałów tak wielkie, że Gustave Le Bon skręcałby się w grobie z zazdrości, że przez całe swoje długie i ciekawe życie nie zebrał tylu doświadczeń co ja w ciągu zaledwie paru chwil.
Bogata w nowe doświadczenia, opuściłam równoległą rzeczywistość. W moim świecie, przy kolejnej kawie i z kotem na kolanach, spokojnie analizowałam zaobserwowane w tamtej rzeczywistości zachowania. I doszłam do wniosku, że nie chcę. Nie chcę być: gloryfikatorem, chwalcą, cmokierem czy wazeliniarzem. Nie chcę i nie będę nadskakiwać, podlizywać się i szczerząc się uśmiechem nr 18 udawać, że jest cudownie. Nie jest.
I ciekawa jestem ile z tych pudelków i terierków tresowanych, dzisiaj skaczących i merdających ze szczęścia ogonkami, będzie skakało, merdało i śliniło się tym samym sczęściem, gdy Xiąże zacznie spadać z białego konika.
Ot, będzie studium weterynaryjne.
A teraz śpijcie dobrze, bo przecież nie ma potwora pod łóżkiem...
Ot jak bajka stała się dramatem.
OdpowiedzUsuńJak zwykle, granica jest cienka...miłość i nienawiść, prawda i kłamstwo, komedia i tragedia. My decydujemy jak i czy te granice przekraczać...a potem to już robota dla etyka i filozofa.
OdpowiedzUsuń